Erdogan rozbija francusko-niemiecki tandem

Zaproszenie Angeli Merkel do letniej rezydencji Emmanuela Macrona miało ukoronować porozumienie dwóch największych krajów Unii. Obu przywódców poróżniła jednak Turcja.

Aktualizacja: 20.08.2020 20:23 Publikacja: 20.08.2020 18:34

Erdogan rozbija francusko-niemiecki tandem

Foto: AFP

Ostatnim kanclerzem, który odwiedził Fort de Bregancon, średniowieczną twierdzę ulokowaną na szczycie malutkiej wysepki przed francuską riwierą, był Helmut Kohl. Zaprosił go w 1985 r. François Mitterrand. Bo też to szczególny zaszczyt, którego dostępuje najwyżej jeden zagraniczny przywódca w ciągu roku. W 2018 r., w środku negocjacji nad brexitem, była nim Theresa May.

Rok później wspaniały zachód słońca nad Morzem Śródziemnym mógł tu podziwiać Władimir Putin – Macron liczył, że to pomoże w „resecie" stosunków z Moskwą.

Tym razem przyszła kolej na panią kanclerz. Po trzech latach daremnych prób przekonywania Niemców do ambitnego planu budowy federalnej Europy wokół unii walutowej wreszcie nastąpił przełom w relacjach między dwoma brzegami Renu. W wyniku czterech dni i nocy morderczych negocjacji Merkel i Macron zdołali w lipcu przeforsować wart 750 mld euro Fundusz Odbudowy Europy po pandemii, choć nie bez poważnych ograniczeń wymuszonych przez koalicję „oszczędnych" kierowaną przez holenderskiego premiera Marka Ruttego. Kanclerz co prawda nie zgodziła się na euroobligacje, ale jednak przystała na emisję w ograniczonym stopniu wspólnych instrumentów dłużnych, byle uratować Unię. We wtorek najpierw kanclerz, a potem prezydent zadzwonili z kolei do Władimira Putina, narzucając reszcie Wspólnoty strategię wobec kryzysu białoruskiego.

– W półfinałach Ligi Mistrzów będą rywalizować PSG i RB Leipzig oraz Olimpique Lyon i Bayern Munich. W Brukseli, jak i na boisku, Francja i Niemcy są motorem Europy! – pisał 16 sierpnia na Twitterze Macron.

Sen o powrocie do czasów, gdy francusko-niemiecki tandem sterował (dużo mniejszą niż dziś) Unią, przerwał jednak Recep Erdogan. Dla Francji nie ma dziś większego zagrożenia dla Unii niż ambicje tureckiego prezydenta.

– Erdogan prowadzi ekspansywną politykę łączącą nacjonalizm i islamizm, której nie da się pogodzić z interesami Europy i która prowadzi do destabilizacji – powiedział przed spotkaniem z Merkel w „Paris Match" Macron.

Paryż patrzył z coraz większym zaniepokojeniem, jak Ankara przejmuje decydujące wpływy w Syrii, a potem w Libii, dążąc do przekształcenia Morza Śródziemnego w Mare Nostrum. Punktem zwrotnym stało się jednak rozpoczęcie próbnych wierceń złóż gazu u brzegu greckiej wysepki Kastelorizo przez turecki statek eskortowany przez kilka okrętów marynarki wojennej.

Francja zareagowała, deklarując pełną solidarność z Atenami. Paryż wysłał też w rejon Morza Egejskiego fregatę osłanianą przez mniejsze okręty i dwa myśliwce Rafale. Francja, której interesy w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie sięgają czasów kolonialnych, nie zamierza ulec presji Erdogana.

Ale w Fort de Bregancon Merkel przedstawiła zupełnie inną strategię. Choć szerszy dostęp Grecji do pokładów gazu i ropy mógłby pomóc spłacić kolosalne zadłużenie wobec Niemiec, Berlin nie zamierza jednoznacznie stanąć po stronie Aten. Kanclerz raczej widzi się w roli neutralnego pośrednika między Grecją i Turcją. Erdogan ma potężne środki nacisku na Niemców poprzez trzymilionową mniejszość turecką w RFN. Może też, jak już wielokrotnie groził, uwolnić falę nielegalnych imigrantów, którzy w pierwszym rzędzie staraliby się dotrzeć do Niemiec. To mogłoby raz jeszcze zdestabilizować scenę polityczną u naszego zachodniego sąsiada na rok przed spodziewanym odejściem kanclerz. Nie takiego zwieńczenia 16 lat swoich rządów z pewnością chce Merkel.

Ale także Macron ma interes w tym, aby zbytnio nie uwypuklać konfliktu z Niemcami. Młodszy o 23 lat od kanclerz prezydent liczy jeszcze na długą karierę polityczną. W szczególności stara się o reelekcję w 2022 r., pokazując, że nadal uosabia marzenie o odrodzeniu wielkości Unii i samej Francji. Tylko porozumienie z Niemcami, a przynajmniej jego pozór mogą przekonać francuskich wyborców do takiej wizji. Jeżeli kolejna prowokacja Erdogana nie wysadzi tego programu w powietrze.

Ostatnim kanclerzem, który odwiedził Fort de Bregancon, średniowieczną twierdzę ulokowaną na szczycie malutkiej wysepki przed francuską riwierą, był Helmut Kohl. Zaprosił go w 1985 r. François Mitterrand. Bo też to szczególny zaszczyt, którego dostępuje najwyżej jeden zagraniczny przywódca w ciągu roku. W 2018 r., w środku negocjacji nad brexitem, była nim Theresa May.

Rok później wspaniały zachód słońca nad Morzem Śródziemnym mógł tu podziwiać Władimir Putin – Macron liczył, że to pomoże w „resecie" stosunków z Moskwą.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Gdzie odbędzie się II tura? Kraków, Poznań i Wrocław znów będą głosować
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Koniec epoki Leszka Millera. Nie znajdzie się na listach do europarlamentu
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS