Oglądając w sobotę mecz Śląsk – Lechia, widziałem dwóch trenerów, którzy wiedzą, czego chcą. Jacek Magiera i Piotr Stokowiec mają już dość doświadczenia i wiedzy, by budować z sukcesami drużyny ligowe. Magiera mógł to zrobić już wcześniej, ale brutalnie przerwano mu pracę w Legii. Stokowiec chyba zdołał przekonać szefów Lechii, że nadmierna rotacja graczy i promowanie ich kosztem drużyny się nie opłaca. W rezultacie Lechia może zakończyć rozgrywki na podium. Śląsk też jest na dobrej drodze.
Mecz Śląsk – Lechia chciało się oglądać, widać było, że zawodnicy grają według planów opracowanych przez trenerów, a nie biegają bezładnie i nie kopią piłki, byle dalej. Ale, jak to w piłce bywa, można planować, analizować możliwości swoje i przeciwnika, ale nie można przewidzieć, że czołowy gracz, z przeszłością w reprezentacji Polski, Club Brugge i Sankt Pauli odda piłkę przeciwnikowi. To właśnie przydarzyło się Waldemarowi Sobocie, co kosztowało Śląsk stratę bramki i punktów.
Gola dla Jagiellonii w meczu z Cracovią strzelił 20-letni Bartosz Bida, bramka dla Pogoni w meczu z Wisłą Płock padła po akcji dwóch młodzieżowców. Podawał Kacper Kozłowski, głową strzelił Adrian Benedyczak. W Krakowie zobaczyliśmy coś niezwykłego: stoper Rakowa Kamil Piątkowski przebiegł z piłką przez pół boiska, wiślacy nie wiedzieli, kto ma go zaatakować, i nikt tego nie zrobił. Piątkowski podał do Marcina Cebuli, a ten strzelił zwycięską bramkę. Sami młodzi Polacy, a Kozłowski i Piątkowski niedawno debiutowali w reprezentacji. Czyli – jest nadzieja.