Naukowcy: Czas skończyć z pracą na roli

Po skończonej wojnie żołnierz wraca do pługa; rolnik wiosną wychodzi w pole z pługiem, cóż z tego, że już nie z konikiem i bacikiem, ale na traktorze? Niektórzy orzą jak woły; chwała temu, kto zaorze ugór. I teraz dowiadujemy się, że tego wszystkiego ma nie być? Dlaczego?

Aktualizacja: 14.10.2016 21:29 Publikacja: 13.10.2016 14:42

Leon Wyczółkowski „Orka na Ukrainie”

Leon Wyczółkowski „Orka na Ukrainie”

Foto: Wikipedia

Badacze z University of Illinois przewertowali 62 prace naukowe dotyczące pracy na roli na całym świecie i na tej podstawie doszli do przekonania, że dla rolnictwa bardziej korzystne będzie zaniechanie orki, zaś warunki klimatyczne, czyli globalne ocieplenie, będą sprzyjać odstawieniu pługa w kąt.

Czy naukowcy nie mają niczego lepszego do roboty niż zajmowanie się lemieszami, skibami, redlinami i podorywką? W kosmosie czają się czarne dziury, wirusy wdzierają się do komórek, sztuczna inteligencja czeka na swojego akuszera, wyliczać dalej?

Pomaganie ziemi

Dobre do czytania jest Pismo, bo dusze leczy i w swej powinności ku zbawieniu na drodze zatrzymawa; niezłe prawo, bo rzeczy zostawionych albo nabytych od szarpaniny a pastwienia się złych ludzi nad nimi obrania; niepospolita nauka lekarska, gdyż naturę naszą chorobam rozmaitym, a snać co raz nowym podległą, w cale a przynajmniej przez ułomku albo wżdy bolu wielkiego kresowi od Boga naznaczonemu oddawa. Ale cóż? Medyk li to madry, wspaniały, od pospólstwa zamniemany i snadz doświadczony; bądź prokurat albo trybunalista digestami i statuty najlepiej rzecz wywodzacy, i czasem nie gdzie sprawiedliwość, ale gdzie sprzyjajność jego, kierujący, bądź filozof w sekcie akademików, peripatetyków i stoików co nagruntowniej ufundowany; puszczę mimo geometrę, gwiazdarza, historyka, poetę i insze uczonych ludzi potomstwo, jeśli domowych rzeczy zaniecha, a obmyśliwaniem tego czym by był żyw zaniedba, głupstwem wielkim a pajęczyną jego rozum sie będzie zdobił" – tak pisał, bo tak uważał, w roku 1588 drukarz krakowski Jakub Siebeneicher.

Minęło pół tysiąclecia, ale „uczonych ludzi potomstwo" z University of Illinois żywi to samo przekonanie, dlatego nie pozostawia spraw dotyczących roli swojemu biegowi, lecz uświadamia światu, co się dzieje: w Stanach Zjednoczonych, w regionie Midwest, nazywanym regionem Wielkich Jezior, szybko rozprzestrzenia się nowy trend w rolnictwie – zaniechanie orki. W niektórych rejonach już jedna trzecia ziem uprawnych nie zaznaje lemiesza.

Czy naukowcy nie dostrzegają niczego innego poza oczywistymi korzyściami wynikającymi z takiego zaniechania, takimi jak kolosalna oszczędność paliwa (spośród wszystkich prac wykonywanych maszynowo w rolnictwie przy orce zużywa się najwięcej paliwa), czasu, który może być wykorzystany w inny sposób, na przykład na wypoczynek, naukę, rozrywkę, na podróże, słowem, na podniesienie jakości życia na obszarach wiejskich?

– Pomaganie ziemi w sprawniejszym wypełnianiu swojej funkcji umożliwi uzyskiwanie lepszych zbiorów bez obniżania ich jakości, z jednoczesnym respektowaniem wymogów ekologicznych. Tu, w Illinois, mamy gleby bardzo żyzne, są one naszym podstawowym bogactwem. Farmerzy powinni je chronić, upewniając się cały czas, czy wspólnota mikrobów w glebie pozostaje w dobrym zdrowiu – wyjaśnia na łamach specjalistycznego pisma „Soil Biology and Biochemistry" dr Stacy Zuber, autorka artykułu o wyższości nieorania nad oraniem.

