Oskarżenia o nielojalność, straszenie niepodpisaniem umów o pracę lub ich zerwaniem, a teraz także grożenie uznaniem wypowiadania klauzuli opt-out za narażanie życia i zdrowia pacjenta. Tak dyrektorzy szpitali starają się zniechęcić lekarzy do pracy zgodnie z kodeksem pracy (czyli 37,5 godz. w tygodniu).
– Każdy ma prawo wypowiedzieć z wyprzedzeniem umowę o pracę i powoływanie się na spowodowane zagrożenie życia pacjentów nic tu nie zmieni – mówi Wojciech Kozłowski, radca prawny z kancelarii Dentons. I dodaje, że choć masowe wypowiadania klauzuli opt-out uniemożliwia skompletowanie obsługi oddziałów i całych szpitali, nie da się udowodnić ich związku z zagrożeniem życia pacjentów ani bezprawnosci samego wypowiedzenia.
– Oczywiście przewiduję, że władza może oskarżyć lekarzy wypowiadających klauzulę o zagrożenie zdrowia i życia pacjentów, ale te działania będą miały charakter jedynie groźby faktycznej, nie uzasadnionej prawnie. A możliwość jej stosowania wynika wyłącznie z kontroli rządu nad prokuraturą – dodaje Wojciech Kozłowski. Uważa, że oskarżenie by się nie utrzymało przed sądem. Jego zdaniem oskar lekarze mogliby opowiedzieć własnym pozwem.
Jeśli w życie wejdą przepisy, które umożliwiają lekarzom dyżurowanie na kilku oddziałach jednocześnie, mogą w przypadku zgonu pacjenta oskarżyć resort o niedopełnienie obowiązku zapewnienia odpowiedniej terapii. Takie rozwiązanie zapowiedzieli w uwagach do projektu rozporządzeń specjaliści ze Związku Zawodowego Anestezjologów (ZZA).
– Tyle że gdy prokuratura kontrolowana jest przez rząd, także to oskarżenie może skończyć się niczym. Tym bardziej że były przypadki, gdy NFZ nie wypełniał obowiązku zapewnienia terapii onkologicznych i pacjenci umierali, a prokuratura umarzała postępowania mimo zgonu – zaznacza Wojciech Kozłowski.