To kwestia immersji. Podczas gry człowiek zżywa się z postaciami nawet bardziej niż podczas lektury powieści. Przenosi się wręcz do wirtualnego świata i staje jego częścią. Tak jest też w przypadku „Little Hope", drugiej części cyklu „The Dark Pictures Anthology". Ta produkcja przypomina chwilami sprawnie wyreżyserowany interaktywny film animowany.
Oto grupka studentów wraz z profesorem trafia do nawiedzonego miasteczka i próbuje przetrwać noc. Gracz stara się im w tym pomóc. Od czasu do czasu podejmuje jakieś decyzje, częściej po prostu reaguje na to, co dzieje się na ekranie. Jeśli ma dobry refleks, wydostaje ich z opresji, dzięki czemu może obejrzeć kolejne animowane scenki. Czeka na niego kilka zakończeń, w zależności od tego, jakie decyzje podjął podczas zabawy.