Studzińska uważa, że miejskie i państwowe organy wykazały się niekompetencją przy sprawdzaniu dokumentów, wśród których, według niej, jest także pozwolenie na budowę obiektu w obecnym kształcie - donosi Onet.pl.
Kobieta uważa też, że organy nadzoru odwlekają merytoryczne odniesienie się do jej wniosków o wstrzymanie rozbiórki, aż do jej zakończenia.
Czytaj także: Hotel Czarny Kot idzie w końcu do rozbiórki
Batalia o "Czarnego Kota" toczyła się blisko dziewięć lat. Prawomocny wyrok w sprawie tego rozbudowywanego wciąż hotelu, o wątpliwych walorach architektonicznych, zapadł w sierpniu ubiegłego roku (pierwsza decyzja sądu o rozbiórce pochodzi z 2015 r.). Na jego mocy właściciel obiektu musi zwrócić miastu nieruchomość, na której ten się znajduje. Sprawa została skierowana do egzekucji komorniczej, a 2 grudnia tego roku miasto podpisało umowę z wykonawcą rozbiórki. Ta formalnie ruszyła kilka kilka dni temu, kiedy to po odłączeniu wszystkich mediów i ogrodzeniu terenu, wjechał tam ciężki sprzęt i zaczął burzyć ściany.
Organy nie zauważyły pozwolenia na budowę?
Przez długi czas właścicielka kontrowersyjnego hotelu nie wypowiadała się publicznie w tej sprawie. Teraz, w związku z rozbiórką, postanowiła zabrać głos. "Przez niekompetencję i opieszałość sądu i urzędników, miasto i Skarb Państwa czeka proces o wielomilionowe odszkodowanie" - pisze Elżbieta Studzińska, właścicielka budynku "Czarny Kot", w oświadczeniu przesłanym Onetowi.