W zeszłym sezonie wirus rotacji toczył Legię Warszawa. Objawy były widoczne gołym okiem – dobra gra najsilniejszym składem w europejskich pucharach okupiona była cierpieniami zawodników drugiego planu na polskim podwórku. Wirus szczególnie dobrze rozwija się w zreformowanych rozgrywkach ligowych. Świadomość, że punkty w maju będą dzielone, pozwala trenerom początek rozgrywek ligowych traktować ulgowo.
Jeszcze oczywiście za wcześnie, by stawiać kategoryczną diagnozę, ale wygląda na to, że wirus zainfekował Lecha Poznań. Pierwszym beneficjentem Pogoń Szczecin, która pokonała obrońcę tytułu 2:1.
W przypadku mistrza Polski sytuacja nie jest jednak aż tak ewidentna, jak miało to miejsce w Legii (zapewne w tym sezonie niewiele się zmieni, tak można wnioskować po początku sezonu). Zespół Macieja Skorży we wtorek w Poznaniu podejmie w rewanżowym meczu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów bośniacki FK Sarajewo. W pierwszym spotkaniu Lech, kontrolując przebieg meczu i będąc zespołem lepszym oraz bardziej dojrzałym, wygrał 2:0. Kolejorz stracił jednak dwóch podstawowych zawodników – Karol Linetty i Dawid Kownacki musieli opuścić boisko jeszcze w pierwszej połowie i wiadomo było, że Skorża nie będzie mógł z nich skorzystać na inaugurację ekstraklasy (żaden z nich nie zagra też w rewanżu z mistrzem Bośni).
Na infekcję migdałka narzekał przed spotkaniem z Pogonią Kaspar Hamalainen, także i jego więc szkoleniowiec oszczędził. Odpoczywał podstawowy prawy obrońca – Tomasz Kędziora. W podstawowym składzie wyszedł pozyskany kilka tygodni temu właśnie z Pogoni Marcin Robak, ale w przypadku napastników wydaje się, że nie jest jeszcze jasno określone, kto – Robak czy Dennis Thomalla – jest pierwszym wyborem Skorży. Reasumując, w porównaniu z spotkaniem w Sarajewie szkoleniowiec dokonał aż pięciu zmian w wyjściowym składzie.
Szczególnie widoczny był brak Hamalainena i Linetty'ego – bez tych dwóch zawodników Lech traci niemal cały rozmach w ofensywie. To właśnie tych dwóch pomocników odpowiada za konstruowanie i różnorodność ataków Kolejorza. W spotkaniu z Pogonią odpowiedzialność próbował brać na siebie Szymon Pawłowski, ale przez to zespół był czytelny i łatwy do zatrzymania.