Tomasz Stańko: Odeszła sława światowego jazzu

Tomasz Stańko zyskał opinię jednego z najważniejszych trębaczy w historii jazzu nie tylko w Polsce, ale i w ojczyźnie tej muzyki – Ameryce.

Aktualizacja: 29.07.2018 19:55 Publikacja: 29.07.2018 19:15

Tomasz Stańko był osobowością światowego jazzu. Mieszkał w Nowym Jorku, ale uwielbiał wracać do Wars

Tomasz Stańko był osobowością światowego jazzu. Mieszkał w Nowym Jorku, ale uwielbiał wracać do Warszawy, na Powiśle

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza

„New York Times" nazwał go trębaczem wolności ducha, myśli i jazzu, a „The New Yorker" uznał za najbardziej oryginalnego i twórczego trębacza jazzowego na świecie. Z kolei recenzent amerykańskiego magazynu „Stereophile" widział w nim następcę Milesa Davisa.

Był ceniony za indywidualny styl, oryginalne brzmienie i znakomite kompozycje. Potrafił połączyć polską melancholię i chwytliwą melodykę z drapieżnymi, freejazzowymi frazami.

Stańko nie cieszyłby się takim uznaniem i sławą w świecie, gdyby nie nagrywał swoich albumów dla prestiżowej wytwórni ECM Records. Szef tej niezależnej oficyny Manfred Eicher zaproponował mu nagranie albumu „Balladyna" już w grudniu 1975 roku. Eicher znał płyty polskiego jazzu, a szczególnie cenił „Astigmatic" Krzysztofa Komedy, na której zapewne po raz pierwszy usłyszał trąbkę Stańki.

Wiele lat wcześniej niemiecki krytyk Joachim Ernst Berendt nazwał Tomasza Stańkę pierwszym w Europie trębaczem, który gra free jazz. Zanim do tego doszło, urodzony w Rzeszowie 11 lipca 1942 r. syn prawnika i nauczycielki rozpoczął naukę w podstawowej szkole muzycznej w Krakowie w klasie skrzypiec. Po wysłuchaniu koncertu kwartetu Dave'a Brubecka w klubie Rotunda w 1958 r. postanowił zostać jazzmanem. Zaczął chodzić do klubu Helikon i brał udział w jam session. Od 1959 r. uczył się grać na trąbce w średniej szkole muzycznej, by kontynuować naukę na Wydziale Instrumentalnym AM w Krakowie w klasie trąbki u prof. Ludwika Lutaka.

– Najbardziej paradoksalne jest to, że kiedy w latach 60. grałem już ze swoim kwintetem, ojciec przestrzegał, że z jazzu nie wyżyję, żebym skończył szkołę, która da mi zabezpieczenie na przyszłość i pewny zarobek – opowiadał mi w wywiadzie. – Mówił: „Poczekaj, zęby ci wypadną i co będziesz robił?". A mnie wypadły zęby i dopiero wtedy zrobiłem karierę! Na pewno patrzył przez pryzmat własnego życia, swojej młodości, kiedy muzyka nie dawała pewnego utrzymania, nie była poważana. Zawodem gwarantującym zarobek był choćby szewc. Jak się źle uczyłem, kolega ojca mawiał: „Do szewca go oddaj".

Litania

Jesienią 1962 r. razem z pianistą Adamem Makowiczem założył zespół Jazz Darings uznawany za jedną z pierwszych formacji free w Europie. Stańko pozostawał pod wpływem saksofonisty Ornette'a Colemana, a także pianisty Cecila Taylora. W 1963 r. wystąpił z kwintetem Krzysztofa Komedy na festiwalu Jazz Jamboree, co zapoczątkowało znaczącą współpracę obu muzyków. Grał też w zespole Andrzeja Trzaskowskiego. Na Jazz Jamboree '68 wystąpił w roli lidera własnego kwintetu. W 1970 r. w serii Polish Jazz ukazał się ważny album „Music For K".

Rosło uznanie dla muzyki Tomasza Stańki, który koncertował na europejskich scenach z kwartetem, w którym na perkusji grał Edward Vesala, na saksofonie Tomasz Szukalski, a na kontrabasie Peter Warren. To ten kwartet postanowił nagrać Manfred Eicher, ale zaproponował zmianę kontrabasisty na sławnego już wtedy Dave'a Hollanda. Sukces i uznanie dla tej płyty przyniosły Stańce światową sławę. Jednak na jej utrwalenie należało intensywnie pracować na zagranicznych scenach. Trębacz nagrał jeszcze dwie płyty dla Leo Records i skupił się na pracy w Polsce.

