Zgodnie z kwietniowym badaniem Kantar Millward Brown dla Work Service między marcem 2016 a marcem 2017 r. można odnotować „wzrost chęci na emigrację wśród najmłodszych badanych" (18–24 lata). Jak podaje Work Service, „tylko 55 proc. tej grupy odrzuca ewentualność wyjazdu, a 33 proc. albo już stara się o pracę za granicą, albo zamierza jej szukać w przyszłości".

Dlaczego wyjeżdżają? Praca przecież jest, bezrobocie rekordowo niskie – mamy koniunkturę. To jednak wyraźnie nie wystarcza. Na Zachodzie zarabia się lepiej. Najlepszym przykładem są tu postulaty lekarzy rezydentów. 3500 zł brutto ich nie zadowala, bo wiedzą, że w krajach skandynawskich mogą otrzymać nawet dziesięć razy wyższą pensję. Ale i to nie wszystko. Chodzi też o warunki pracy. I znów – dopominają się o to młodzi lekarze, bo przecież wzrost nakładów na ochronę zdrowia to nie tylko możliwość utrzymania się z jednej pensji, ale i praca na działającym sprzęcie. A także sens tej pracy. Jeśli wiadomo, że nie zdąży się wyleczyć pacjenta, bo on nie zdąży zrobić badań, na które czeka się pół roku, to wiarę w ten sens się traci.

Do tego dochodzi polityczna atmosfera w Polsce. Doszło do tego, że żadna grupa zawodowa czy społeczna upominająca się o własne postulaty nie robi tego na własny rachunek. Przykleja się do niej zaraz opozycja (choćby sama – jak w przypadku rezydentów – miała wiele na sumieniu) albo obrzuca ją błotem władza. I jak tu żyć w Polsce, pani premier?