Obecnie pracownik, który zarobi w ciągu roku więcej niż 30-krotność przeciętnego, prognozowanego wynagrodzenia w gospodarce, przestaje płacić składki na ZUS. Pracodawca również przestaje odprowadzać wtedy swoją część składek. Na przykład w tym roku limit wynagrodzenia brutto wynosi 11 912 zł miesięcznie (limit roczny to 142,9 tys. zł.). W przyszłym zapewne się zwiększy, wraz z prognozą wzrostu przeciętnego wynagrodzenia.

Zmiany miały wejść w życie już od 1 stycznia 2020 roku. - Zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS figuruje w projekcie budżetu na 2020 r., więc jest ono raczej przesądzone - deklarował miesiąc temu rzecznik rządu Piotr Mueller. Jeśli tak się rzeczywiście stanie, zaboli to najlepiej zarabiających pracowników, zatrudnionych dzisiaj na umowę o pracę (ponad 300 tys. osób), oraz ich pracodawców.

Jednak w czwartek wicepremier Jarosław Gowin zadeklarował, że jego posłowie nie poprą forsowanej zmiany. - Są pewne kwestie programowe, na których nam zależy i są pewne korekty programowe, które naszym zdaniem powinny zostać wprowadzone. Wczoraj potwierdziłem obu moim rozmówcom, że Porozumienie nie zagłosuje za likwidacją 30-krotności i myślę, że ten temat zostanie zdjęty z agendy - powiedział w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.

- Teoretycznie oczywiście PiS, Solidarna Polska mogą przegłosować takie rozwiązanie np. z Lewicą, bo likwidacja 30-krotności to uderzenie w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów, informatyków, mechatroników, naukowców, wynalazców, itd., czyli w tę najbardziej kreatywną część społeczeństwa - zaznaczył wicepremier. - Do takiego uderzenia Porozumienie nie przyłoży ręki i miałem wrażenie, że moi rozmówcy przyjmują to ze zrozumieniem - dodał.

Po niedzielnych wyborach Porozumienie wprowadziło do Sejmu 18 posłów.