Pewnego dnia zwykły nauczyciel historii został prezydentem, ale wciąż mieszkał z rodzicami. Do pracy dojeżdżał rowerem albo autobusem miejskim. Miał jedynego ochroniarza, bo resztę zwolnił.
– Mamy demokrację w kraju, władzę sprawuje naród, który zatrudnia prezydenta i deputowanych. Wytłumaczcie więc, dlaczego wynagrodzenie zwyczajnego wyborcy, nauczyciela historii, nie starcza nawet na kawalerkę w Kijowie. W tym czasie, gdy ludzie, których zatrudnia, żyją w pałacach. Przecież jesteśmy sługami narodu. A może służycie nie tym, komu trzeba, usługujecie oligarchom – grzmiał podczas przemówienia Wasilij Gołoborodźko, prezydent z serialu „Sługa Narodu". Wytoczył wojnę najbogatszym, rozpoczął bolesne reformy, walczył z korupcją i ratował ukraińską gospodarkę. Reformy sabotowali oligarchowie, przywódca kraju szybko zaczął tracić poparcie i podał się do dymisji. Powrócił, gdy Ukraina już została rozdarta na kawałki. Skleił i zaczął wprowadzać do grona największych gospodarczych potęg świata.
Nad Dnieprem nikt nie ma wątpliwości, że ta rola była najważniejszą w filmowej karierze Wołodymyra Zełenskiego, który Ukrainą rządzi już od ponad półtora roku. Poparcie leci mu na łeb na szyję, ale odchodzić nie zamierza.
Prezydent z serialu
Z opublikowanych w środę badań Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii wynika, że gdyby wybory prezydenta odbyły się w najbliższym czasie, Zełenski mógłby liczyć na jedynie 27 proc. głosów. Prowadzi, ale w drugiej turze rywalizowałby z liderem prorosyjskiej partii Opozycyjna Platforma za Życie Jurijem Bojko. Niemal 60 proc. Ukraińców nie ufa przywódcy kraju, który w maju ubiegłego roku w drugiej turze wyborów prezydenckich odniósł historyczne zwycięstwo, zdobywając ponad 73 proc. głosów. Mniej więcej takie poparcie miał wtedy w sondażach. Dzisiaj opozycja nie zostawia na nim suchej nitki: często wytyka mu filmową przeszłość i brak kompetencji.
– Miliony ludzi wiązało z nim ogromne nadzieje. Nauczyciel z filmu jeździł na rowerze, Zełenski mieszka w rezydencji i jeździ w kolumnie samochodów rządowych. Zwiększa wydatki na utrzymanie swojego biura. W życiu jest zupełnie inaczej niż w kinie – mówi „Rzeczpospolitej" Ołeksij Honczarenko, deputowany Rady Najwyższej z opozycyjnej partii Europejska Solidarność, związany z byłym prezydentem Petrem Poroszenką. – Państwo jest pogrążone w kryzysie gospodarczym, a wojna, którą obiecał łatwo zakończyć, wciąż trwa. Afery korupcyjne wybuchają jedna po drugiej – twierdzi.