Dyrektywa autorska a płatności za treści w internecie

Dyrektywa autorska w ogóle nie ma wpływu na kwestię płatności za treści w internecie – mówi Zbigniew Krüger, adwokat, kancelaria Krüger & Partnerzy.

Aktualizacja: 28.03.2019 17:19 Publikacja: 28.03.2019 17:04

Dyrektywa autorska a płatności za treści w internecie

Foto: AdobeStock

Przeciwnicy dyrektywy mówią o końcu internetu, jaki znamy. Czy z punktu widzenia zwykłego użytkownika rzeczywiście nastąpi trzęsienie ziemi?

Nie widzę takiego zagrożenia. Przede wszystkim dyrektywa musi być implementowana w poszczególnych krajach na poziomie ustawodawstwa krajowego. Państwa muszą implementować ją w ten sposób, by jak najpełniej wykonać cele dyrektywy. Użytkownicy zaczną odczuwać zmiany dopiero po jej wprowadzeniu do porządków krajowych. O ile na przykład w sprawach podatkowych czy antymonopolowych Komisja Europejska posiada bezpośrednie możliwości wpływania na internetowych gigantów, takich jak Google czy Facebook, o tyle w kwestii prawa autorskiego wiele zależeć będzie od władz krajowych i ich możliwości egzekwowania prawa.

Czytaj także: Dyrektywa o prawie autorskim: oświadczenie IWP i SDiW

Kiedy zatem zwykły użytkownik zauważy różnice?

W mojej ocenie nieprędko, jeśli w ogóle je zauważy. Po pierwsze, implementacja dyrektywy w porządkach krajowych zajmie czas, po drugie, w interesie wszystkich, także platform internetowych, będzie dostosowanie się do założeń dyrektywy z jak najmniejszą ingerencją w doświadczenia użytkowników.

Google forsował przekaz, że dyrektywa może mieć niezamierzone konsekwencje, prowadzące do ograniczenia różnorodności informacji dostępnych online. Ile w tym prawdy?

Mam nadzieję, że będzie wręcz przeciwnie. Przynajmniej w założeniach dyrektywa ma wzmocnić wydawców poprzez zapewnienie im dochodów z wykorzystania ich treści w internecie, a tylko wtedy te treści będą mogły powstawać. A za informacją i wiedzą dostępną online kryje się ciężka praca wielu ludzi: twórców, dziennikarzy, fotografów, reporterów. Żeby treści mogły powstawać, konieczne są rozwiązania zapewniające tym ludziom prawo do wynagrodzenia.

W mediach społecznościowych popularne jest nazywanie dyrektywy ACTA 2. Na ile to trafna analogia?

Analogia jest świetna, ponieważ tak jak w przypadku Acta, krytyka dyrektywy oparta jest na mitach i nieprawdziwych tezach oraz wykorzystuje populizm. Ludzie protestują, nie wiedząc do końca, przeciwko czemu. Gdy ACTA miała wejść w życie, napisałem w „Rzeczpospolitej" artykuł „ACTA nie taka straszna". Obalałem w nim najważniejsze mity związane z tym aktem prawnym. W przypadku dyrektywy o harmonizacji prawa autorskiego jest podobnie. Ani ACTA, ani nowa dyrektywa nie miała i nie ma zabijać wolności internetu. Nic takiego nie będzie miało miejsca.

Czy ze względu na niedoskonałość algorytmów filtrujących treści faktycznie niektóre portale lub fora internetowe będą musiały zakończyć działalność, gdyż nie będą w stanie dostosować się do nowych zasad?

– Po pierwsze sztuczna inteligencja jest coraz bardziej precyzyjna, po drugie, to jest prostsze niż się wydaje. Jeżeli twórca internetowy prowadzi kanał z recenzjami filmów, to nie trzeba doskonałego algorytmu filtrującego, by rozpoznać, że fragmenty filmów wykorzystane są w ramach dozwolonego użytku - cytatu uzasadnionego krytyką, czy trzw. fair use, w doktrynie amerykańskiej.

- Czy wprowadzenie dyrektywy będzie się wiązało z jakąkolwiek formą cenzury w internecie ?

- Argument o cenzurze jest powtarzany i boję się że zamiarem niektórych jest powtórzenie go po tysiąckroć. Były projekty, choćby różnych rejestrów stron internetowych, czy projekty zakładające blokowanie niektórych stron, na przykład związanych z hazardem czy pornografią. Cenzura Internetu występuje w takich państwach jak Chiny, Turcja czy Rosja. To są prawdziwe przypadki cenzury Internetu. Zestawienie Dyrektywy o prawach autorskich z hasłem cenzura jest nie tylko niesprawiedliwe ale i zatrważające, w sytuacji gdy w wielu krajach Internet jest rzeczywiście cenzurowany i wiąże się to z łamaniem praw człowieka.

