Sprawiał wrażenie wycofanego: „nauczyłem się, że milczenie moje może być brane nie tyle jako umysłowa wątłość, ale frasunek przypisywany prawdziwym mędrcom". Ale to milczenie to także nieśmiałość pochodzącego z chłopskiej rodziny chłopaka, który za sprawą szczęśliwych przypadków i dobrej ludzkiej woli mógł się kształcić („chłopski syn, geniusz, na którego studia w Szkole Sztuk Pięknych zrzucali się subskrybenci z całego Królestwa i części Galicji"). W jednym z rozdziałów Fiedorczuk przedstawia Biegalskiego jako studenta zafascynowanego krakowskim dekadentem Stanisławem Przybyszewskim. Nie było to jednak zapatrzenie w swawolny tryb życia, ale w jego twórczą filozofię.