Dopiero ponowne zaproszenie od Manfreda Eichera w 1995 r. przyniosło nową falę zainteresowania muzyką Stańki w świecie. Z albumem „Litania" poświęconym muzyce Komedy i z międzynarodowym zespołem objechał najważniejsze europejskie festiwale jazzowe. Kolejna płyta „From the Green Hill" otrzymała nagrodę niemieckich krytyków i tytuł Albumu Roku 2000. Z kolei na „Soul of Things" przedstawił światu swój polski kwartet z pianistą Marcinem Wasilewskim, kontrabasistą Sławomirem Kurkiewiczem i perkusistą Michałem Miśkiewiczem. Album „Dark Eyes" (2009) nagrał ze skandynawskimi muzykami, a kolejny „Wisława" (2013) ze swoim amerykańskim kwartetem w nowojorskim studiu Avatar. Wiosną 2017 r. ukazał się ostatni album Tomasza Stańki „December Avenue" nagrany z tym samym amerykańskim zespołem, ale już we Francji.

Tomasz Stańko był też niezwykle barwną postacią. Grał drapieżnie i pięknie, a nosił się elegancko, ubierał u najlepszych krawców i szewców.

Tylko herbata

– Lubię dobre buty – wyznał mi. – Lubię też buty sportowe, teraz bardziej przywiązuję wagę do wygody. Na jakimś filmie, z akcją w środowisku Afroamerykanów, widziałem, jak koleś staje przed stertą butów, wyciąga parę, przymierza, sprawdza, czy pasują do ubrania. Ja nie mam tylu butów.

Dużo koncertował za granicą, ostatnio żył na zmianę: w Warszawie, w Podkowie Leśnej i w Nowym Jorku.

– Zawsze wracam do Polski z przyjemnością – mówił mi rok temu. – Kiedy jadę z Okęcia do domu na Rozbrat, patrzę, jak wszystko się zmienia i to jak szybko! Ale kiedy z lotniska w Nowym Jorku jadę taksówką do swojego mieszkania na Manhattanie, też czuję się podekscytowany. Polska jest w najlepszym momencie historii. Chcę być w środku tych wydarzeń. Czasem jest trochę lepiej, czasem gorzej, mamy zmiany po wyborach i różne rządy, ale nawet osiem czy dwanaście lat to jest nic w długiej perspektywie. Z wyjątkiem dynastii Jagiellonów, kiedy byliśmy potęgą, nie mieliśmy tak długiego okresu pokoju. A patrzę na to jako muzyk, bo kultura jest niezwykle ważna w życiu każdego narodu. Najczęściej spacerował po swoim ukochanym Powiślu. Tu mieszkał na ostatnim piętrze pięknej, starej kamienicy, stąd wszędzie miał blisko. Tu wracał po długich wojażach, lubił siadać w fotelu, czytać i słuchać muzyki na dobrym sprzęcie audio. W jego mieszkaniu miałem zaszczyt i szczęście przeprowadzić z nim kilka rozmów dla „Rzeczpospolitej". Był miłośnikiem herbaty, miał zawsze znakomite odmiany do degustacji. Po burzliwym, pełnym używek życiu żartował, że z używek zostawił sobie już tylko herbatę.

Na podłodze jego salonu leżały kaukaskie dywany, które wyszukiwał mu znawca, historyk sztuki. Lubił polegać na fachowcach, bo sam nim był. Przy wejściu do mieszkania trzeba było zdjąć buty, żeby tych cennych dywanów nie pobrudzić.

Manfred Eicher przysyłał mu skopiowane w studiu płyty artystów ECM Records, zanim ukazały się na rynku. Stańko miał doskonałe rozeznanie, co ciekawego dzieje się w świecie jazzu i nie tylko jazzu, słuchał też muzyki współczesnej i muzyki dawnej. W ogóle lubił sztukę: malarstwo, grafikę, literaturę. W jego salonie zawsze był rozłożony jakiś album. Zapatrzony w czarne oczy Marthy Hirsch z obrazu Oskara Kokoschki napisał utwór „The Dark Eyes of Martha Hirsch", który dał tytuł albumowi z 2009 roku. Mieszkając w Nowym Jorku, chadzał po galeriach, gdzie natknął się na ten obraz. Skomponował też „Balladę dla Bruno Schulza".

