Czy nabici we franki dobiją sądy - komentuje Tomasz Pietryga

Spory frankowiczów z bankami mogą być największym wyzwaniem dla sądów od czasów transformacji. Sądów, będących w opłakanym stanie, przygniecionych 16 mln spraw, których czas rozpatrywania nie tylko się nie skraca, ale wręcz wydłuża.

Aktualizacja: 07.10.2019 09:53 Publikacja: 06.10.2019 18:21

Czy nabici we franki dobiją sądy - komentuje Tomasz Pietryga

Foto: Adobe Stock

Modne powiedzenie „państwo zawiodło” sprawdza się w przypadku tzw. spraw frankowiczów jak rzadko kiedy. Zawiodło przed laty, pozwalając wepchnąć 700 tys. własnych obywateli w kredytowy hazard. I to mimo istnienia instytucji nadzorujących rynki finansowe i mających chronić konsumentów, które jednak nie kiwnęły placem, aby zapobiec masowemu procederowi wciskania toksycznych kredytów na skalę niespotykaną w cywilizowanym świecie.

Państwo zawiodło również teraz, kiedy nie zrobiło nic, aby sytuację frankowiczów, mimo obietnic, rozwiązać. Uchwalona niedawno ustawa była prezentem bardziej dla banków niż samych zainteresowanych. Dopiero Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, stając po stronie klientów, wyręczył nasze państwo. Sprawę jednak otwierając na nowo, a nie zakańczając.

O tym, kto ma rację w tym bankowo-konsumenckim sporze, zdecydują sądy – te będące w opłakanym stanie, przygniecione 16 mln spraw, których czas rozpatrywania nie tylko się nie skraca, ale wręcz wydłuża. Zła organizacja, rozdęty formalizm i proceduralna sprawiedliwość – to obraz Temidy AD 2019, taki sam jak pięć czy dziesięć lat temu.

Frankowicze, kuszeni przez prawników szybkim i pewnym zwycięstwem, w tym i przyszłym roku pewnie zaleją sądy dziesiątkami, a może nawet setkami tysięcy pozwów, dobijając niewydolną sądową machinę. Ich sprawy trafią często w ręce nieprzygotowanych do rozpatrywania sporów finansowych sędziów. I powiedzmy sobie szczerze, jeżeli państwo nie wykona żadnego ruchu, aby sądownictwu pomóc, to utonie ono we frankowych pozwach. A procesy w tych sprawach nie będą trwały dwa, trzy lata, ale pięć lub dziesięć.

Państwo ma okazję dziś naprawić swoje błędy. Krokiem naprzód byłoby powołanie sądów finansowych, które zajęłyby się rozpatrywaniem takich sporów. Z powodzeniem funkcjonują one w krajach zachodnich. W Hiszpanii nie tylko skróciły czas rozpatrywania spraw, ale uczyniły proces bardziej przewidywalny. Sądzą w nich wyspecjalizowani, a nie przypadkowi, zdani tylko na opinie biegłych, sędziowie. Może lepiej sięgnąć po te sprawdzone wzorce, niż całą energię trwonić na jałowe bitwy o Sąd Najwyższy czy KRS. Frankowicze to największe wyzwanie dla sądownictwa od czasu transformacji. Ważne, aby państwo stanęło teraz za Temidą, a nie naprzeciwko niej.

Modne powiedzenie „państwo zawiodło” sprawdza się w przypadku tzw. spraw frankowiczów jak rzadko kiedy. Zawiodło przed laty, pozwalając wepchnąć 700 tys. własnych obywateli w kredytowy hazard. I to mimo istnienia instytucji nadzorujących rynki finansowe i mających chronić konsumentów, które jednak nie kiwnęły placem, aby zapobiec masowemu procederowi wciskania toksycznych kredytów na skalę niespotykaną w cywilizowanym świecie.

Państwo zawiodło również teraz, kiedy nie zrobiło nic, aby sytuację frankowiczów, mimo obietnic, rozwiązać. Uchwalona niedawno ustawa była prezentem bardziej dla banków niż samych zainteresowanych. Dopiero Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, stając po stronie klientów, wyręczył nasze państwo. Sprawę jednak otwierając na nowo, a nie zakańczając.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?