Jak Mieszko I pokonał Niemców pod Cedynią

1040 lat temu, 24 czerwca 972 roku, Mieszko I zwyciężył wojska margrabiego Hodona w bitwie pod Cedynią

Aktualizacja: 24.06.2019 07:04 Publikacja: 24.06.2019 00:01

Jak Mieszko I pokonał Niemców pod Cedynią

Foto: Norbert Radtke (Dramburg) [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]

W związku z rocznicą zwycięstwa wojsk Mieszka I nad siłami margrabiego Hodona pod Cedynią przypominamy tekst z dodatku "Polski oręż", który ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2012 roku.


Mieszkowi woje sprawiali wrażenie, jakby nie mieli zamiaru walczyć. Hodo musiał pomyśleć, że widok jego żelaznej potęgi zachwiał duchem słowiańskiego księcia. Impet niemieckiej konnicy trafił w próżnię, Polacy zdążyli się wycofać za przewężenie drogi. Szyki niemieckie złamały się w wąskim przesmyku, ale na widok pierzchającego przeciwnika rycerze poczuli już smak rychłego zwycięstwa.

Za wcześnie! Gdy oddział Mieszka oderwał się od Niemców, rozpoczął się ruch na wzgórzach, gdzie kryły się siły Czcibora. Grad strzał spadł na rozpędzonych niemieckich jeźdźców. Po chwili na doborowe siły Hodona runęli z góry polscy tarczownicy oraz blokujący trakt na Cedynię jeźdźcy Mieszka, wsparci przez załogę grodu. Łucznicy zaś celnie razili pozostającą w tyle niemiecką piechotę. Wreszcie na skłębione i pokrwawione niemieckie szeregi spadł ostatni, nokautujący cios - od tyłu zaatakowała jazda Czcibora. Niemcy zostali osaczeni. Odwrót w stronę Odry uniemożliwiały bagna. Piechota niemiecka rozproszyła się, konni grzęźli w mokradłach, słowiańscy sojusznicy, aby ocalić głowy, prosili o łaskę. Starcie skończyło się zapewne jeszcze przed południem. Przerażony Hodo zdołał ujść z zasłanego trupami pola bitwy. Wraz z niedobitkami przedarł się za Odrę i dopiero tam mógł nieco odetchnąć.

"Upokorzona wielkość Teutonów liże ziemię, [a] wojowniczy margrabia Hodo z poszarpanymi proporcami rzucił się do ucieczki" - napisał św. Brunon z Kwerfurtu w "Świętego Wojciecha żywocie drugim" (przeł. Brygida Kürbis), oddając hołd umiejętnościom wojskowym Mieszka. A te niewątpliwie były wysokie. Tak jak w 967 roku pod Cedynią polski książę doskonale wykorzystał ukształtowanie terenu, zastosował manewry z udziałem jazdy i piechoty, a także rozumiał, jak ważne może być wykorzystanie grodu jako schronienia dla wojsk i - w razie niepowodzenia planu bitwy - punktu oporu.

Karol Bunsch w niesłychanie popularnej powieści "Dzikowy skarb" nader plastycznie przedstawił decydujący fragment bitwy:

"Skrzydła zamknęły mu zaraz odwrót i powstał wielki wir. Niemcy parli do środka, Polanie zaś przed siebie, wlokąc siedzących na nich Niemców siłą pędu jak ryś, który, wpadłszy w sieć, zerwie ją i wlecze za sobą. Za chwilę w słońcu jak grot na polańskim klinie zaświecił Ścibor (czyli Czcibor - red.) świetną zbroją na zewnątrz koliska, a za nim przez pękniętą ścianę niemiecką wysunęła się polańska jazda i pognała ku grodowi. Tyły Polan cięły się z następującymi Niemcami, lecz znużone konie niemieckie nadążyć nie mogły i Polanie oderwali się, a Niemcy wyciągniętą, bezładną kupą biegli za nimi z wielkim wrzaskiem".

Tak to mogło wyglądać.

Cesarska interwencja

Wieść o druzgocącej klęsce margrabiego rozeszła się szybko i wzbudziła wielkie poruszenie. Na niemieckich możnych padł blady strach. Wschodnie rubieże cesarstwa zostały bez obrony, istniało poważne niebezpieczeństwo buntu Słowian. Wśród rycerstwa wrzało - wszak hańbę należało pomścić. Takie nowiny zaniesiono Ottonowi I do Italii. Cesarz bał się, że Mieszko w odwecie za niesprowokowaną napaść ruszy za Odrę. Na szczęście dla Niemców polski książę wolał spacyfikować Pomorze.

