Ale europejski sprzeciw wobec budowy Nord Stream jest niewielki, ogranicza się w zasadzie do Polski i państw bałtyckich. Wiosną zarówno kanclerz Angela Merkel, jak i niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas zapewniali, że będzie ona kontynuowana. – Europa nie może być całkowicie niezależna od rosyjskiego gazu – powtarzała pani kanclerz w czasie zeszłotygodniowego wystąpienia w Parlamencie Europejskim. Nowy gazociąg zwiększy dostawy rosyjskiego gazu do Europy. A już obecnie 30 proc. tego surowca w Niemczech pochodzi z Rosji.
– Istnieją alternatywy, które są w interesie Zachodu i nie są w interesach Władimira Putina – przypominał wiosną Mike Pompeo. Wszyscy uznali, że taką alternatywą są dostawy skroplonego gazu z USA. Moskwa wprost oskarżyła Waszyngton o prowadzenie walki konkurencyjnej na rynku dostaw gazu „nielegalnymi sposobami". Jeszcze w ubiegłym roku prezydent Trump podpisał bowiem ustawę zezwalającą na nakładanie sankcji na firmy uczestniczące w budowie Nord Stream 2. Dotychczas jednak nikt nie został ukarany.
Amerykański sekretarz ds. energetyki Rick Perry zaś powiedział „tak" pytany, czy USA mogą wprowadzić sankcje przeciw budowie Nord Stream 2. W dodatku powiedział to jeszcze we wrześniu w Moskwie, na konferencji prasowej z rosyjskim ministrem energetyki Aleksandrem Nowakiem. W zeszłym tygodniu Perry zapewnił ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenkę, że Waszyngton cały czas negatywnie odnosi się do tego gazociągu.
Najbardziej zaangażowany w jego budowę jest niemiecki koncern BASF, ale też austriacka OMV i francuska Energie SA czy Royal Dutch Shell. Broniąc interesów Rosji (ale też niemieckich koncernów), były kanclerz Gerhard Schroeder (bliski przyjaciel Putina zaangażowany w rozwój rosyjskich firm energetycznych) powiedział w telewizji N-TV, że USA odnoszą się do Niemiec jak do okupowanego przez siebie kraju.
Jednak analitycy rynku energetycznego nie wykluczają, że zdeterminowany Waszyngton zmusi w końcu europejskie koncerny do rezygnacji z udziałów w budowie Nord Stream 2. Wcześniej będzie próbował zablokować budowę rurociągu przez duńskie wody przybrzeżne. Inwestorzy mogą je jednak ominąć.