W niedawnym wywiadzie dla "France Football" Kylian Mbappe opowiadał, że w PSG tylko pomaga Neymarowi. Ale na boisku robi wszystko, by temu zaprzeczyć. To on wprowadził drużynę do ćwierćfinału, strzelając cztery gole Barcelonie, gdy Brazylijczyk leczył kontuzję. A w Monachium zanotował w Champions League kolejny wielki wieczór.
Zegar wskazywał dopiero trzecią minutę, kiedy po akcji z Neymarem posłał piłkę między nogami Manuela Neuera. Trener Hansi Flick przed meczem chwalił swojego bramkarza, który w ubiegłorocznym finale w Lizbonie przyłożył rękę do zwycięstwa Bayernu. W środę Neuer - w przeciwieństwie do czyniącego cuda w bramce paryżan Keylora Navasa - nie był jednak najmocniejszym punktem zespołu. Ale to nie on, tylko obrońcy zawinili przy drugim golu, próbując zastawić nieudaną pułapkę ofsajdową. Znów w rolę asystenta wcielił się Neymar, a Marquinhos trafił na 2:0.
Bayern ruszył do ataku i jeszcze przed przerwą straty zmniejszył zastępujący Lewandowskiego Eric Maxim Choupo-Moting, a kiedy w 60. minucie wyrównał Thomas Mueller, wydawało się, że gospodarze już tego spotkania nie przegrają. Wystarczyła jednak kontra zakończona sprytnym strzałem Mbappe oraz świetne interwencje Navasa, by PSG wróciło do domu z solidną zaliczką.
Rewanż za sześć dni. Już wiadomo, że bez Lewandowskiego, który w przedmeczowej rozmowie z telewizją Sky przyznał, że nie zdąży się wyleczyć i jego występ jest wykluczony. Bayern stoi pod ścianą, ale w Paryżu jeszcze sporo może się wydarzyć.
Bliżej półfinału jest Chelsea - po zwycięstwie 2:0 nad Porto. Wyjazdowym, choć oba mecze ze względu na pandemiczne restrykcje w podróżowaniu przeniesiono do Sewilli.