Otto wezwał Mieszka I i Hodona na sąd. Pospieszył do Niemiec i zapewne jeszcze w 972 roku rozpatrzył sprawę. Treści wyroku nie znamy, możemy się tylko domyślać jego postanowień. Cała wina spadła na Mieszka, który musiał wysłać syna, Bolesława, jako zakładnika na dwór cesarski. Hodona nie spotkała żadna kara i nadal władał swą marchią. Stosunki Mieszka z cesarzem popsuły się i nie wiadomo, jak sprawy potoczyłyby się dalej, gdyby Otto nie umarł niespodziewanie 7 maja 973 roku.

Zwycięstwo Mieszka umocniło polskie wpływy na Pomorzu Zachodnim. Plemiona słowiańskie pojęły, że nie warto występować przeciwko państwu Polan. Być może wyprawa na Słowian, jaką pod koniec 979 roku podjął cesarz niemiecki Otton II, była kolejną próbą spacyfikowania groźnego przeciwnika na wschodzie. Nic nie wiadomo o jej przebiegu i można sądzić, że nie dotarła ona do ziem Mieszka.

Koniec X wieku w stosunkach polsko-niemieckich był stosunkowo spokojny. Dochodziło, co prawda, do lokalnych konfliktów z marchiami, ale nie wymagały one interwencji cesarza. Sytuacja zmieniła się dopiero za panowania Bolesława Chrobrego, następcy Mieszka I, który prowadził wieloletnie wojny z niemieckim sąsiadem.

Cedynia czy Cydzynek?

Jak to często bywa, gdy informacje źródłowe są skąpe i nieprecyzyjne, nie wiemy dokładnie, gdzie rozegrała się bitwa z 972 roku. W grę wchodzą dwie miejscowości: Cydzynek (Zehdenick) nad Hobolą, około 40 kilometrów na północ od Berlina, i Cedynia (Zehden) nad Odrą na Pomorzu Zachodnim, około 40 kilometrów na północ od ujścia Warty. Biegł tamtędy szlak z Brandenburga w kierunku Stargardu Szczecińskiego.

W przypadku Cydzynka wątpliwości budzą dwie kwestie. Miejscowość ta znajdowała się niemal w centrum terytoriów wieleckich i trudno uwierzyć, że Mieszko miałby zastawić pułapkę na oddziały margrabiego Hodona właśnie tam. Gdyby jednak książę polski zdecydował się uderzyć w tym kierunku, to odpór powinien mu dać nie Hodo, ale Dytryk jako władca Marchii Północnej, do której Cydzynek przynależał.

Dlatego bardziej prawdopodobna jest wersja, że bitwa odbyła się pod Cedynią. Potwierdza to jeszcze jedna przesłanka: według Brunona z Kwerfurtu Mieszko miał "zwyciężyć sztuką", czemu sprzyjała konfiguracja terenu w pobliżu nadodrzańskiego grodu.

W źródłach

Pierwsza informacja o bitwie pod Cedynią, niezbyt precyzyjna, chociaż obrazowa, pochodzi z napisanego około 1004 roku "Świętego Wojciecha żywota drugiego" św. Brunona z Kwerfurtu. Nieco później, w 1012 roku, swą kronikę zaczął spisywać Thietmar, biskup Merseburga, któremu o bitwie opowiadał uczestniczący w niej ojciec, graf Zygfryd: "Tymczasem dostojny margrabia Hodo, zebrawszy wojsko, napadł z nim na Mieszka, który był wierny cesarzowi i płacił trybut aż po rzekę Wartę. Na pomoc margrabiemu pospieszył wraz ze swoimi tylko mój ojciec, graf Zygfryd, podówczas młodzieniec i jeszcze nieżonaty. Kiedy w dzień św. Jana Chrzciciela starli się z Mieszkiem, odnieśli zrazu zwycięstwo, lecz potem w miejscowości zwanej Cedynią brat jego Czcibor zadał im klęskę, kładąc trupem wszystkich najlepszych rycerzy z wyjątkiem wspomnianych grafów. Cesarz, poruszony do żywego wieścią o tej klęsce, wysłał czym prędzej gońców, nakazując Hodonowi i Mieszkowi, aby pod rygorem utraty jego łaski zachowali pokój do czasu, gdy przybędzie na miejsce i osobiście zbada sprawę (przeł. Marian Zygmunt Jedlicki).

