Po 30 kolejkach i podziale punktów Lech traci już do Legii nie 17, tylko 8 punktów, ale to wciąż za dużo, by myśleć o obronie tytułu. – Porażka przekreśli nasze szanse na mistrzostwo. Zwycięstwo przybliży nas do europejskich pucharów – mówi trener Lecha Jan Urban. Twierdzi, że większa presja ciąży na rywalach i w przypadku potknięcia zrobi się w Warszawie nerwowo.
Na razie to jednak Legia ma przewagę psychologiczną. Miesiąc temu wygrała w Poznaniu 2:0 po bramkach Nemanji Nikolicia.
– Jeśli trener Urban sobie życzy, to może przyjechać do Warszawy i podejrzeć, jak strzelam gole na treningach. Powinien bardziej przyłożyć się do swojej pracy, bo jego drużyna w ofensywie nie zachwyca – ironizował reprezentant Węgier. Urban z zaproszenia nie skorzystał. – Zawsze doceniałem umiejętności Nikolicia, ale niczego by mnie nie nauczył. Zdobywałem ładniejsze bramki od niego – odpowiedział.
Prowadzący Legię Stanisław Czerczesow przekonuje, że mecz w Poznaniu to historia. – Co prawda piękna, ale już historia. Zaczęła się nowa liga – zapewnia Rosjanin. W piątek będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników oprócz kontuzjowanego Tomasza Jodłowca. Do składu wraca zawieszony za kartki Ariel Borysiuk.
Gorzej wygląda sytuacja w Lechu. Treningi wznowili w tym tygodniu Szymon Pawłowski, Dawid Kownacki, Sisi i Kebba Ceesay, ale ich występ przy Łazienkowskiej stoi pod znakiem zapytania. Gotowi do gry nie są wciąż Marcin Robak, Gergo Lovrencsics i Maciej Wilusz.