NBP będzie następny w kolejce do walca?

Przy wyraźnie osłabionej roli Trybunału trudno będzie obronić niezależność banku centralnego, jeśli podjęte zostaną próby jej ograniczenia.

Publikacja: 11.01.2016 20:00

NBP będzie następny w kolejce do walca?

Foto: Fotorzepa, Malgorzata Pstrągowska

W odróżnieniu od najważniejszych banków centralnych świata NBP nie był dotąd zmuszony do zastosowania tzw. niekonwencjonalnych narzędzi polityki pieniężnej. Jak gdyby zazdroszcząc tym bankom, prof. Marek Belka postanowił, że przynajmniej jego wypowiedzi jako prezesa NBP powinny być coraz bardziej niekonwencjonalne. W normalnych, nudnych czasach byłyby one może nawet intelektualnie odświeżające. W nienormalnych i elektryzujących czasach „dobrej zmiany" wypowiedzi te stają się niebezpieczne.

W jednym z ostatnich wywiadów w TVN 24 sam zresztą przyznał, że za podobne wypowiedzi szefowa Fedu Janet Yellen „zostałaby ofuknięta". Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom prof. Marka Belki, warto go więc „ofuknąć", tym bardziej że zagrożenia dla właściwego umiejscowienia banku centralnego w porządku instytucjonalnym gospodarki rynkowej są w Polsce nieporównywalnie większe niż w Stanach Zjednoczonych.

Ważna niezależność banku centralnego

Z innego wywiadu prof. Marka Belki („Gazeta Wyborcza" z 11 XII 2015) wynika, że nie chce on dostrzec powagi nowej sytuacji, w jakiej po wyborach znalazła się instytucja, którą kieruje w potrójnej roli (jako przewodniczącego RPP, jako przewodniczącego zarządu NBP oraz jako prezesa NBP). Co więcej, podstawowy jego argument jest logicznie i merytorycznie niespójny, co w wypowiedziach prezesa jest pewnym novum. Nie można bowiem nie mieć zdania lub unikać odpowiedzi na pytanie, czy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego została złamana konstytucja, a jednocześnie mówić, że „muszę dbać o instytucję, którą kieruję, i o to, żeby opinia publiczna rozumiała, na czym polega niezależność banku centralnego".

To, co się dzieje wokół Trybunału, jest niezwykle ważne dla NBP z dwóch powodów. Po pierwsze, przy wyraźnie osłabionej roli Trybunału trudno będzie obronić niezależność banku centralnego, jeśli podjęte zostaną próby jej ograniczenia. Po drugie, działania wobec Trybunału pokazują, jak skutecznie można ograniczyć niezależność instytucji, która wydawałoby się jest w naszym porządku konstytucyjnym nienaruszalna. Nawet jeśli prof. Belka nie jest ekspertem od prawa konstytucyjnego, to powinien starać się nim jak najszybciej zostać, zamawiając ekspertyzy w kraju i za granicą, gdyż nietrudno przewidzieć, że NBP będzie kolejnym ważnym celem instytucjonalnej konkwisty PiS.

Zamiast jednak poświęcić resztę wywiadu wyjaśnieniu opinii publicznej, jak w okresie wychodzenia z kryzysu światowego należy interpretować niezależność banku centralnego i jego optymalną politykę, prezes NBP wchodzi w rolę komentatora, a nawet obrońcy działań rządu. Jeśli z jakichś powodów czuje taką potrzebę, byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby robił to z perspektywy profesora ekonomii, a nie byłego polityka i ministra finansów, który solidaryzuje się z obecnym. Wówczas raczej trudno byłoby mu uznać decyzję o nowelizacji budżetu za „normalne nim zarządzanie".

Identyfikacja prezesa banku centralnego ze stanowiskiem rządu jest w niektórych miejscach tak silna, że pisze on o proponowanych zmianach w polityce podatkowej w liczbie mnogiej – „nadepniemy na odcisk prawie wszystkim". Sformułowanie to znalazło się zresztą w tytule wywiadu i, nie znając jego treści, należałoby zakładać, że prezes NBP ma na myśli restrykcyjną politykę pieniężną i makroostrożnościową, za które odpowiada.

Z punktu widzenia troski o niezależność NBP w obecnej sytuacji jeszcze bardziej zaskakujące jest spostrzeżenie prezesa, że „to niedobrze, jak jest za dużo ośrodków decyzyjnych w sprawach gospodarczych". Żeby sprawa była jasna: dobre relacje z rządem i z innymi instytucjami (przede wszystkim z nadzorem finansowym) są dla banku centralnego bardzo ważne, a w czasie kryzysu finansowego ścisła współpraca jest wręcz nieodzowna. Jak jednak zwracają uwagę wybitni specjaliści (m.in. prof. Alan Blinder), po ustąpieniu kryzysu musi nastąpić zmiana charakteru współpracy i powrót do tradycyjnie rozumianej niezależności banku centralnego.

1 października 2015 r. weszła w życie ustawa o nadzorze makroostrożnościowym nad systemem finansowym i zarządzaniu kryzysowym w systemie finansowym. Określa ona zasady współpracy oraz podziału kompetencji między członkami Komitetu Stabilności Finansowej, którego pierwsze posiedzenie według nowej formuły niedawno się odbyło. To są właściwe ramy i tematy do współpracy, w których nie mieszczą się faworyzowane ostatnio przez prezesa NBP zagadnienia różnic dochodowych w Polsce oraz rozwiązań płacowo-socjalnych.

Wyzwanie dla nowych członków RPP

Zamazywanie miejsca i zadań NBP w strukturze instytucjonalnej gospodarki jest niefortunne szczególnie w okresie, gdy już niedługo zostaną powołani nowi członkowie RPP. Od ich kompetencji i jakości wykonywanej przez nich pracy zależeć będzie to, czy w najbliższych latach uda się zachować w Polsce stabilność makroekonomiczną i finansową. Dlatego w ostatnich miesiącach w wystąpieniach publicznych prezes Marek Belka zamiast solidaryzowania się z nowym rządem powinien był skupić się na kilku sprawach o żywotnym znaczeniu dla kierowanej przez niego instytucji.

Powinien wyjść od pokazania, jak bardzo skomplikowana jest i będzie w najbliższych latach sytuacja w gospodarce światowej i w jaki sposób zachodzące w niej procesy mogą stanowić zagrożenie dla stabilności i wzrostu polskiej gospodarki. A jest się czego obawiać. Jak w swojej najnowszej książce pisze wybitny brytyjski ekonomista Adair Turner, kraje będą stały przed niemożliwym do uniknięcia wyborem między niestabilnością finansową i makroekonomiczną a suboptymalnym, powolnym wzrostem. Inaczej mówiąc, chodzić będzie o wybór między nawracającymi kryzysami finansowymi a tzw. sekularną stagnacją.

Przedstawienie trudnych dylematów, przed którymi znajdzie się bank centralny, pozwoliłoby prezesowi Markowi Belce sformułować wysokie oczekiwania co do poziomu merytorycznego oraz apolityczności przyszłych członków RPP. Te wysokie oczekiwania stają się szczególnie uzasadnione, gdyż w nowej konfiguracji politycznej perspektywa członkostwa w strefie euro jeszcze bardziej się oddaliła.

Nie jest poza tym jasne, jak na „dobrą zmianę" zareagują rynki finansowe oraz polscy konsumenci i inwestorzy – czy większe jest ryzyko powrotu wyższej inflacji czy przekształcenia się „dobrej" dotychczas deflacji w „złą". Właściwa ocena tych zagrożeń będzie wymagać od członków Rady szczególnej wnikliwości. Należało też dlatego często przypominać, jak brzmi tekst przysięgi składanej przed objęciem funkcji członka Rady.

Strażnik ciągłości misji

Przez swoje wystąpienia prezes Marek Belka powinien stwarzać sprzyjający klimat do tego, aby środowiska naukowe, zawodowe i dziennikarskie oraz organizacje społeczne współuczestniczyły w wyłanianiu najlepszych kandydatów do RPP, co ułatwiłoby Sejmowi, Senatowi i prezydentowi dokonania właściwego wyboru. Ponieważ kadencja prezesa NBP nie pokrywa się z kadencją RPP, należałoby oczekiwać, że to właśnie prof. Marek Belka będzie strażnikiem ciągłości misji banku centralnego oraz stabilności jego zasobu kadrowego.

Działań tych, jak można sądzić po jego publicznych wystąpieniach, prof. Marek Belka właściwie nie podjął. Problem jednak pozostaje i warto się zastanowić, jak przy uwzględnieniu czekających Radę wyzwań mógłby wyglądać jej optymalny skład. Nie chodzi oczywiście o konkretne nazwiska, lecz o pewne proporcje w jej składzie.

Wydaje się, że kluczowe znaczenie mają dwa powiązane ze sobą kryteria. Pierwsze dotyczy proporcji między specjalistami w zakresie stabilności makroekonomicznej oraz stabilności finansowej.

Warto przypomnieć, że cel w postaci „działania na rzecz stabilności krajowego systemu finansowego" znalazł się w ustawie o NBP dopiero w 2008 r. Niemniej od czasu obecnego kryzysu obydwa te obszary traktuje się jako równoprawne filary bankowości centralnej, co powinno też znaleźć odbicie w przysiędze składanej przez członków RPP.

