Aleksander Łukaszenko nie słyszy Warszawy

Ocieplenie relacji z Mińskiem nie poprawia sytuacji mieszkających na Białorusi Polaków.

Aktualizacja: 05.09.2017 19:47 Publikacja: 04.09.2017 19:58

Aleksander Łukaszenko nie słyszy Warszawy

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi (ZPB) alarmuje, że białoruskie władze świadomie i systematycznie marginalizują polskie szkolnictwo. Na Białorusi, gdzie mieszka kilkaset tysięcy Polaków, działają jedynie dwie polskie szkoły (w Grodnie i Wołkowysku) wybudowane w latach 90. za pieniądze polskiego podatnika.

Dostać się do nich to prawdziwe wyzwanie. Nauka w polskiej szkole otwiera bowiem perspektywę studiów w Polsce.

– Co roku liczba uczniów w tych szkołach maleje. Władze stwierdziły, że w polskiej szkole w Grodnie może być nie więcej niż dwie klasy pierwszoklasistów. Z naszych informacji wynika, że dziewięciu polskim dzieciom odmówiono przyjęcia. Rodzice, by zapisać dzieci, stali pod szkołą całą noc w kolejce – mówi „Rzeczpospolitej" Andżelika Borys, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB. Jak twierdzi, władze w Mińsku od lat marginalizują polskie szkolnictwo.

– Ograniczenie liczby miejsc jest absurdem, powinni przyjmować wszystkich chętnych. Inne szkoły w Grodnie pracują na dwie zmiany i jakoś sobie radzą – dodaje.

W rozmowie z „Rzeczpospolitą" dyrektorka polskiej szkoły nr 36 w Grodnie Danuta Surmacz tłumaczy, że jej szkoła funkcjonuje na zupełnie innych zasadach niż pozostałe szkoły białoruskie. – Nie jesteśmy szkołą osiedlową, która ma obowiązek przyjmować wszystkich chętnych. Zgodnie z decyzją władz miasta Grodna możemy przyjąć jedynie 60 osób i muszę podporządkować się tej decyzji – mówi Surmacz. Przekonuje jednak, że w tym roku do szkoły przyjęto wszystkich chętnych.

– Poinformowaliśmy osoby z listy rezerwowej, ale zrezygnowały na własne życzenie. Pozostały jeszcze dwa wolne miejsca – twierdzi.

– Rodzice nie czekają do ostatniej chwili, gdy dostają odmowę – odprowadzają dzieci do innych szkół – tłumaczy Borys. Przypomina, że polskie szkoły wciąż są zagrożone rusyfikacją. Zgodnie z planami Ministerstwa Edukacji znacząca część przedmiotów w szkołach mniejszości narodowych ma być wykładana w języku rosyjskim lub białoruskim. W maju ZPB przekazał prezydentowi Białorusi prawie 6 tys. podpisów w obronie polskich szkół. – Dostaliśmy odpowiedź z Ministerstwa Edukacji, że sprawa jest w toku. Po prostu wstrzymali ten proces, by nie psuć atmosfery podczas licznych wizyt polskich polityków. Ale powrócą do tego – mówi szefowa ZPB.

W ubiegłym tygodniu Białoruś odwiedziła polska delegacja parlamentarna na czele z wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim. – Narody Białorusi i Polski historycznie są razem i zawsze będziemy razem. To obiektywna rzeczywistość – mówiła podczas spotkania z polskimi parlamentarzystami wiceprzewodnicząca białoruskiej Rady Republiki (odpowiednik polskiego Senatu) Marianna Szczotkina.

Tymczasem Terlecki, który już po raz drugi odwiedzał Białoruś, stwierdził, że „polsko-białoruska współpraca idzie do przodu". Polska nawiązała międzyparlamentarną współpracę z białoruskim parlamentem, mimo że żadne z wyborów parlamentarnych na Białorusi nie były uznane przez zachodnich obserwatorów za wolne i demokratyczne.

Nie brakowało ostatnio i wzajemnych komplementów. W grudniu ubiegłego roku podczas wizyty w Mińsku marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego Łukaszenko mówił o „wspólnej historii i przyjaźni", a marszałek po powrocie do Polski nazwał rządzącego od ćwierćwiecza prezydenta „ciepłym człowiekiem". Białoruś odwiedzali również szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski i wicepremier Mateusz Morawiecki.

W zamian władze w Mińsku wciąż nie uznają ZPB, ograniczają liczbę uczniów polskich szkół i wypychają język polski z przestrzeni publicznej.

– Polscy politycy za każdym razem poruszają te tematy, ale nikt tu ich nie słyszy – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Poczobut, polski dziennikarz mieszkający w Grodnie. – Łukaszence chodzi wyłącznie o gospodarkę – dodaje.

Nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi (ZPB) alarmuje, że białoruskie władze świadomie i systematycznie marginalizują polskie szkolnictwo. Na Białorusi, gdzie mieszka kilkaset tysięcy Polaków, działają jedynie dwie polskie szkoły (w Grodnie i Wołkowysku) wybudowane w latach 90. za pieniądze polskiego podatnika.

Dostać się do nich to prawdziwe wyzwanie. Nauka w polskiej szkole otwiera bowiem perspektywę studiów w Polsce.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Wybory do PE. Czy eurosceptycy zatrzymają integrację?
Polityka
Wiceminister obrony Rosji zatrzymany za łapówkę. Odpowiadał za majątek armii
Polityka
Senat USA się śpieszy. Szybka ścieżka ustawy o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu