- Niezachwiana jest dobra opinia nt. NBP. Nikogo plotki nie obchodzą, poza Polską. To normalne, tak jak plotki dotyczące tego, co się dzieje w Bundesbanku nikogo nie obchodzą poza Niemcami. Nie ma żadnych poważnych spraw - powiedział na Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, pytany o zamieszanie w ostatnich dniach wokół NBP. Pytany o swoją dymisję stwierdził, że "nic się nie dzieje" i dodał, że "Martyna Wojciechowska jest wśród 14 dyrektorów w NBP, którzy zarabiają podobnie".

Temat zarobków w NBP coraz mniej podoba się Prawu i Sprawiedliwości. Po konferencji w Narodowym Banku Polskim rzeczniczka partii Beata Mazurek powiedziała, że "nie jest usatysfakcjonowana".

- Siła Adama Glapińskiego spoczywa na dwóch fundamentach. Pierwszy to zapisy konstytucyjne, które wyrażają pozycję Narodowego Banku Polskiego i jego prezesa. (…) Drugim fundamentem jest jego wyjątkowa pozycja w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego - ocenił w TVN24 Leszek Miller.

- Stugębna plotka niesie, że pan prezes Glapiński jest wtajemniczony w najbardziej sekretne operacje finansowe, najpierw Porozumienia Centrum, potem innych ugrupowań, którymi kierował pan Jarosław Kaczyński. Z tego powodu jest nie do ruszenia - dodał były premier.

"Gazeta Wyborcza" w grudniu napisała, że Martyna Wojciechowska, szefowa departamentu komunikacji i promocji w NBP, która wcześniej była asystentką prezesa NBP Adama Glapińskiego, zarabia miesięcznie 65 tys. zł. NBP zdementował te doniesienia, ale nie podał ile dokładnie zarabia Wojciechowska. Ujawnienia informacji na temat zarobków w NBP zażądał w poniedziałek w interpelacji senator PiS Jan Maria Jackowski. Sprawą pensji w NBP ma również zająć się NIK. W międzyczasie kolejne doniesienia informowały o nawet ok. 80-tys. pensji Wojciechowskiej.