Posłowie PiS w czwartek przed południem odwołali Magdalenę Biejat, przewodniczącą sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Przewodniczącą, którą wcześniej sami powołali, rozdzielając funkcje w parlamentarnych komisjach. Jednak Biejat „jest posłem po raz pierwszy i wielu członków komisji nie miało wiedzy, kim jest...” – tłumaczyła wiceprzewodnicząca komisja Teresa Wargocka z PiS. Polityków Zjednoczonej Prawicy bardzo zaskoczyło, że posłanka z partii Lewica Razem okazała się mieć lewicowe poglądy w kwestiach obyczajowych. Strach pomyśleć, jakie niespodziewane rzeczy zaskoczą ich w przyszłości.

A już na poważnie: kwestie obyczajowe wydają się tu tylko zasłoną dymną. Oczywiście fakt, że obóz rządzący sam powołał na funkcję przewodniczącej zwolenniczkę aborcji, mógł nie spodobać się prawicowym wyborcom. Konfederacja ten „grzech pierworodny” wytykałaby władzy pewnie przez całą kadencję. Prawo i Sprawiedliwość mogło się tego przestraszyć. Ale z drugiej strony wojna światopoglądowa to pole, na którym ta partia świetnie sobie radzi. Mocno lewicowa przewodnicząca Komisji Polityki Społecznej i Rodziny gwarantowałaby, że przez najbliższe cztery lata wybuchałyby bitwy i bitewki obyczajowe, co pozwoliłoby PiS ciągle wracać do ulubionych tematów, szczególnie gender i LGBT.

Dowiedz się więcej: PiS odwołał Biejat z funkcji szefowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny

Biejat stanowiła dla PiS zagrożenie z zupełnie innego powodu. Lewica Razem – choć nieznacząca na polu obyczajowym, bo Polacy mają w tych kwestiach poglądy zdecydowanie konserwatywne – jest dla socjalnej prawicy konkurencją właśnie na polu społecznym. I wydaje się, że rządzący dobrze przewidzieli, co ich czeka, jeśli pozostawią komisję ds. polityki społecznej w rękach Magdaleny Biejat. W środę lewica zgłosiła do prac komisji projekt minimalnej emerytury na poziomie 1600 zł, a to był jedynie przedsmak licytacji na obietnice socjalne, jaka toczyłaby się przez całą kadencję.

Prawo i Sprawiedliwość nie miałoby większych problemów z lewicową obyczajowo przewodniczącą Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Ale wybranie na tę funkcję posłanki, która rzuca władzy wyzwanie w kwestiach pomocy społecznej, uznane zostało w partii za strategiczny błąd, który postanowiono szybko naprawić – mimo dużych kosztów wizerunkowych. Bo PiS nie chce być ustawiane przez lewicę w jednym szeregu z „bezdusznymi liberałami” z PO.