Drugie kryterium wyznacza tradycyjny podział na „gołębie" i „jastrzębie", czyli osoby przykładające relatywnie większą wagę do krótkookresowego wzrostu bądź też do stabilności cen. Przy uwzględnieniu pierwszego kryterium ten drugi podział staje się obecnie mniej klarowny, ponieważ dana osoba może być „gołębiem" w zakresie polityki makroekonomicznej, ale „jastrzębiem" w zakresie polityki makroostrożnościowej (stabilności finansowej) lub odwrotnie. Z badań wynika, że ciała kolegialne o zróżnicowanych preferencjach indywidualnych podejmują lepsze decyzje. Ważne więc, aby przyszła Rada nie miała poglądów homogenicznych, co niestety przy obecnym układzie władzy politycznej i sposobie selekcji kandydatów wydaje się mało prawdopodobne.

Prezes Marek Belka ma przed sobą kilka niezwykle ważnych i trudnych miesięcy. Przez mądre działania swoje i członków zarządu oraz dzięki świetnemu zespołowi ekspertów może znacząco pomóc wejść nowym członkom Rady w bardzo wymagający zakres obowiązków. Wszystko zależy jednak od tego, czy nowa władza zdecyduje się wyłączyć bank centralny z trasy walca drogowego i skieruje na ten odcinek „dobrej zmiany" jedynie lżejszy sprzęt.

Biorąc pod uwagę, w jaki sposób potraktowane już zostały inne niezależne instytucje państwowe, trudno tu nawet o szczyptę optymizmu. Jeśli i w tym przypadku nadrzędnym celem okaże się politycznie motywowana wymiana kadr, to publiczna wartość jednej z najlepszych i najważniejszych instytucji państwa polskiego ulegnie radykalnemu obniżeniu.

Potencjalny konflikt RPP z zarządem NBP

Przedsmak tego, co może nas niebawem czekać, mieliśmy na początku 2007 r. Najważniejsze zagrożenie wynika, moim zdaniem, z odmiennego prawnego umocowania RPP oraz Zarządu NBP. Sześcioletnia kadencja członków RPP jest określona przez konstytucję, natomiast także sześcioletnia kadencja członków zarządu ma swoje umocowanie „jedynie" w ustawie o NBP.

W normalnych warunkach nikomu nie przychodziło do głowy, by próbować łamać tę ustawę. Obecnie, w razie politycznej potrzeby, można będzie dosyć łatwo wywołać konflikt między nowo wybraną Radą a dotychczasowym zarządem i w trybie pilnym zmienić ustawę tak, aby stało się możliwe „wygaszenie" kadencji jego członków.

W ustawie można też zmienić zapis uniemożliwiający zasiadanie w Radzie dłużej niż przez jedną kadencję, dzięki czemu można próbować oddziaływać na zachowania jej członków. Rysuje się więc prawdopodobny, pesymistyczny scenariusz, w którym dosyć słaba merytorycznie, homogeniczna pod względem poglądów ekonomicznych i stosunkowo słabo odporna na naciski polityczne Rada będzie w ograniczonym stopniu skłonna wykorzystywać wiedzę pracowników NBP i w rezultacie prowadzić będzie suboptymalną politykę.

Rok testu dla gospodarek wschodzących

Jak się dosyć powszechnie ocenia (np. raport „The Economist" World in 2016), obecny rok ujawni słabości gospodarek wschodzących, nawet jeśli wcześniej zgromadziły one znaczne rezerwy dewizowe i utrzymują system płynnego kursu walutowego. Przykład Brazylii czy Turcji powinien być ostrzeżeniem, ponieważ pokazuje, że nawet jasno świecące gospodarcze gwiazdy szybko gasną w wyniku niekorzystnych zmian politycznych.

Pozostaje nadzieja, że nowa władza rozumie, co może oznaczać dla kraju i dla niej samej zdestabilizowanie gospodarki w wyniku eskalacji niekorzystnych zmian instytucjonalno-prawnych.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, był członkiem Rady Polityki Pieniężnej

W odróżnieniu od najważniejszych banków centralnych świata NBP nie był dotąd zmuszony do zastosowania tzw. niekonwencjonalnych narzędzi polityki pieniężnej. Jak gdyby zazdroszcząc tym bankom, prof. Marek Belka postanowił, że przynajmniej jego wypowiedzi jako prezesa NBP powinny być coraz bardziej niekonwencjonalne. W normalnych, nudnych czasach byłyby one może nawet intelektualnie odświeżające. W nienormalnych i elektryzujących czasach „dobrej zmiany" wypowiedzi te stają się niebezpieczne.

W jednym z ostatnich wywiadów w TVN 24 sam zresztą przyznał, że za podobne wypowiedzi szefowa Fedu Janet Yellen „zostałaby ofuknięta". Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom prof. Marka Belki, warto go więc „ofuknąć", tym bardziej że zagrożenia dla właściwego umiejscowienia banku centralnego w porządku instytucjonalnym gospodarki rynkowej są w Polsce nieporównywalnie większe niż w Stanach Zjednoczonych.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację