Unia i USA są skazane na współpracę

Wystarczyło zaledwie pół roku prezydentury Donalda Trumpa, by relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską pogorszyły się w sposób bezprecedensowy – pisze wiceprezydent Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 04.07.2017 20:16

Deklaracja o wycofaniu się USA z porozumienia klimatycznego oraz dyplomatyczny afront, jaki prezydent Trump zrobił przywódcom podczas szczytu NATO w Brukseli, doprowadziły do przesilenia, po którym niemiecka kanclerz otwarcie przyznała: Europa musi liczyć sama na siebie. Czy rzeczywiście? Moim zdaniem nie.

Choć politycy po obu stronach Atlantyku używają coraz ostrzejszego języka to, moim zdaniem, jest to ciągle polityczna gra. Ameryka i Unia są skazane na współpracę – powiązania gospodarcze i wspólnota podstawowych wartości, która łączy nasze społeczeństwa, są dużo silniejsze niż przejściowe – nawet wyraziste – polityczne nieporozumienia.

Zbieżne interesy biznesu

Statystyki mówią same za siebie. Stany Zjednoczone i Unia Europejska to w sumie połowa całego światowego PKB i prawie jedna trzecia światowej wymiany handlowej. Amerykańskie inwestycje w UE są trzykrotnie większe niż inwestycje USA w Azji.

Unia Europejska zainwestowała w Stanach osiem razy więcej niż w Indiach i Chinach razem wziętych. Mimo rosnącej potęgi gospodarczej Chin, mimo że państwa BRICS zyskują na znaczeniu, USA i UE wciąż kształtują globalną gospodarkę.

Interesy amerykańskiego i europejskiego biznesu są dużo bardziej zbieżne niż polityczne wizje na obu kontynentach. Widać to było wyraźnie w liście prezesów amerykańskich firm, którzy apelowali do swojego prezydenta, by ten nie wycofywał się z porozumienia klimatycznego zawartego w Paryżu. Amerykańscy przedsiębiorcy rozumieją, że przyszłość gospodarki to m.in. zielone technologie, cyfrowa rewolucja oraz ambitne porozumienia handlowe.

Paradoksalnie w poprawie stosunków z USA może pomóc Kanada, a dokładnie umowa handlowa pomiędzy UE a Kanadą, zwana CETA, która właśnie wprowadzana jest w życie. Jeśli okaże się ona sukcesem (w co nie wątpię) to amerykańscy przedsiębiorcy dostaną kolejne argumenty, by lobbować na rzecz zbliżenia z Europą. To dałoby szanse na powrót do negocjacji w sprawie umowy handlowej między USA i UE.

Polska dyplomacja będzie bez wątpienia chciała maksymalnie wykorzystać czwartkową wizytę Donalda Trumpa w Warszawie, zarówno do realizacji swoich celów w polityce międzynarodowej, ale także jako element polityki krajowej. Przestrzegałbym jednak przed próbą „rozgrywania" bliższych relacji bilateralnych z USA w relacjach z pozostałymi państwami członkowskimi Unii. Żaden z krajów UE (nawet największe gospodarczo Francja i Niemcy), nie będzie miał silniejszej pozycji negocjacyjnej z USA niż cała wspólnota.

Próby „przypodobania się" Amerykanom i wynegocjowania lepszych warunków bilateralnych kosztem innych państw UE są z góry skazane na niepowodzenie. Krótkoterminowo mogą być może przynieść korzyści, ale długoterminowo byłyby katastrofą.

Przekonała się o tym zresztą premier Wielkiej Brytanii Theresa May. Jej styczniowa wizyta w Waszyngtonie i dobre relacje z USA miały być kartą przetargową w negocjacjach na temat Brexitu. Efekt był, zdaniem komentatorów, odwrotny: wizyta zamiast ją wzmocnić, dodatkowo ją osłabiła.

Więzi trudne do zerwania

Oczywiście każdy kraj Unii Europejskiej ma w relacjach z USA także swoje, krajowe interesy (dla polskich obywateli to wciąż np. kwestia wiz), ale tematy takie, jak bliższa współpraca gospodarcza czy militarna, powinny być realizowane przede wszystkim na poziomie UE oraz na poziomie NATO. UE28 (a nawet UE27) jest dużo silniejszym partnerem negocjacyjnym dla USA.

Polska powinna być konsekwentnie orędownikiem bliższych relacji z USA na forum Unii Europejskiej i powinna aktywnie pracować na rzecz lepszej współpracy w ramach sojuszu północnoatlantyckiego – w ten sposób możemy dalej wzmacniać naszą pozycję bliskiego sojusznika USA w Europie.

Unia i Stany Zjednoczone są „skazane" na współpracę. Łączy nas dużo więcej niż tylko interesy. To unikalna historyczna wspólnota wartości, takich jak demokracja czy poszanowanie praw człowieka. Rosja czy Chiny wciąż są dalekie od spełniania standardów, które po obu stronach Atlantyku są traktowane jako oczywiste. Nawet najbardziej nieprzewidywalni politycy nie będą w stanie zerwać tych więzi.

Jacek P. Krawczyk jest przewodniczącym Grupy Pracodawców Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EKES) w Brukseli, wiceprezydentem Konfederacji Lewiatan oraz przewodniczącym Komisji Monitorującej Stosunki Transatlantyckie w EKES

Deklaracja o wycofaniu się USA z porozumienia klimatycznego oraz dyplomatyczny afront, jaki prezydent Trump zrobił przywódcom podczas szczytu NATO w Brukseli, doprowadziły do przesilenia, po którym niemiecka kanclerz otwarcie przyznała: Europa musi liczyć sama na siebie. Czy rzeczywiście? Moim zdaniem nie.

Choć politycy po obu stronach Atlantyku używają coraz ostrzejszego języka to, moim zdaniem, jest to ciągle polityczna gra. Ameryka i Unia są skazane na współpracę – powiązania gospodarcze i wspólnota podstawowych wartości, która łączy nasze społeczeństwa, są dużo silniejsze niż przejściowe – nawet wyraziste – polityczne nieporozumienia.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację