Informacja o tym, że posada Vukovicia jest zagrożona, pojawiła się już w niedzielę wieczorem. Dzień wcześniej Legia przegrała trzeci w tym sezonie mecz na własnym boisku, a na tle Górnika Zabrze wyglądała jak zebrana naprędce drużyna, nie mistrz Polski. – Tak grać nie wolno – denerwował się trener Vuković.
Nie spodziewał się chyba, że to będą jego pożegnalne słowa. Wydawało się, że dostanie szansę na zmazanie plamy, a władze Legii wstrzymają się z decyzjami przynajmniej do czwartkowego spotkania z Dritą Gnjilane w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. Postanowili jednak nie czekać na rozwój sytuacji.
– Awans do fazy grupowej pucharów jest celem nadrzędnym. Uznaliśmy, że zmiana na stanowisku trenera pozwoli na szybszą poprawę gry drużyny – tłumaczy prezes Legii Dariusz Mioduski.
Telefony do „Fryzjera"
Czasu jest naprawdę mało, bo mecz z mistrzem Kosowa już za dwa dni, a kluczowe spotkanie z Karabachem Agdam – uczestnikiem Ligi Mistrzów w sezonie 2017/2018 –
1 października. Najpierw trzeba jednak pokonać Dritę. Gra wciąż toczy się o duże pieniądze, bo awans do LE wyceniany jest na prawie 3 mln euro, a każde zwycięstwo w fazie grupowej to dodatkowe 570 tys. (remis 190 tys.).