Drzewa i mury

Wiem, że z wielu rzeczy będę musiał zrezygnować, ale chyba nigdy nie wyrzeknę się posiadania własnej biblioteki. Był początek lat 50. Mój dziadek nie odsiedział jeszcze nawet połowy wyroku skazującego go za antypaństwową działalność, kiedy w liście do dziewczyny, która za kilkadziesiąt lat miała zostać moją babcią, analizował swoją sytuację. Sytuację, w której brakowało wszystkiego, co dwudziestoparolatka może napełniać chęcią do życia. Widoków na karierę, społeczny prestiż, samorealizację. Z tego wraku roztrzaskanego o socjalistyczne skały życiorysu chciał jeszcze tylko ocalić swoją bibliotekę.

Publikacja: 07.02.2020 17:00

Drzewa i mury

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Najbardziej krępujące i najmniej trafne z pytań, jakie można usłyszeć, brzmi: „Czy przeczytałeś wszystkie książki, które masz w domu?". Ma się rozumieć, że nie. A kto odpowie inaczej, ten albo kłamie, albo jest bardzo nieszczęśliwy. Jak podróżnik, którego nieodwracalny paraliż zatrzymał w domu i jedyne, co mu pozostało, to przeglądanie starych zdjęć, przyglądanie się zawieszonym na ścianie trofeom i pamiątkom. Życie w cieniu wspomnień zamiast w świetle przygody. Bo z niczym innym jak tylko z przygodą można porównać bibliotekę.




Przygodę, która trwa, jest zawsze w trakcie, ma swoje „przedtem" i „potem". Oba równie ważne i na tych samych prawach, bo oznaczają, że jesteśmy w środku drogi. Że nic nie jest jeszcze pewne ani ostatecznie ustalone, porażki i zwycięstwa są tyle samo warte, bo dopiero kiedy to wszystko się skończy, okaże się, które z nich popchnęły nas na właściwą ścieżkę. Żadna z bibliotek, jeżeli tylko jest nią naprawdę, nie zna swojego celu. Nie działa według rozpisanego z góry harmonogramu, nie wie, ile będzie potrzebowała regałów; ile szczebli musi mieć drabina, żeby doprowadzić tego, kto się po niej wspina do jego celu. Jest najbardziej żywą ze wszystkich martwych rzeczy na tym świecie. Uważny obserwator szybko odczyta z niej, kiedy ten, do którego należy, był zakochany, czy ma dzieci, jak poważne były kryzysy, przez które przechodził, i czy udało mu się z nich ostatecznie wyjść.

Dlatego też każda ma swoje ślepe uliczki. Ścieżki, którymi całymi latami podążaliśmy zwiedzeni złymi podszeptami, pychą albo lenistwem. I one też mają w tej historii swoją rolę do odegrania. Kto chce doprowadzić swoją sprawę uczciwie do końca, ten nie ulegnie pokusie i nie usunie ich ze swoich półek. I nie chodzi tylko o to, że nie powinno się fałszować dziennika podróży. Biblioteka jest drzewem, którego korzeń i gałęzie wyrastają równocześnie. Nigdy nie można być pewnym, czy przycinając te ostatnie, w rzeczywistości nie karczuje się pierwszego. Ale zamiast drzewem może się biblioteka równie dobrze stać murem. Rosnąć pod wymiar i według planu. Rozpiski narzucanej przez modę i pozycję zajmowaną w społeczeństwie. Przestaje być lustrem, w którym przegląda się dusza, a zaczyna być autoportretem malowanym na użytek cudzych oczu; statecznym, fałszywym i szkodliwym. Bo po drzewie można się na końcu wspiąć, mur trudno przeskoczyć.

Jak długo żyje ten, kto go stawia, tak długo gwarantuje mu on bezpieczeństwo, utrwala pozycję, buduje prestiż. Jest przedsięwzięciem rodem z tego świata. A w końcu biblioteki nie znają swojego celu, dopóki go nie osiągną; jak długo się pną, tak długo nie wiedzą, czym jest światło, które daje im życie i ciągnie w górę. Są najbardziej niepraktycznym ze wszystkich przedsięwzięć; sporo kosztują, zajmują dużo miejsca i jeszcze więcej czasu. I dopiero na końcu wszystkiego okazuje się, czy doprowadziły tego, kto się po nich wspina do celu.

Ze wszystkich listów i dzienników, jakie zostały po moim dziadku, do żadnego zdania nie wracam tak często, jak do tego o bibliotece, której nie będzie potrafił sobie odmówić. Nie mógł zostawić drugiej tak wyraźnej obietnicy, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

Najbardziej krępujące i najmniej trafne z pytań, jakie można usłyszeć, brzmi: „Czy przeczytałeś wszystkie książki, które masz w domu?". Ma się rozumieć, że nie. A kto odpowie inaczej, ten albo kłamie, albo jest bardzo nieszczęśliwy. Jak podróżnik, którego nieodwracalny paraliż zatrzymał w domu i jedyne, co mu pozostało, to przeglądanie starych zdjęć, przyglądanie się zawieszonym na ścianie trofeom i pamiątkom. Życie w cieniu wspomnień zamiast w świetle przygody. Bo z niczym innym jak tylko z przygodą można porównać bibliotekę.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków