Ma pan 37 lat, ale jedzie dopiero ósmy wielki tour w karierze. Ciągle jest pan kolarzem nienasyconym?
Dalej mi się chce. Faktycznie nie przejechałem w karierze zbyt wielu wielkich tourów, ale mam duże doświadczenie, które zapewnia mi fajną rolę w drużynie Lotto Soudal. Jestem dziś kolarzem kompletnym. Mogę pomagać na płaskich odcinkach i pracować dla sprintera, zabrać się w odjazd i walczyć o etapowe zwycięstwo, stać mnie na mocną jazdę w górach, a także na pomoc chłopakom jadącym po wysokie miejsca w klasyfikacji generalnej. Właśnie dlatego dostałem powołanie na Giro d'Italia.
Jaka będzie pana rola?
Na pewno podczas pierwszych etapów będziemy pomagać sprinterowi Calebowi Ewanowi, który ma w naszej drużynie największe szanse na etapowy sukces. Potem zaczną się bardziej nerwowe dni i liczę, że dostanę wolną rękę. Postaram się przynajmniej raz załapać do odjazdu, ale to plan, który ma zazwyczaj połowa kolarzy w peletonie.
Młodzi kolarze szturmem atakują peleton, ale pan chce być chyba jak Alejandro Valverde, który w wieku 41 lat wciąż walczy o zwycięstwa?