Warto zwrócić uwagę, że kronikarz nie podaje przyczyn, dla których Hodon ruszył na Mieszka, za to podkreśla, że książę polski dochowywał wierności Ottonowi i płacił trybut. Można wysuwać rozmaite hipotezy: margrabia pragnął sławy i łupów wojennych, Mieszko wcale nie był tak wierny, jak utrzymuje biskup merseburski, i nie płacił daniny, działania księcia polskiego stanowiły zagrożenie dla interesów niemieckich na zachód od Odry. Czyżby więc Thietmar nie chciał kalać pamięci ojca, uczestnika niefortunnej wyprawy? Z pewnością Hodo ogłosił jakiś oficjalny powód ruszenia na wojnę - np. podporządkowanie Wolinian. A może Mieszko naruszył ustaloną strefę wpływów lub złamał warunki jakiegoś układu, o którym nie wiemy? Kronikarz pisze o dwóch fazach walki. W pierwszej Niemcy łatwo sforsowali bród na Odrze. Druga faza - starcie pod Cedynią - okazała się dla nich katastrofą.

Dagome Iudex

Tę tajemniczą nazwę za rzymskim kopistą nadała historiografia znalezionemu w archiwach watykańskich regestowi (streszczeniu) dokumentu Mieszka I. Oryginał powstał zapewne ok. 990 - 992 roku, niedługo przed śmiercią władcy. Mieszko wraz z żoną Odą (drugą małżonką, córką margrabiego niemieckiej Marchii Północnej Teodoryka, poślubioną w 979 roku) i synami zrodzonymi z tego związku Mieszkiem i Lambertem oddawali państwo gnieźnieńskie z "przynależnościami" pod opiekę Stolicy Apostolskiej. Taki dokument potwierdzał jednocześnie ich prawa do wymienionych terytoriów:

"Podobnie w innym tomie z czasów papieża Jana XV Dagome [tj. Mieszko] i Ote [tj. Oda], pani, i synowie ich Mieszko i Lambert (nie wiem, jakiego to plemienia ludzie, sądzę jednak, że to byli Sardyńczycy, ponieważ ci są rządzeni przez czterech panów) mieli nadać św. Piotrowi w całości jedno państwo, które zwie się Schinesghe, z wszystkimi swymi przynależnościami w tych granicach, jak się zaczyna od pierwszego boku wzdłuż morza [w oryginale "Longum mare", co może oznaczać Bałtyk lub Pomorze], [dalej biegnie] granicą Prus aż do miejsca, które nazywa się Ruś, a granicą Rusi [dalej] ciągnąc aż do Krakowa i od tego Krakowa aż do rzeki Odry, prosto do miejsca, które nazywa się Alemure [Ołomuniec?, Morawy?], a od tej Alemury aż do ziemi Milczan i od granicy Milczan prosto do Odry, i stąd idąc wzdłuż rzeki Odry aż do rzeczonego państwa Schinesghe" (przeł. Gerard Labuda).

Mimo wielu zniekształconych i niejednoznacznych zapisów nie ma wątpliwości, że tekst dotyczy Mieszka I. Zagadkowe brzmienie jego imienia Dagome większość historyków przypisuje błędowi kopisty (jego wymysłem było też przypuszczenie, iż dokument dotyczy Sardyńczyków), który źle przepisał łacińskie słowa "ego Mesko dux" - "Ja, Mieszko, książę". Podobne zwroty z reguły rozpoczynały akty wydane przez średniowiecznych władców. Niektórzy badacze, np. Henryk Łowmiański, przypuszczali, że było to imię Dago, Dagon lub Dagobert, jakie Mieszko mógł otrzymać na chrzcie. Nie wiadomo, dlaczego w dokumencie nie wymieniono trzeciego syna Mieszka i Ody Świętopełka. Charakterystyczny jest natomiast brak wzmianki o Bolesławie (później zwanym Chrobrym), potomku księcia z pierwszego małżeństwa, co świadczyło, że nie był traktowany przez ojca i macochę jak prawowity następca tronu. Zapewne stała za tym Oda, która chciała zapewnić sukcesję swym synom. Potwierdzają to kronikarze, którzy odnotowali, że Bolesław musiał walczyć o tron po śmierci Mieszka. Najcenniejszy jest opis przebiegu granic państwa gnieźnieńskiego, dzięki czemu możemy choć w przybliżeniu określić jego zasięg pod koniec panowania Mieszka.

W związku z rocznicą zwycięstwa wojsk Mieszka I nad siłami margrabiego Hodona pod Cedynią przypominamy tekst z dodatku "Polski oręż", który ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2012 roku.

Mieszkowi woje sprawiali wrażenie, jakby nie mieli zamiaru walczyć. Hodo musiał pomyśleć, że widok jego żelaznej potęgi zachwiał duchem słowiańskiego księcia. Impet niemieckiej konnicy trafił w próżnię, Polacy zdążyli się wycofać za przewężenie drogi. Szyki niemieckie złamały się w wąskim przesmyku, ale na widok pierzchającego przeciwnika rycerze poczuli już smak rychłego zwycięstwa.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie