#RZECZoPRAWIE - Jacek Wojtaś: Google powinien respektować prawo wydawców do wynagrodzenia

Dlaczego Google sprzeciwia się dyrektywie wprowadzającej prawo wydawcy? Kość niezgody to wiedza o użytkownikach, możliwość zamieszczania sprofilowanych reklam - wyjaśniał w #RZECZoPRAWIE Jacek Wojtaś.

Aktualizacja: 04.11.2016 15:46 Publikacja: 04.11.2016 15:00

Jacek Wojtaś

Jacek Wojtaś

Foto: rp.pl

Wydawcy wchodzą w coś w rodzaju sporu z firmami takimi, jak Google czy Facebook i domagają się, by płaciły one za treści należące do wydawców. Spór przeniósł się na forum europejskie. Jest pomysł na dyrektywę w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Co może dać wydawcom ta dyrektywa? – pytała  Ewa Usowicz Jacka Wojtasia , prawnika współpracującego z Izbą Wydawców Prasy Wydawcy i koordynującego tam zagadnienia związane z prawem europejskim.

- Dyrektywa w art. 11 wprowadza prawo wydawcy. To jest prawo siostrzane do prawa autorskiego pozwalające na otrzymywanie wynagrodzenia, pobieranie opłat z tytułu poniesienia nakładów na powstanie treści, publikacji prasowych. To są niemałe kwoty – utrzymanie redakcji, całego zaplecza technicznego, nowoczesny sprzęt wierszówki, wynagrodzenia fotoreporterów. To wydatki niezbędne, by powstała publikacja prasowa, a w żaden sposób niezwracane wydawcy. Oczywiście wydawca otrzymuje przychody z reklam, ze sprzedaży egzemplarzowej, ale na rynku mocno „zinternetyzowanym" wydawca przegrywa z gigantami – mówił Jacek Wojtaś.

Ewa Usowicz zwróciła uwagę, że nie chodzi tylko o przychody z reklam, ale także inne korzyści np. informacje o czytelnikach. – Jeśli tekst jest udostępniany na Google News, to tamta strona ma wszystkie informacje o użytkownikach i może odpowiednio ich profilować – wyjaśniała red. Usowicz.

- Nie chodzi o czystą gotówkę. Kość niezgody, to możliwość zamieszczania sprofilowanych reklam, a zatem wiedza o użytkowniku. Dla reklamodawcy jest ważne, żeby reklama trafiła do konkretnej grupy potencjalnie zainteresowanej jego produktem czy usługą. Żeby tą grupę wyodrębnić, potrzebne są dane, które zbiera m.in. Google (97-proc. udział na rynku wyszukiwarek) i Facebook.

- Dlaczego Polska musi czekać na dyrektywę unijną, dlaczego nie może stworzyć sama potrzebnych przepisów? – pytała red. Usowicz.

- Jesteśmy młodą demokracją. Rewolucyjne pomysły wymagają akceptacji władzy, a ta z kolei boi się ataku ze strony – bardzo często zmanipulowanych - użytkowników Internetu. W stanowisku „Polski Cyfrowej" propozycje zamieszczone w dyrektywie zostały przedstawione jako cenzura zamieszczanych przez użytkowników treści i opodatkowanie linków. Tymczasem trzeba jasno powiedzieć, że dyrektywa w ogóle nie ingeruje w sytuację internautów, nie będzie żadnego ograniczania dostępu do treści. To czysta manipulacja – uważa Jacek Wojtaś.

Jakie mogą być skutki wejścia w życie dyrektywy?

- Google zapowiedział, że jeżeli wejdzie w życie regulacja zmuszająca go do dzielenia się zyskami z wydawcami, to przestanie linkować do ich treści w wyszukiwarce. Problem dla Google polega na tym, że mamy w Polsce dość dobrze skrojoną ustawę o nieuczciwej konkurencji. Był już w Polsce sprawa, gdy Google zaczął promować swoją porównywarkę cenową, a z wyników wyszukiwania zginęły polskie serwisy Ceneo i Nokaut. Spór trwał dosyć krótko, po miesiącu te serwisy wróciły. Wyszukiwarka z tak znaczącym udziałem w rynku nie może po prostu dowolnie sobie wybierać kogo pozycjonuje wyżej a kogo niżej. Oczywiście jak ktoś zapłaci, będzie wyżej, ale wszyscy pozostali powinni być traktowani równo, według algorytmu, który nie eliminuje tych, którym należą się pewne wynagrodzenia – mówił Jacek Wojtaś.

Jego zdaniem dyrektywa powinna regulować prawa wydawców jeszcze szerzej. – Producenci muzyki czy filmów są dobrze chronieni również w świecie analogowym. Dyrektywa nie przewiduje takiej ochrony dla wydawców prasy: użytek cyfrowy skończy się w momencie, gdy użytkownik wydrukuje sobie artykuł prasowy z komputera – mówi Wojtaś.

Czy cały spór skończy się przed sądem unijnym? – Być może. Już teraz przeciwko Google toczy się postępowanie w Komisji Europejskiej. Google promuje w wynikach wyszukiwania własne serwisy i sklepy, które oferują produkty dużo drożej niż inne istniejące na rynku. Problem jest taki, że Google, to taki zamknięty świat, a wyniki wyszukiwania prowadzą użytkowników przede wszystkim do serwisów należących do Google – Wikipedia, YouTube. Z tego mało kto zdaje sobie sprawę. Dzięki temu Google zbiera jeszcze dokładniejsze dane o użytkownikach, zwłaszcza młodych – podkreśla Jacek Wojtaś.

Jacek Wojtaś w #RZECZoPRAWIE:

Wydawcy wchodzą w coś w rodzaju sporu z firmami takimi, jak Google czy Facebook i domagają się, by płaciły one za treści należące do wydawców. Spór przeniósł się na forum europejskie. Jest pomysł na dyrektywę w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Co może dać wydawcom ta dyrektywa? – pytała  Ewa Usowicz Jacka Wojtasia , prawnika współpracującego z Izbą Wydawców Prasy Wydawcy i koordynującego tam zagadnienia związane z prawem europejskim.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a