Telewizje, które powinny dbać o jakość widowiska i pokazywać drzwi promotorom – handlarzom towarem drugiej świeżości, kupują ten spektakl i wciskają go kibicom. Wciskać zresztą przesadnie nie muszą, zadanie mają łatwe, gdyż ku memu niegasnącemu zdumieniu nawet kiepskie walki za stodołą mają sporą telewizyjną publiczność. Oznaczać to może tylko jedno: boks ma wielką siłę przyciągania. Obie strony, tj. promotorzy i telewizje wiedzą w co grają i najważniejsze jest, by – jak mawia mistrz Tomasz Adamek – „kasa się zgadzała”. Trwająca od lat gra pozorów uprawiana z takim powodzeniem sprawiła, że możliwe stało się przejście na wyższy szczebel absurdu i podanie nowego dania – boksu w sosie narodowym.
W czasach, gdy wszystko wokół jest narodowe, gdy biało-czerwonej jako swego znaku używają ludzie, z którymi strach spotkać się na ulicy, a Mazurka Dąbrowskiego trybuny zaczynają śpiewać przy byle okazji i nikomu nie przychodzi do głowy, że to profanacja, boks narodowy musiał się narodzić. Ludzie kręcący tą branżą mają za dobry węch, by nie zauważyć, że w czasach patriotycznego wzmożenia pojawiło się nowe paliwo dla ich biznesu.
Gdy jakiś czas temu otrzymałem zaproszenie do Resursy w Żyrardowie na konferencję przed Narodową Galą Boksu, pomyślałem, że to kolejna impreza z gatunku tych, jakie odbywają się prawie co weekend w Legionowie, Łomiankach czy Wołominie, tylko jakiś menago-chałupnik poszedł w patos, bo nasłuchał się patriotycznego disco polo. Byłem pewien, że w Resursie odbędą się także walki, jednak nie doceniłem ducha epoki.
Okazało się, że Narodowa Gala Boksu ma 25 maja wypełnić Stadion Narodowy i zorganizowana zostanie pod patronatem supernarodowym, bo pani minister Anny Marii Anders, której obecności spodziewałem się raczej na zawodach hippicznych, bo jej ojciec, generał Władysław Anders, był świetnym jeźdźcem i według nadziei wielu Polaków miał wrócić na białym koniu. Nie wiem, czy pani minister zdaje sobie sprawę, komu i czemu patronuje, albo jeszcze nie daj Boże dołożyła do tej gali jakieś państwowe pieniądze (miała ją pokazać TVP w godzinach największej oglądalności, ale dziś nie jest to już takie pewne).
W Narodowej Gali Boksu wystąpić mają pięściarze z przeszłością – Mariusz Wach i Rafał Jackiewicz oraz nie ukrywający swego rasizmu i antysemityzmu Artur Binkowski. W tej sytuacji udział w tym przedsięwzięciu Izu Ugonoha (warto w tym kontekście przeczytać wywiad z nim w ostatnim numerze „Plusa Minusa”, weekendowego dodatku do „Rzeczpospolitej) wydaje się ponurym żartem z czego organizator Marcin Najman (też bokser) powinien zdawać sobie sprawę.