Zadymka

Kiedy odpowiadał na pytania, żywo gestykulował, czasem zaperzał się. Jeśli rozmówca miał inne zdanie niż on, przekonywał mocnymi argumentami. W czasie rozmowy często wstawał z fotela. Nie lubił długo siedzieć bez ruchu. Był człowiekiem czynu. Dlatego festiwal Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej, którego został dyrektorem artystycznym, miał tak atrakcyjny program. W organizacji pomagała mu jego córka Ania.

Cieszył się ze spotkań ze swoimi muzycznymi idolami, których mógł zaprezentować na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. Zagrał razem z Charlesem Lloydem, zaprosił Ornette'a Colemana i Roscoe Mitchella z wielkim zespołem pełnym młodych, utalentowanych muzyków, m.in. z Vijayem Iyerem. Największą radość sprawił mu jednak solowy występ legendarnego pianisty Cecila Taylora, w którego freejazzowej orkiestrze niegdyś występował. Dzięki patronatowi ECM Records jego festiwal prezentował zawsze to, co w jazzie najciekawsze. Każdego roku starał się przedstawić w Bielsku-Białej inny swój zespół. Wspaniały duet utworzył z kontrabasistą Garym Peacockiem.

Wisława

Kiedyś zapytałem sławnego amerykańskiego trębacza Dave'a Douglasa o to, co sądzi o muzyce Tomasza Stańki. Podekscytowany opowiadał, jak wielkie wrażenie zrobił na nim album „Balladyna" wydany przez ECM Records, jak silnie wpłynął na jego własny styl. Kiedy po latach zacytowałem Tomaszowi Stańce wypowiedź Douglasa, ucieszył się, choć w swej powściągliwości nie okazał tego zbytnio. Uznanie innego artysty było dla niego największą nagrodą.

Przez lata zachodziłem w głowę, dlaczego Manfred Eicher nie wydaje kolejnych płyt Stańki. Właściwy moment nastąpił dopiero w 1995 r., kiedy ECM wydał album „Matka Joanna", a dwa lata później od razu „Leosię" (dedykowaną matce) i „Litanię" z muzyką Krzysztofa Komedy. Z Komedą Stańko nagrał kultowy album „Astigmatic" (1966), doskonale czuł ducha jego muzyki. Można go nawet uważać za kontynuatora nurtu nowoczesnego polskiego jazzu, jaki Komeda zapoczątkował.

Wraz z „Litanią" nastąpił prawdziwy powrót naszego trębacza na europejskie, a następnie światowe sceny. Dziesięć kolejnych albumów wydanych w latach 1995–2017 zapisało Stańkę na stałe w historii światowego jazzu. Jeden z amerykańskich krytyków napisał, że Stańko jest współczesnym Milesem Davisem.

Tak jak Davis Stańko odkrywał młode talenty. W Polsce trio pianistę Marcina Wasilewskiego, z którym utworzył swój polski kwartet, saksofonistę Macieja Obarę i pianistę Dominika Wanię, dziś także nagrywających dla ECM Records.

W 2005 r. skomponował i nagrał album „Wolność w sierpniu" dla Muzeum Powstania Warszawskiego. Dla Muzeum Historii Żydów Polskich nagrał album „Polin" (2014). Wiosną tego roku odwołał wszystkie koncerty.

Pozostała nam jego muzyka na płytach już wydanych. Z pewnością poznamy wkrótce niepublikowane wcześniej nagrania.

„New York Times" nazwał go trębaczem wolności ducha, myśli i jazzu, a „The New Yorker" uznał za najbardziej oryginalnego i twórczego trębacza jazzowego na świecie. Z kolei recenzent amerykańskiego magazynu „Stereophile" widział w nim następcę Milesa Davisa.

Był ceniony za indywidualny styl, oryginalne brzmienie i znakomite kompozycje. Potrafił połączyć polską melancholię i chwytliwą melodykę z drapieżnymi, freejazzowymi frazami.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV
Architektura
W Krakowie rozpoczęło się 8. Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kultura
Zmarł Leszek Długosz