Oszałamiający wynik w kraju, który od zakończenia II wojny pozostaje reżimem. Jedna rodzina, dynastia Kimów panuje niepodzielnie od blisko siedmiu dekad, dlatego o demokracji w północnokoreańskim wydaniu można mówić jedynie z nazwy.

Państwowe media chwalą się blisko 100 proc. wynikiem frekwencji. Ci, którzy nie poszli, to według rządu jedynie ci przebywający za granicą. W pozostałych przypadkach głosowanie jest obowiązkiem każdego obywatela. Do chorych i marynarzy przybywały specjalne mobilne komisje. Wybiera się i tak jedynego kandydata (na karcie jest tylko jedno miejsce do zaznaczenia iksem), a każde odstępstwo karane jest represjami. Nikt świadomie nie chce trafić pod lupę agentów bezpieczeństwa.

99,97 proc. głosów na „tak" poparło kandydatów do władz samorządowych. Głosował także sam Kim Dzong Un. W parlamentarnych wyborach przed rokiem uzyskał jednogłośne poparcie swoich wyborców w okręgu Paektu. Przed czterema laty wybrano 28 116 przedstawicieli lokalnych spoleczeności i nie notowano ani jednego głosu na „nie".

Zadaniem reprezentantów narodu jest cykliczne zatwierdzanie budżetów i wybieranie swoich przywódców aprobowanych przez komunistycznych partię. Głosowanie za każdym razem przydaje się jako środek kontroli populacji. Brak nazwiska na liście wyborczej budzi podejrzenia. Nie stawienie się na głosowanie skutkuje wysłaniem kontroli do miejsca zamieszkania. Demokracja z Północy pozostaje demokracją jedynie na papierze, na co dzień służy jako zorganizowany aparat represji wobec własnych obywateli.

Odświętnie ubrani ludzie, dziecięce zespoły śpiewające patriotyczne piosenki – taki obraz głosującej Korei Północnej krajowe media wypuszczają w świat. Rzeczywistość jednak przypomina farsę, jednak widoków na jej koniec na razie brak. Z drugiej strony ostatnie miesiące władzy najmłodszego z Kimów przynoszą niespotykany chaos i pozbywanie się urzędników najwyższego szczebla na szeroką skalę. Wg analityków destabilizacja rządu w Pjongjangu może stać się jednym z niespodziewanych czynników zdolnych wpłynąć na destabilizację Chin. Kwestia szczególnie ważne, jeżeli reżim trzymający w szachu 22 mln obywateli miałby wymknąć się spod kontroli swoich przywódców.