Pracownicy, którzy już zapisali się do pracowniczych planów kapitałowych, na zyski z nich trochę jeszcze poczekają, ale są już pierwsi wygrani programu. To instytucje finansowe zarządzające funduszami i ich menedżerowie, którzy w najbliższych latach mogą liczyć na stały dopływ kapitału oraz solidne bonusy – i to bez konieczności zabiegania o pojedynczego marudnego klienta.

Wraz z poszerzanym z nakazu państwa zasięgiem programu, który ma objąć także małe firmy, uczestników, a więc i kapitału do zarządzania, będzie przybywać. I to nawet jeśli udział w PPK pozostałby na obecnym, ok. 40-procentowym poziomie. To, czy będzie wyższy, i czy PPK staną się argumentem w konkurencji o talenty, czyli najlepszych pracowników, okaże się za kilka lat. O ile do tego czasu program dotrwa.

Wielu Polaków pamięta, że to już otwarte fundusze emerytalne miały zapewnić nam dostatnią starość pod palmami. Na OFE świetnie zarobili zarządzający i agencje reklamowe – do dziś wspominam z łezką w oku niektóre z ich udanych produktów („trzeba mieć fantazję i pieniądze, synku") – w przeciwieństwie do rozmontowywanego już do końca systemu OFE.

Powtarzane teraz zapewnienia, że oto Polacy dostają szansę nie tylko na to, by odłożyć na emeryturę, ale i stać się kapitalistami, nie wszystkich więc przekonają. Tym bardziej, że mamy się nimi stać z nakazu państwa, które zmusza firmy do PPK. A praktyka pokazuje, że w takich przypadkach stajemy się nie tyle kapitalistami, ile raczej dawcami kapitału. Nie sądzę też, by PPK było sposobem, by namówić Polaków do oszczędzania, bo jak dowodzą najnowsze badania i analizy, robi to już 70 proc. z nas. Wyraźnie niższy niż na Zachodzie wskaźnik oszczędności wynika zaś głównie z faktu, że mamy znacznie niższy tzw. dochód rozporządzalny na osobę. W dodatku przy realnie ujemnych stopach procentowych większości depozytów niewiele jest możliwości dla tych, których nie stać na to, by zainwestować kilkaset tysięcy w mieszkania na wynajem czy w perspektywiczny startup.

Szansą, która tkwi w PPK, jest potrzebne i nam, i gospodarce ożywienie warszawskiej giełdy, tak by mogła się stać alternatywą dla inwestycji w mieszkania i pozwoliła gromadzić kapitał na emeryturę nie tylko pracownikom zatrudnionym na etacie. Także rosnącej grupie samozatrudnionych talentów, które na razie z PPK są wyłączone.