Holland skrytykowała prezydenta Andrzeja Dudę, za przemówienie, jakie wygłosił przed kilkoma dniami w Leżajsku. Prezydent mówił w nim o tym, że po zakończeniu kadencji obecnego parlamentu i prezydenta chciałby, aby Polacy mieli przekonanie, iż rządzący myśleli o nich a nie "o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika". Apelował też do Europy, aby "zostawiła nas w spokoju i pozwoliła naprawiać Polskę". - Kiedy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmować sprawami europejskimi - mówił prezydent.

- To są słowa haniebne, bardzo niemądre i bardzo szkodliwe - skomentowała wypowiedź Dudy Holland. 

Reżyser zastrzegła przy tym, że obecnie "nikt rozsądny nie ma już żadnych złudzeń co do moralnej i intelektualnej klasy prezydenta i co do jego politycznego znaczenia", więc jeśli "sobie tak chlapie" to nie jest to groźne.

Inaczej jest, przekonywała Holland, jeżeli prezydent jest "wyrazicielem tego, czego chce władza", czyli "obrzydzenia Polakom Unii Europejskiej i obrzydzenia Europejczykom Polski". W takiej sytuacji, mówiła reżyser, jest to "straszliwie niebezpieczne".

- Wszystko, co teraz się dzieje, sprawia wrażenie, jak gdyby obecne władze, łącznie z (premierem Węgier Viktorem) Orbanem dążyły do tego, żeby rozwalić stabilność, wspólnotę europejską i żeby kraje tak zwanego Trójmorza przesunąć na wschód - ostrzegła Holland.