W poniedziałek, 21 grudnia LOT na trasie z Warszawy do Londynu podstawił Dreamlinery zamiast Boeingów 737 i dodał jeden wieczorny rejs, oferując tym samym 772 miejsca w swoich samolotach. Dla porównania tego samego dnia lotnicza oferta na trasach z londyńskich lotnisk do Polski sięgnęła 11 tys. miejsc.
Decyzję skrytykował szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Michał Dworczyk. — Wszyscy popełniamy błędy i tę decyzję spółki traktuję właśnie w takich kategoriach — mówił w rozmowie w TVN 24.
Tyle że polski przewoźnik zrobił to całkowicie legalnie, tak samo jak zresztą Ryanair i Wizz Air, dodając rejsy z Wielkiej Brytanii do Polski. Nie było zakazu lotów na wyspy, nie było rozporządzenia, które prawnie regulowałyby tę kwestię. A przecież rząd mógł je wydać już w ostatnią niedzielę, 20 grudnia. Rząd brytyjski wprowadził obostrzenia w regionie Londynu i południowo-wschodniej Anglii z dnia na dzień z soboty 19 grudnia na niedzielę.
Natomiast polskie władze dały i pasażerom, i przewoźnikom jeden dzień (poniedziałek) na reakcję na nowe ograniczenia w ruchu z Wielką Brytanią. A informacja została przekazana przez rzecznika rządu w nocy z niedzieli na poniedziałek.
— Trzeba pamiętać o milionach Polaków, którzy są w Anglii. Cześć z nich była już w samolotach, już na lotniskach. W związku z tym, to była wypadkowa różnych przesłanek, która ostatecznie spowodowała, że rząd podjął taką, a nie inną decyzję o ograniczeniu lotów – tłumaczył Michał Dworczyk.