To jest zrozumiała decyzja selekcjonera i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Nawałce należy się szacunek za to, co zrobił dla drużyny narodowej, którą przejął w głębokim kryzysie. Jednak porażka podczas rosyjskiego mundialu była tak dotkliwa, że trudno sobie wyobrazić, by po niej selekcjoner mógł odbudować swój prestiż. Z tego jak się zachowywał już w Rosji wynikało jasno, że bierze odpowiedzialność za to co się stało i rozumie, że nowy ogień w kadrowiczach powinien wzniecić nowy trener. Inna decyzja byłaby chowaniem głowy w piasek i na szczęście Boniek i Nawałka tego nie zrobili. 

Czasu na decyzje co dalej prezes PZPN nie ma wiele. Już we wrześniu prestiżowe mecze w nowych rozgrywkach - Lidze Narodów, a wiosną początek eliminacji do mistrzostw Europy 2020. Coraz więcej jest spekulacji, że następcą Nawałki będzie trener z bliskich Bońkowi Włoch a dodatkowym argumentem za tym jest to, że w tamtejszej lidze gra coraz więcej kluczowych piłkarzy polskiej reprezentacji.

Mieliśmy niedawno trenera zagranicznego z wielkim nazwiskiem - Leo Beenhakkera i ta przygoda po dobrym początku nie zakończyła się najlepiej. Spodziewana powtórka może wynikać przede wszystkim z tego, że na polskim trenerskim rynku nie ma szkoleniowca o wystarczającym autorytecie i dorobku, by powierzyć mu ster kadry.

Adam Nawałka odchodzi godnie, jego pożegnalne wystąpienie było mądre i spokojne, kolejny raz okazało się, że to człowiek z klasą. Przyznał się do błędów, także personalnych, nie uciekał od odpowiedzialności, był do końca lojalny wobec piłkarzy, którym zaufał. Jednym słowem - pożegnanie wypadło dużo lepiej niż mundial.