Miliard na państwowe skrzydła

Uruchomiona niedawno Polska Grupa Lotnicza to podwójna mistyfikacja za pieniądze z Funduszu Reprywatyzacji.

Publikacja: 24.10.2018 21:00

Miliard na państwowe skrzydła

Foto: Fotolia

10 października państwowa Polska Grupa Lotnicza (PGL) oficjalnie objęła udziały czterech wchodzących w jej skład spółek, w tym Polskich Linii Lotniczych LOT. Powołanie holdingu ma służyć mocarstwowym planom, jakie rząd PiS ma wobec państwowego przewoźnika, który dzięki temu – a także dzięki wybudowaniu Centralnego Portu Komunikacyjnego – ma być zdolny do konkurowania z europejskimi gigantami.

Mamy tutaj do czynienia z podwójną mistyfikacją. Po pierwsze, mistyfikacją jest twierdzenie, że państwowy moloch niczym nie różni się od prywatnego holdingu. Po drugie, mistyfikacją jest twierdzenie, że ów państwowy moloch będzie służył czemukolwiek innemu, niż stworzeniu zamkniętego układu z udziałem państwowych spółek, w ramach którego jedne państwowe podmioty płacą za błędy innych.

Rachunek polityczny zamiast ekonomicznego

Rafał Milczarski, prezes LOT i PGL, wysunął argument, że „na podobnej zasadzie [jak PGL] na rynku lotniczym działa wiele skonsolidowanych grup kapitałowych, np. Lufthansa, Air France, KLM czy IAG".

To pierwsza mistyfikacja, bo Milczarski pominął zasadniczy fakt: wszystkie wymienione przez niego grupy mają przewagę kapitału prywatnego, a ich akcje znajdują się w obrocie giełdowym. Absurdem byłoby założenie, że PGL nie będzie trapiona przez wszelkie bolączki państwowych spółek: że nie będzie służyła rozdawaniu synekur zasłużonym działaczom partyjnym albo że nie będzie kierowała się rachunkiem politycznym zamiast ekonomicznego.

Marzenia o autarkii

Drugą mistyfikacją jest argument za stworzeniem w ramach PGL firmy leasingowej. To przede wszystkim na powołanie tej firmy ma zostać przeznaczona kwota 1,2 mld złotych, jaką Polska Grupa Lotnicza otrzymała jako kapitał zakładowy z budżetu państwa.

Milczarski w kontekście powołania PGL Leasing stwierdził: „Dotychczas z racji braku polskiego podmiotu zajmującego się taką działalnością te zyski zostawały poza granicami naszego kraju. Utworzenie nowej firmy leasingowej wewnątrz PGL pozwoli na pozostawienie tych środków w krwiobiegu polskiej gospodarki".

Tego typu marzenia o autarkii są charakterystyczne dla ludzi związanych z obecnym obozem rządzącym. W wypadku PGL mamy jednak do czynienia z wypowiedzią prezesa grupy, który powinien kierować się rachunkiem ekonomicznym, a nie troszczyć się o mityczny „krwiobieg polskiej gospodarki".

Chociaż wciąż nie znamy szczegółów przyszłego działania PGL Leasing, to możemy podejrzewać, że plan powołania takiej spółki wynika ze struktury floty LOT, który w zasadzie nie ma własnych samolotów. Z 54 maszyn, jakimi dysponował na koniec 2017 roku, tylko trzy posiadał na własność.

Zobowiązania LOT z tytułu leasingu finansowego wynosiły na koniec 2017 roku 1,9 mld złotych, a więc prawie pięć razy więcej niż kapitał własny przewoźnika (394 mln złotych). Z kolei za dzierżawienie samolotów w ramach leasingu operacyjnego LOT w ubiegłym roku zapłacił 277 mln złotych. A zatem kolejne transakcje leasingu prawdopodobnie oznaczałyby dla polskiego przewoźnika istotny wzrost kosztów.

Co powie Bruksela

Zapowiedź, że powołanie PGL Leasing ma służyć pozostawieniu pieniędzy „w krwiobiegu polskiej gospodarki", sugeruje, że celem tego rozwiązania jest to, by LOT mógł brać samoloty w leasing od spółki należącej do tej samej grupy. Jedynym wyzwaniem wydaje się to, by cały schemat wprowadzić w życie w sposób niebudzący zastrzeżeń Komisji Europejskiej, bo LOT niedawno otrzymał pomoc publiczną. W 2012 roku został zasilony z państwowego budżetu kwotą 527 mln złotych.

Góra pieniędzy do dyspozycji

Powstanie firmy leasingowej w ramach PGL odróżniałoby polski holding od innych europejskich linii lotniczych, które biorą samoloty w leasing od niezależnych komercyjnych firm leasingowych. W wypadku PGL działalność leasingowa stałaby się właściwie działalnością podstawową, na co wskazuje wysokość kapitałów własnych spółek wchodzących w skład grupy. PGL Leasing ma dysponować miliardem złotych, podczas gdy kapitał własny LOT-u to niecałe 400 mln złotych.

Przy okazji powołania PGL trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Wpłata kwoty 1,2 mld złotych na kapitał zakładowy PGL to kolejny przykład niezgodnie z pierwotnym przeznaczeniem wykorzystania przez rząd środków z Funduszu Reprywatyzacji. W założeniu środki z tego funduszu miały iść na cele związane z zaspokajaniem roszczeń byłych właścicieli mienia przejętego przez Skarb Państwa.

W 2017 roku na rozbudowę państwowego sektora z Funduszu Reprywatyzacji wydano jednak kwotę większą, niż wspomnianą. Łączne wydatki na ten cel wyniosły bowiem ponad 2,1 mld złotych. W tym samym roku na zaspokojenie roszczeń byłych właścicieli, czyli na pierwotny cel działalności funduszu przeznaczono zaledwie 121 mln złotych. W konsekwencji stan FR obniżył się z 4,8 mld złotych na początku 2017 r. do 3,2 mld złotych na koniec roku. W dokonywaniu wydatków sprzecznych z pierwotnym przeznaczeniem rządzącym nie przeszkadza wcale, że kwota obecnie dochodzonych roszczeń reprywatyzacyjnych przekracza wartość aktywów Funduszu Reprywatyzacji.

Marcin Zieliński jest ekonomistą Forum Obywatelskiego Rozwoju

10 października państwowa Polska Grupa Lotnicza (PGL) oficjalnie objęła udziały czterech wchodzących w jej skład spółek, w tym Polskich Linii Lotniczych LOT. Powołanie holdingu ma służyć mocarstwowym planom, jakie rząd PiS ma wobec państwowego przewoźnika, który dzięki temu – a także dzięki wybudowaniu Centralnego Portu Komunikacyjnego – ma być zdolny do konkurowania z europejskimi gigantami.

Mamy tutaj do czynienia z podwójną mistyfikacją. Po pierwsze, mistyfikacją jest twierdzenie, że państwowy moloch niczym nie różni się od prywatnego holdingu. Po drugie, mistyfikacją jest twierdzenie, że ów państwowy moloch będzie służył czemukolwiek innemu, niż stworzeniu zamkniętego układu z udziałem państwowych spółek, w ramach którego jedne państwowe podmioty płacą za błędy innych.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację