Za to inna procedura na pewno jest już uruchomiona – w Rzeszowie jest już komisarz, 9 maja będą wybory. Jak opozycja do nich podejdzie? To jest trudny teren.
Na pewno oczekiwania są po stronie Zjednoczonej Prawicy, z racji tego, że jest to Podkarpacie. Natomiast Rzeszów jest miastem absolutnie wyjątkowym i trzeba do niego w sposób wyjątkowy podejść. Rozmowy wszystkich partii opozycyjnych trwają, właśnie po to, żeby Rzeszów potraktować absolutnie poważnie, żeby ten kandydat był maksymalnie silny i żeby wygrał.
Dzisiaj najważniejszy jest kierunek. Jeżeli jest zielone światło ze strony wszystkich partii opozycyjnych, że chcą w tej sprawie współpracować, to po prostu dobrze wróży na przyszłość. Bo to, że w przestrzeni publicznej pojawiają się różni kandydaci, itd., to jest jedno. Ale tak naprawdę najważniejsza w tej sprawie jest intencja. A moim zdaniem intencja ze strony wszystkich partii opozycyjnych jest czysta – taka, żeby znaleźć najlepszego kandydata.
Macie już badania, pokazujące, czy tam się da wygrać?
Pierwsze już tak.
I jest pan po nich optymistą?
Realistą. Najlepszym sondażem są wyniki wyborów. Wtedy, kiedy były wybory na prezydenta RP, to tam de facto było 50 na 50.
Platforma nie myśli za mocno o sondażach? Przy formułowaniu polityki i propozycji programowych.
Po pierwsze, partią, która robi najwięcej sondaży w Polsce, jest PiS, w dodatku robi to za państwowe pieniądze. Po drugie, sondaże są tylko jakimś dodatkiem do wiedzy, którą musimy mieć, i pokazują pewną tendencję – np. czy tam jest w ogóle możliwość wygranej, albo pokazują to, jak mieszkańcy Rzeszowa widzą tego czy innego kandydata. Natomiast decyzja musi być podjęta przez ludzi, którzy na końcu za nią odpowiadają. Wiadomo więc, że sondaże są tylko jednym z elementów. PiS chce z Rzeszowa uczynić PiS-owskie miasto. Nie wolno na to pozwolić, bo skończy się na posadach i degradacji miasta.
Ale był np. zarzut, że PO patrząc na sondaże podjęła decyzję ws. aborcji, a nie z przekonania. A ta sprawa istniała już przed wyrokiem TK.
Po pierwsze, Platforma do wydania wyroku miała w tej sprawie jasne zdanie, że opowiada się za kompromisem. To było zdanie sformułowane w 2016 roku, natomiast kompromis został zniszczony przez PiS, w związku z tym trzeba po prostu wypracować nową umowę społeczną. Zastanawialiśmy się nad tym bardzo długo, ale za naszą decyzją nie przemawiały sondaże, tylko była to kwestia opowiedzenia się po stronie wolności, że człowiek ma prawo do wolnego wyboru. Tak samo, jak w Platformie ma prawo i ludzie mogą głosować jak chcą w sprawach światopoglądowych, tak samo Polki muszą mieć prawo do ostatecznej decyzji po spełnieniu pewnej procedury. Szukaliśmy rozwiązania, które bazuje na najlepszych rozwiązaniach europejskich. Wydaje się, że takie się udało znaleźć.
Platformie grozi rozłam?
Nie. Jestem po bardzo dobrych rozmowach z naszymi konserwatystami. Oni przede wszystkim jasno chcieli pokazać, co myślą, i jakie są ich poglądy i zostało to zauważone. Natomiast to jest głos, który w ich intencji jest głosem w interesie Platformy. PO zawsze była najsilniejsza, kiedy miała skrzydła. I dzisiaj je ma, dosyć jasno określone. Wydaje się, że to daje właśnie takie spektrum – że są jakieś stanowiska z prawej, lewej strony, ale jest też główny nurt.
A w Polsce ten główny nurt się przesuwa?
Niewątpliwie. Ja pamiętam, jeszcze jako młody poseł, dyskusję o in vitro. To była kontrowersja, była poważna dyskusja w samej Platformie, czy warto to robić. Zresztą takie argumenty padały także w kontekście prawa aborcyjnego – że po prostu świat się zmienia. Dzisiaj Polska jest ewenementem w skali Europy, ma prawo aborcyjne gorsze, niż w Iranie. Pytanie jest takie, czy skoro nie mieszkamy w państwie islamskim, to chcemy, żeby prawo w Polsce było bardziej restrykcyjne, niż tam? To nie jest kwestia wyboru lewicowego czy prawicowego, tylko europejskiego – takiego wyboru, który został dokonany przez wszystkie inne kraje UE. Zmieniający się świat spowodował, że trzeba było szukać nowego środka w tej sprawie i myśle że go znaleźliśmy, po prostu kompromis przesunął się nieco w stronę wolnego wyboru, co zresztą pokazał sondaż Rzeczpospolitej.
Rozumiem, że to jest ta rama, którą Platforma chciała narysować. Czy PO będzie w stanie narzucić ten podział przyszłość – przeszłość? Będąc 20-letnią partią przekonać, że jest przyszłością?
