Koniec kwietnia w Białowieży to czas przygotowań do sezonu turystycznego. Wieś prezentuje się pięknie – drewniane kolorowe domy, szlaki odnowione; na gości czekają pensjonaty, kwatery, hotele, restauracje, sklepy, wypożyczalnie rowerów i gospodarstwa agroturystyczne.
Puszcza, czyli...
W sezonie do tej liczącej niecałe 2 tys. osób miejscowości przyjeżdża 120–150 tys. gości ze świata. Odwiedzają też pobliskie Teremiski, Budy, Hajnówkę. Ciągną tu, by zobaczyć coś, czego w Europie już nie ma – pierwotny las wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Czasami turyści się zdziwią, kiedy w tym lesie spotkają drwali. Kto się dobrze nie wczyta w materiały promocyjne, nie wie przecież, że jedynie w rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego (BPN), czyli na 4,5 tys. z 10,5 tys. ha należących do parku, jest to, co kiedyś było puszczą. Las pierwotny, na dużej powierzchni nieprzeobrażony przez człowieka. Drzewa umierają tam, stojąc. Padają, a na nich rozwijają się następne pokolenia.
– Tam widać, jak świetnie las sobie radzi bez ingerencji człowieka. Jakie tam ptaki żyją, jakie ssaki! Jestem ornitologiem amatorem, od lat odwiedzam ścisły rezerwat. Nigdzie w Polsce nie ma takiego bujnego życia, tylko tutaj występują gatunki niespotykane gdzie indziej – przekonuje Dariusz Świtała, jeden z wielu zwolenników przekształcenia w park narodowy całego obszaru puszczy.
O to właśnie dziś idzie walka. Cała Puszcza Białowieska to 150 tys. ha, z czego w Polsce leży 62,5 tys. ha (reszta na Białorusi). Park narodowy zajmuje wspomniane 10,5 tys. ha, do pozostałej części bardziej pasuje określenie „puszcza to wielki kompleks leśny", jak podpowiada Dariusz Skirko, nadleśniczy w Białowieży.