– Sytuacja jest dynamiczna – mówi nam nasz informator. – Jak na razie przepisy przewidujące likwidację OFE są w porządku środowego posiedzenia Rady Ministrów, ale nawet w czasie posiedzenia rząd może zdecydować o przełożeniu decyzji w tej sprawie.
Nowe pomysły
Tym bardziej że ciągle pojawiają się nowe pomysły. Przesunięcie likwidacji OFE o pół roku ma dać około 6 mld zł wpływów do ZUS z suwaka bezpieczeństwa. Z drugiej strony około 2,5 mln osób ciągle wpłaca do OFE ok. 3 mld zł rocznie. Przedłużenie funkcjonowania OFE o pół roku spowoduje, że ZUS będzie musiał przekazać do nich około 1,5 mld zł ze składek emerytalnych potrącanych co miesiąc od ich wynagrodzeń. Być może rząd zawiesi także przekazywanie tych składek, na czym finanse publiczne zyskają kolejne miliardy.
Równocześnie z naszych ustaleń wynika, że wbrew zapewnieniom poszczególnych członków rządu trwają w najlepsze prace nad projektem znoszącym limit trzydziestokrotności przeciętnego wynagrodzenia, powyżej którego osoby z najwyższymi zarobkami w Polsce nie płacą składek do ZUS. W tym roku ten limit wynosi 142 950 zł (11 912,50 zł miesięcznie), a z wyliczeń ZUS wynika, że w pierwszej połowie roku został przekroczony przez 64,2 tys. osób. Do końca roku takich pracowników będzie już 370 tys. Gdyby limit został zniesiony, już w tym roku pracownicy i ich pracodawcy wpłaciliby do ZUS o 9 mld zł więcej. Podwyższenie składek spowodowałoby obniżenie wpływów z podatków, więc ostateczne saldo finansów publicznych wzrosłoby o ok. 5,5 mld zł. Te pieniądze są potrzebne w przyszłorocznym budżecie na 500+, 300+ czy trzynastą emeryturę. Koszt wypłaty tych świadczeń przekroczy w 2020 r. 50 mld zł.
Czytaj także: