Nie będę ustawiał się w jednym szeregu z obrońcami ks. Jacka, którego osobiście nie znam – bodaj raz jeden rozmawialiśmy telefonicznie – nie znam też atmosfery ani relacji panujących w „Wiośnie”. Ale cała ta sprawa wygląda dość dziwnie. Przede wszystkim mamy tu do czynienia ze słowem przeciwko słowu. Anonimowi byli pracownicy stawiają księdzu poważne zarzuty, ksiądz je odpiera. Krakowska kuria prosi o wyjaśnienia, duchowny oddaje się do dyspozycji władz stowarzyszenia. Tajemnica goni tajemnicę, a część mediów zaciera ręce, bo oprócz wszędobylskiej pedofilii w Kościele jest coś jeszcze.

Kilka razy czytałem reportaż o księdzu na Onecie. Wydaje się być rzetelny. Są ludzie, którzy opowiadają, jest psycholog, jest rozmowa z księdzem – autoryzowana z uzupełnieniami wprowadzonymi przez ludzi „Wiosny”, momentami bez składu i ładu. A przecież „Prawo prasowe” daje możliwość publikacji rozmowy w oryginale. Tak jak rzeczywiście ona przebiegała. Redakcja twierdzi, że nie zrobiła tego, bo chciała „możliwie jak najdokładniej przedstawić zdanie księdza w zgodzie z jego intencją”. Wyszło nijak.

W innym miejscu czytam, że celem publikacji nie jest zdyskredytowanie osoby księdza, czy działalności stowarzyszenia lecz próba wpłynięcia na kapłana, by zmienił swoje postępowanie wobec innych ludzi. Przy odrobinie wysiłku można byłoby dostrzec w tym działaniu iście chrześcijańską postawę, tzw. braterskie upomnienie. Jezus mówił tak: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!”. Donieś całemu światu, ale najpierw daj człowiekowi szansę zmiany swojego postępowania. Czy takową szansę ksiądz Jacek – jeśli rzeczywiście źle postępował – dostał? A ci, którzy stawiają księdzu zarzuty byli z nimi wcześniej u jego przełożonych? Czemu natychmiast pobiegli do mediów.

I sprawa ostatnia. Dziwnie się składa, że publikacja Onetu zbiegła się w czasie z dyskusją o pedofilii w Kościele i serią publikacji na temat zboczeńców w sutannach. Chciałbym wierzyć, że nie jest ona kolejnym elementem strategii udowadniania społeczeństwu, że Kościół jako instytucja to zło wcielone. Nie dość, że księża to pedofile, seksoholicy, alkoholicy, zdziercy, itp. – to jeszcze poniżają człowieka i mają go za nic. Dziś ks. Stryczek, jutro hospicja, pojutrze Caritas. Trochę instytucji i dzieł Kościoła da się na celownik wziąć.