Na pewno 20 lat temu Platforma powstała jako partia zmiany i nikt nie zmienił Polski tak, jak PO w ciągu tych słynnych ośmiu lat. Prosty eksperyment myślowy i zagadka, skoro już przy tym jesteśmy -jesteśmy po pięciu latach rządów PiS. Możemy się też przenieść w czasie, do momentu, gdy Platforma rządziła pięć lat. Jesteśmy w roku 2012, kiedy mieliśmy kilkanaście nowoczesnych stadionów na EURO, mieliśmy jeszcze nie skończoną, ale już wielką sieć dróg ekspresowych i autostrad, którymi dziś jeździmy, mieliśmy rozpoczętą budowę gazoportu, byliśmy już na etapie niezależności od Rosjan, jeżeli chodzi o dywersyfikację źródeł energii i mieliśmy wyremontowanych kilkadziesiąt dworców. Gdzie jesteśmy po pięciu latach rządów PiS? Czy jest jakakolwiek inwestycja, chociaż jedna (nie mówię o programach socjalnych), która zmodernizowała Polskę? Od początku do końca przygotowana przez PiS?
Nie. Ale big thing Platformy była ta modernizacja, o której pan mówi. PiS zobaczył ze się to wypala, że ludzie zaczynają czegoś innego oczekiwać i poszedł w inną stronę, wyrównania nierówności.
Najważniejsze jest właśnie to, by znaleźć złoty środek. Ale prawda jest taka, że o modernizacji z lat 2007-2015 będziemy kiedyś czytać w książkach, tak jak czytamy o budowie Gdyni.
O 500 plus też.
Tak, ale właśnie o tym chcę powiedzieć. Dziś pamiętamy o budowie Gdyni ze źródeł w historii, pamiętamy te wszystkie projekty. A PiS wstrzymał modernizację Polski, choć tego nie zapowiadał, tylko mówił, że będzie robił i to, i to. Jeżeli dziś sztandarową inwestycją jest Centralny Port Komunikacyjny, to wydajemy 300 tys. zł za zarządzanie łąką. Są wysokie pensje, lotniska brak.
Ale siłą PiS-u było i jest to, że zwrócił się do ludzi, którzy poczuli się wykluczeni z tej modernizacji.
Tak, myślenie tego typu zwyciężyło w kampanii, ale tak naprawdę zwyciężyła chęć zmiany. Tylko PiS nie powiedział „będziemy realizowali programy społeczne, ale wstrzymamy modernizację Polski”. Bo bez modernizacji Polski nie ma programów społecznych Środki unijne i wielkie inwestycje są zawsze kołem zamachowym wtedy, kiedy dochodzi do kryzysu. Tak było w latach 2008-09. Dziś PiS powiedział przedsiębiorcom, że pieniędzy już nie ma. Kolejne tarcze to fikcja.
I PiS chce to zrobić „Nowym ładem”.
To ja się pytam w takim razie, gdzie jest „stary ład”, gdzie jest np. 100 tys. mieszkań Morawieckiego? A gdzie jest milion elektrycznych samochodów? Która z inwestycji, którą zapowiedzieli, jest? Chociaż jedna.
Diagnozy, które PiS stawiał, w pewnym zakresie były słuszne. Mówił o tym np. Rafał Trzaskowski, w Poznaniu, w czasie kampanii wyborczej. Natomiast tak naprawdę chodzi o to, żeby była normalna proporcja, żeby kraj się rozwijał – bo musi się rozwijać, bo inaczej rozwiną się inne kraje, obok. To jest jak na wielkiej grze strategicznej – jeżeli my zostajemy w miejscu, to znaczy, że rozwijają się inni.
Podczas prezentacji „recepty na kryzys” Borys Budka też mówił, że świat się zmienił przez Covid, że nasze podejście do gospodarki się zmienia, że trzeba stawiać w centrum człowieka, przesunąć młodych na początek kolejki spraw i priorytetów. Polska się zmienia i PO te zmiany dostrzega i się do nich dostosowuje.
Co w takim razie będzie big thing dla PO 2023 r, meta-ideą, która pozwoli wygrać wybory jak w 2007 roku?
Że jednocześnie można sprawiać, żebyśmy byli dumni z kraju, żeby on się modernizował, żeby były wielkie inwestycje itd. a jednocześnie nie mieć całej ideologii na plecach. Że kraj można rozwijać miarowo w wielu zakresach, bez całego wariactwa, które dziś nam daje Macierewicz, Sasin. Ale to wizja, która w pewnej spójnej formie musi być przedstawiona przed wyborami. Dzisiaj tym najważniejszym elementem jest po prostu zmiana – nie władzy na władzę, tylko zmiana Polski, po to, żeby ta wizja, którą i teraz już pokazujemy - uzdrowienia państwa, sprawienia, żeby były jasne kryteria, żeby ludzie byli brani do pracy z uwagi na swój talent i dorobek, a nie przynależność partyjną.
Będą następne wydarzenia programowe Platformy?
Tak. Za nami pokazane w sobotę propozycje dla przedsiębiorców. W kolejnych tygodniach pokażemy kolejne części programu. Te wszystkie elementy będą po kolei odsłaniane, dlatego, że tak naprawdę zdecydowaliśmy się też na wielki projekt modernizacyjny w samej Platformie i w samej Koalicji Obywatelskiej. Konwencja, w czasie której pokazywaliśmy Koalicję 276, była tylko wstępem, preludium, do czegoś znacznie większego – procesu, który ma doprowadzić do zwycięstwa opozycji.
współpraca Jakub Mikulski