- Czy uchwalenie dyrektywy będzie oznaczać, że treści w internecie będą płatne?

Treści już są płatne, choćby internetowe serwisy niektórych gazet stosują tzw. paywalle. Internet będzie nadal wolny i bezpłatny. Jednocześnie będzie się zwiększać udział płatnych serwisów, ale będzie to skutkiem zwykłego mechanizmu rynkowego i zmian przyzwyczajeń konsumentów, a także wprowadzanie coraz wygodniejszych systemów płatności. To wygoda użytkowników jest najważniejsza. Nie kary i zwalczanie przez aparat państwa najbardziej uderzyły w pirackie serwisy filmowe, lecz upowszechnienie i łatwy dostęp do legalnych treści online poprzez legalne platformy steramingowe.

- Czyli nieuchronne zmiany na rynku?

- Problemem może być jednak zbyt duża fragmentacja rynku serwisów strreamingowych. Chodzi o to, że serwisów dostarczających legalne treści wideo jest zbyt wiele, by przeciętny użytkownik mógł płacić abonament za wszystkie. Mamy duże globalne serwisy jak Netflix, Amazon Prime i HBO, z własnym serwisem startuje Apple, a już w tym roku ma powstać platforma Disneya. Do tego polskie serwisy VOD takie jak player.pl, cda.pl i inne. Użytkownicy nie będą w stanie płacić za więcej niż 2-3 platformy. Rynek też tego nie wytrzyma. Podobnie było w przypadku płatnych platform telewizji cyfrowej i praw do wydarzeń sportowych. Funkcjonowały 3 platformy płatnej telewizji i zagorzali kibice, którzy chcieli śledzić wszystkie wydarzenia sportowe musieli mieć 3 dekodery i płacić 3 abonamenty. Podobnie jest teraz w przypadku użytkowników serwisów streamingowych. Użytkownicy odwrócili się od serwisów pirackich, bo otrzymali łatwy dostęp do serwisów legalnych. Teraz gdy legalnych serwisów będzie tak dużo użytkownicy mogą wrócić do ściągania nielegalnych treści.

Dlaczego?

- Dlatego, że po prostu nie będą w stanie płacić abonamentu za tak wiele platform. Ulubiony program motoryzacyjny na platformie Amazon Prime, ulubiony serial na Netflixie, pewnie będzie to Wiedźmin, a Gwiezdne Wojny filmy i seriale Marvela na nowej platformie Disney+ No i oczywiście Gra o Tron na HBO.

- Jaka recepta?

- Receptą jest albo konsolidacja, jak miało to miejsce na rynku praw telewizyjnych do wydarzeń sportowych albo jednak zmian modelu biznesowego z abonamentowego na płatności za konkretne treści. Showmax już wycofał się z Polski i pokazuje to trend, o którym mówię. Na rynku przetrwają najsilniejsi, mam nadzieję, że będzie to korzystne dla konsumentów.

- Czy linkowanie, a także udostępnianie postów np. na Facebooku będzie zakazane albo będzie płatne?

- Absolutnie nie. To jest komplety mit. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wielokrotnie wypowiadał się w kwestii linkowania. Już od słynnej sprawy Svensson przyjęto bardzo liberalne stanowisko dotyczące linkowania. Generalnie potrzebna byłaby wiedza profesjonalnego podmiotu, że linkuje do nielegalnych treści. Jeśli chodzi o linkowanie do treści legalnie umieszczonych za zgodą twórcy, to takie działanie będzie zawsze zgodne z prawe.

Przeciwnicy dyrektywy mówią o końcu internetu, jaki znamy. Czy z punktu widzenia zwykłego użytkownika rzeczywiście nastąpi trzęsienie ziemi?

Nie widzę takiego zagrożenia. Przede wszystkim dyrektywa musi być implementowana w poszczególnych krajach na poziomie ustawodawstwa krajowego. Państwa muszą implementować ją w ten sposób, by jak najpełniej wykonać cele dyrektywy. Użytkownicy zaczną odczuwać zmiany dopiero po jej wprowadzeniu do porządków krajowych. O ile na przykład w sprawach podatkowych czy antymonopolowych Komisja Europejska posiada bezpośrednie możliwości wpływania na internetowych gigantów, takich jak Google czy Facebook, o tyle w kwestii prawa autorskiego wiele zależeć będzie od władz krajowych i ich możliwości egzekwowania prawa.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów