Zacznę od prawa restrukturyzacyjnego, gruntownie zmienionego przed półtorarokiem. Ma pomóc firmie przetrwać finansowe kłopoty, a pracownikom utrzymać pracę. I jaką radę usłyszeli prawnicy z tej branży podczas konferencji w Ministerstwie Rozwoju? Jeśli chcesz mieć efekt, czyli porozumienie z wierzycielami, to wypracuj je już na początku (czytaj: ustąp). Inaczej postępowanie restrukturyzacyjne na nic się zda – zmarnujesz wysiłek i pieniądze.

A ile marnujemy wysiłku sędziów i pieniędzy podatnika z powodu przewlekłości postępowań? Ta chroniczna przypadłość polskich sądów, dokładniej walka z nią, była tematem piątkowej konferencji Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS. W mojej ocenie przewlekłość czy nawet zwykła ślamazarność jest matką wielu schorzeń polskiego sądownictwa. Zachęca do obstrukcji sądów, do ich lekceważenia. Na szczęście jest na nią cudowne lekarstwo: poprawa organizacji i egzekwowanie solidnej pracy sędziów.

Największe wrażenie zrobiła na mnie propozycja zespołu radców prawnych uproszczenia opłat sądowych, które, jak wiemy, występują niemal w każdej sprawie, często po kilka razy na różnych jej etapach: przy pozwie, apelacji... Kiedy swego czasu uchwalono nową ustawę o kosztach sądowych, na kilka lat jej niejasności zdominowały orzecznictwo Sądu Najwyższego. Teraz zamysł jest taki, aby było mniej różnych opłat – to oczywiste uproszczenie dla wszystkich uczestników procesu, i aby powiązać opłatę z niezbędnym wysiłkiem nad sprawą – to już trudniej wyważyć. Ważne, że praca wre, i choć nie wierzę w powodzenie Społecznej Komisji Kodyfikacyjnej, która ma doprecyzować pomysł zmian w opłatach, wierzę w indywidualny rozwój prawników. A ponieważ mamy ostatnio dużo tego prawniczego fermentu, zaryzykuję twierdzenie, że za chwilę skamielina niemożliwości w sądach pęknie. Sprawność stanie się modna, a może nawet standardem.