Lęk przed tym osuwaniem powstrzymywał liderów najważniejszych ugrupowań z EPL, zwłaszcza Niemców, przed pozbyciem się Orbána już wcześniej. Dobrze pamiętali, że opuszczenie EPL przez brytyjskich konserwatystów stało się jednym z powodów brexitu.

Inni, z mniejszych krajów, już wcześniej pytali: co on jeszcze robi w Europejskiej Partii Ludowej? Premier Węgier jest krytykowany przez europejski mainstream od dekady. Katalog zarzutów jest znany: majstrowanie przy praworządności i demokracji. Nic nie działo się od razu, lecz po kawałeczku, jak z węgierską kiełbasą. Nawet najdłuższe salami kiedyś jednak się kończy. Przełomem, który doprowadził do tego, że Orbán wycofał swoją partię z EPL, zanim zrobiliby to za niego dotychczasowi partnerzy, było ograniczenie wolności prasy do garstki, głównie internetowych, mediów. Mam nadzieję, że z polskiego punktu widzenia – nie tylko polskich dziennikarzy, obawiających się, że może ich czekać podobny los – to pocieszające, iż właśnie swoboda wypowiedzi okazała się tak istotna.

Jest jeszcze jeden powód tego, że węgierska partia rządząca tak długo przetrwała w EPL. Orbán cieszył się sympatią, może nawet nadal tak jest, w dołach partyjnych – w niemieckiej CDU, a zwłaszcza jej bawarskiej siostry CSU – jako obrońca konserwatywnych, chrześcijańskich wartości, przeciwnik masowej imigracji muzułmanów. Jest najdłużej utrzymującym się u władzy przywódcą głoszącym hasła krytykowane przez liberałów, ale bliskie sporej części europejskiego elektoratu. Tego, który może zadecydować o tym, jak będzie wyglądała polityka w Unii pocovidowej.

Dokąd przeniesie się kilkunastu europarlamentarzystów Orbánowego Fideszu? Wiele wskazuje na to, że do partii europejskiej, w której jest PiS. A może utworzy z PiS coś nowego? Dzisiaj wydaje się to zrozumiałe, Orbán uchodzi za przyjaciela polskiej partii rządzącej.

Ale w świecie po pandemii interesy Polski i Węgier będą się raczej rozchodziły. Budapeszt już stawia na pozaeuropejskie sojusze, wspiera Moskwę także w kwestiach będących dla nas egzystencjalnym zagrożeniem – choćby domagając się autonomii dla ukraińskich Węgrów. Bliżej byłoby mu do Matteo Salviniego czy Marine Le Pen, wyrazistych polityków stojących na czele partii prorosyjskich, którzy marzą o przejęciu władzy w dużych państwach Unii – Włoszech i Francji. Sojusz polsko-węgierski jest taktyczny, strategicznie stoimy po przeciwnych stronach.