O co chodzi z tym zdrowiem gleby? Czy rolnicy nic o tym nie wiedzieli od setek, ba! od tysięcy lat? „Włodarz ma rolej przykopać, jeśliże kędy jest gnój, wozić. A ma rządnie rolą i gnoje sprawować i pilnie patrzyć, aby były rządnie czynione, a na wiosnę spoorane i sprawione. Bo to on lepiej ma umieć niż pan z doktorem. Gnój rozrzucić i worywać zarazem tego dnia (...) Kędy niskie role, na jarzyny je zostawić; wszakoż niziny rowami może naprawować, zagony wysokie orać: folgując temu, aby to tam siał, czego by mógł z ornej rolej z nalepszym pożytkiem użyć. Piaski odkładać, bo im gnoju szkoda (...) Ugór orać poczynać kędy nadalszy pierwej, dla paszej, zwłaszcza kędy czas na paszą; a tam kędy zgnojone role, poślady orać dla paszej i dla sian; bo na wielu miejscach może siano posiec, toż orać (...) Kędy czworgiem albo sześciorgiem bydła orzą, tam już trzeba inaczej stanowić, patrząc jako jeden z poddanych, gospodarz dobry, zrobi, aby tak za nim każdy, wedle proporcyjej sprzężaju " – pouczał pod koniec XVI wieku Anzelm Gostomski w dziele „Gospodarstwo". Z całym szacunkiem, ale wobec setek lat doświadczeń czy aby rzeczywiście uczonym chłopstwo uczyć – orać czy nie orać?

Uczeni widzą to tak: sekretem żyzności gleby jest jej życie mikrobiologiczne. Jeden gram gleby zawiera milion różnych gatunków bakterii, sto tysięcy gatunków grzybów, tysiąc gatunków bezkręgowców, takich jak roztocza czy nicienie; pośród tego mrowia króluj dżdżownice grające główną rolę w niezwykłym spektaklu płodności, czyli żyzności gleby. Jeden metr kwadratowy zdrowej gleby powinien zawierać średnio tuzin dżdżownic. Cały ten mikrokosmos pozwala glebie oddychać, napowietrza ją, dekomponuje, rozkłada obumarłą materię roślinną i przekształca ją w odżywczą materię organiczną, ponownie wchłanianą przez rośliny.

Otóż – jak alarmują naukowcy z University of Illinois – orka zakłóca ten recykling. Owszem, odwracanie skib ma w pewnym stopniu pozytywny wpływ na życie bakteryjne, prowokując tworzenie innych, nowych środowisk życia, sprzyja nawet mnożeniu się gatunków, ale zarazem stymuluje pojawianie się bakterii wywołujących choroby roślin. Poza tym pług niszczy wrażliwą, delikatną, mikroskopijną grzybnię, bardzo potrzebną, bo pomagającą roślinom lepiej wchłaniać materię organiczną. Konkludując: siew bezpośredni do gleby, bez orki, od razu po zwykłym bronowaniu, zmniejsza różnorodność bakteryjną, ale faworyzuje gatunki zaangażowane w zwiększanie żyzności, wzmaga witalność grzybów, poprawia ich skuteczność w rozkładaniu materii organicznej.

Orać czy nie orać, oto jest pytanie

Doktor Stacy Zuber i jej koledzy z University of Illinois, chcąc mieć czyste sumienie, zadali sobie pytanie, czy zaniechanie orki, korzystne w ich stronach, ma taki sam wpływ na plony w innych regionach Stanów Zjednoczonych. Odpowiedź nie jest jednoznaczna, okazuje się, że wszystko zależy od miejscowych warunków pogodowych, od struktury gleby i podglebia, od techniki orki, stosowania bądź niestosowania pestycydów. – Metaanaliza pozwoliła nam spojrzeć na rozmaite pola w różnych częściach świata, aby sprawdzić, czy wszędzie rezultaty są podobne. Dzięki takiej metodzie badawczej uzyskaliśmy globalny ogląd. W rezultacie możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że wszędzie tam, gdzie gleba jest orana, masa mikrobiologiczna w niej zawarta i jej aktywność enzymatyczna jest mniejsza niż w glebach nieoranych – wyjaśnia dr Stacy Zuber.

Paląca kwestia pługa

Oczywiście, że fachowców trzeba słuchać, ale – na zdrowy rozum – aż trudno uwierzyć, że pług wyrządził ludzkości tyle zła od czasu, gdy „Począł Noe, mąż oracz, sprawować ziemię, i nasadził winnicę" (Księga Rodzaju, IX: 20, przekład Jakuba Wujka). Najstarsza wzmianka o pługu w Polsce pochodzi z roku 1254. Od Słowian Niemcy wzięli nazwę pługa. Niemieckie „Pflug" pochodzi z języka słowiańskiego. Nazwa pługa urobiona została od płu – płynąć, pług płynie po roli. Ale nie od razu Kraków i pług zbudowano. Zygmunt Gloger przypomina w „Encyklopedii Staropolskiej", że spośród narzędzi używanych do uprawy roli, na świecie i w Polsce, najstarsze jest radło, czyli gałąź z twardego drewna, z dobrym sękiem, którą spulchniano i pruto ziemię. Jeszcze przed półwiekiem – informował Gloger w 1903 roku – radło było u nas w powszechnym użyciu i służyło głównie do drugiej orki, czyli tak zwanej przeorywki, radlenia; pierwszą orkę wykonywano sochą lub pługiem, po odleżeniu się roli puszczano radło w poprzek skib.

Toteż nic dziwnego, że kwestia pługa wcale nie była obojętna w kręgach inteligencji polskiej. Agronom Adam Kasperowski w roku 1827 wykłada kawę na ławę:

„Anglicy zaczęli przed wszystkiemi poprawiać budowę pługa, i maiąc więcey żelaza iak drzewa do zbycia, wszystko z lanego żelaza robili bez względu na obciążenie bydła. Francia dotąd naymniey okazała pracy w poprawieniu pługa. Niemcy właściwie starali się nayusilniey poprawiać budowę pługa ażeby mnieyszą siłą i mnieyszą usługą toż samo co zwykle lub więcey orać można. W ostatnich latach pułnocna Ameryka wydała poprawne [poprawione, ulepszone] pługi przewyższaiące nawet niektóre wynalazki poprzednie".

Czas płynie, dziś nie tylko w „pułnocnej Ameryce", nie tylko wśród Niemców i Anglików „mądre a wartowne rozumy nie zdadzą się na inszy cel zmierzać, jedno na jeść, a na mieć się między inszemi lepiej"; toż samo Francuzi w Institut national de la recherche agronomique w Dijon doszli tam niedawno do wniosku, że coś jest na rzeczy z tym zaniechaniem orki i że kluczem do poprawy żyzności gleb jest dopingowanie bakterii i grzybów do rozmnażania się, a w rezultacie do zaopatrywania gleby w większą dawkę dwutlenku węgla, ponieważ węgiel jest podstawowym budulcem roślin.

„Nie dziwcie się ziomkowie, że przedsiębiorę pisać o rzeczy, która w rękach prostego oracza piastowana dotąd mało rozumuiących zatrudniała u nas rolników. Wielu sieią i zbieraią zwyczayem dawnych oyców, niewchodząc iak się maią wydatki względem pożytku lub radzi że im się cokolwiek w końcu roku zostało, żartuią z wszelkiey poprawności [poprawiania, ulepszania] narzędzi mówiąc że drzewo ziarna nie urodzi tylko rola. W innych iednak kraiach myślą iak mnieyszym kosztem więcey wyprowadzić, większy otrzymać procent z roli, i pracę zyskiem nagrodzić" – napominał wspomniany już Adam Kasperowski w dziełku „O pługu poprawnym bezkolesnym", wydanym drukiem we Lwowie przez Piotra Pillera.

Idzie nowe

Ostatnimi laty na szczęście namnożyło się w Polsce tych, co nie mają w zwyczaju żartować z „poprawionych narzędzi" i „poprawionego rolnictwa", ba! sami je poprawiają. Należą do nich między innymi zwolennicy tak zwanej permakultury. Termin ten wywodzi się z angielskiego permanent – stały, oraz kultura – w znaczeniu uprawa roli. Koryfeusz permakultury, Andrzej Młynarczyk z Pryszczowej Góry w gminie Niemce (Lubelskie), pisze o niej tak:

„Dawne kultury Indii, Mezopotamii, indiańskie oraz afrykańskie stosowały powszechnie ściółkowanie, obok innych inwazyjnych metod upraw jak wypalanie lasów lub przeorywanie gleby. Te ostatnie prowadziły po kilku latach eksploatacji do wyjałowienia terenu uprawy. Wówczas nie było problemu przeludnienia, więc uprawy przenoszono w inne miejsce. Metody inwazyjne z czasem doprowadziły do gospodarki wielkoobszarowej zmechanizowanej, posługującej się chemią. Skutki są powszechnie znane: stopniowe pustynnienie Ziemi, wyjałowienie gleby, degradacja środowiska naturalnego".

Adepci permakultury żyli dotąd w przekonaniu, że wprawdzie ściółkowanie nie stanowi alternatywy dla przemysłowych upraw rolniczych, lecz można je z powodzeniem stosować w mniejszych gospodarstwach ekologicznych, w ogrodach warzywnych i kwiatowych. „W tej metodzie współpracy z naturą gleba nie zostaje wyjałowiona, jej struktura nie podlega mechanicznemu zniszczeniu. Rozsądnie dokarmiając działkę ściółką i kompostem, możemy ją uprawiać kilkadziesiąt lat bez przekopywania".

Czy to jest requiem dla pługa? Artykuł dr Stacy Zuber o wyższości nieorania nad oraniem zamieszczony w „Soil Biology and Biochemistry", a przede wszystkim to, co już się dzieje na wielu farmach w Stanach Zjednoczonych, rzeczywiście każe myśleć o podzwonnym.

Tyle tylko, że pług, orka wrośnięte są na amen w kulturę, w tkankę języka, bez orki poeci, powieściopisarze będą upośledzeni, bezradni jak dzieci, nie mogąc opisywać nieszczęśników przygniecionych jarzmem życia (bez jarzma zakładanego na karki wołom nie można było nimi orać), albo szczęśliwców znajdujących rozkosz w zapamiętałym przeorywaniu różnego rodzaju ugorów.

Czy jest możliwe, aby za sto, dwieście lat, nie rozumiano słów piosenki śpiewanej w imieniu sekretarek przez Marylę Rodowicz, wyznającą, że jest „oraczem i lemieszem"? „Żaden pług polski cudzej nie pruł ziemi" – napominał Norwid. Ale nawet jeśli jego jeremiada w wierszu „Klątwa" nieco się zdezaktualizowała i nie brzmi już teraz ani wyzywająco, ani odkrywczo, ani nawet tylko niebanalnie, to przecież i tak trudno się pogodzić z tym, że za lat sto, może dwieście, gdy permakultura ogarnie pola od Illinois po Kazachstan i warzywniki od Kamczatki po Lubelskie, słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego znajdą się w uzupełnionym i poprawionym „Małym słowniku kultury dawnych Słowian", a brzmią tak:

„Pług rozgryza grudy bure,

Karnie dźwiga brzemię wół,

Szumne drzewa rosną w górę,

Szumne rzeki płyną w dół.

Tłustą ziemią oracz kroczy,

Płytki w niej odciska ślad,

Całym światem jego oczu

Ociężały wołu zad".

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Badacze z University of Illinois przewertowali 62 prace naukowe dotyczące pracy na roli na całym świecie i na tej podstawie doszli do przekonania, że dla rolnictwa bardziej korzystne będzie zaniechanie orki, zaś warunki klimatyczne, czyli globalne ocieplenie, będą sprzyjać odstawieniu pługa w kąt.

Czy naukowcy nie mają niczego lepszego do roboty niż zajmowanie się lemieszami, skibami, redlinami i podorywką? W kosmosie czają się czarne dziury, wirusy wdzierają się do komórek, sztuczna inteligencja czeka na swojego akuszera, wyliczać dalej?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów