Żeby nie było, prof. Leonard Etel jest słusznie ceniony jako specjalista prawa podatkowego. Jednak od samego początku prace komisji obarczone były grzechem pierworodnym – brakiem w jej składzie przedstawicieli tych, do których normy podatkowe są kierowane, czyli podatników. Są, owszem, doradcy podatkowi, ale oni mają inne interesy. W interesie podatnika jest to, by płacenie podatków było jak najmniej kłopotliwe, by postępowań podatkowych przeciwko niemu było jak najmniej. Doradcy podatkowi są zainteresowani, by było ich jak najwięcej. Wiem coś o tym, sam się zajmuję doradztwem podatkowym. Ale, na szczęście, nie tylko. Nowa ordynacja ma 700 artykułów. Uzasadnienie do niej liczy 500 stron. To wszystko jest skierowane do mnie jako doradcy, a nie do mnie jako przedsiębiorcy.

Można odnieść wrażenie, że komisja kodyfikacyjna pracowała nad „dalszym udoskonalaniem ustroju podatkowego" – tak jak onegdaj udoskonalano ustrój socjalistyczny. Tymczasem podatnicy w odróżnieniu od teoretyków prawa podatkowego, sędziów i doradców podatkowych uważają, że trzeba zmienić „ustrój podatkowy", który nie działa albo raczej działa na szkodę podatników – jak kiedyś działał ustrój socjalistyczny.

Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju wiceminister finansów Paweł Gruza mówił, że jego resort „bardzo pozytywnie ocenia prace komisji". Jego zdaniem to „wzorcowy proces legislacji". Jak resort finansów coś dobrze ocenia, to podatnikom powinna się zapalić czerwona lampka ostrzegawcza. Od razu przypomniał mi się poprzedni „wzorcowy proces legislacyjny" – tak mówiono w Sejmie podczas debaty nad kodeksem spółek handlowych. Trzeba było uchwalić jego nowelizację, jeszcze zanim wszedł w życie. A potem były kolejne, bo sam proces legislacji był co prawda „wzorcowy", ale nie brał pod uwagę realiów, w jakich spółki te funkcjonowały.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady Warsaw Enterprise Institute