Reklama
Rozwiń

Marudzenie jako forma sztuki

Dawniej publiczności programów podróżniczych wystarczały egzotyczne widoczki oraz towarzyszące im gawędy narratorów-wagabundów, ludzi takich, jak Tony Halik czy Ryszard Badowski. Dziś to zdecydowanie za mało; krajobrazy pokazuje się z perspektywy sunących po niebie dronów bądź kabin wielkich ciężarówek, podróżników zaś namawia się do przedzierania przez dżunglę bez żadnego ekwipunku. Czasami wysyła się też w podróż celebrytów, żeby na własnej skórze poznali surowość azjatyckiego słońca i poczuli ostrość tamtejszych potraw. Wiedza o regionie – jego historii, kulturze i zabytkach – schodzi na drugi czy nawet trzeci plan.

Publikacja: 16.10.2020 18:00

Marudzenie jako forma sztuki

Foto: Netflix

Nie inaczej jest w produkcji dokumentalnej, jak „Jack Whitehall: Podróże z moim ojcem", której czwarty sezon zadebiutował właśnie na Netfliksie. Tytułowy bohater nie jest żadnym podróżnikiem. To popularny angielski komik i stand-uper, którego najnowszy film – disnejowska superprodukcja „Jungle Cruise" – z uwagi na astronomiczny budżet trafi do kin dopiero po wygaśnięciu pandemii. Jack w dzieciństwie nie miał zbyt dobrego kontaktu ze swoim ojcem. Michael Whitehall pracował wówczas jako producent telewizyjny i agent gwiazd. Zawiadował karierami Judi Dench czy Colina Firtha, aktywnie wspierał Partię Konserwatywną i nie miał czasu dla swoich dzieci. Kiedy Jack się urodził, ten rasowy angielski dżentelmen zbliżał się już do pięćdziesiątki i nie miał najmniejszej ochoty na zmienianie pieluch czy zabawę w Indian.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka