Organizacje narodowe i ich sympatycy od kilku dni protestują przeciwko masowemu usuwaniu stron i kont użytkowników promujących Marsz Niepodległości. Zdaniem Facebooka powodem było udostępnienie plakatu Marszu Niepodległości, zawierającego symbol Falangi, który jest zabroniony na platformie z powodu historycznych odniesień do „mowy nienawiści". Gdy firma sprawdziła, że wydarzenie to jest legalnie organizowane w Polsce, blokadę cofnięto. Nie zatrzymało te jednak fali oburzenia narodowców, którzy na 5 listopada zapowiedzieli protest pod warszawską siedzibą korporacji.
Regulamin, który pozwala administratorowi usuwać dane uznane przez niego za niezgodne ze standardami społecznościowymi, jednocześnie nie przewiduje żadnej możliwości odwołania się od tej decyzji.
– Regulamin jest wystarczającą podstawą do usunięcia wpisu na Facebooku – uważa dr Paweł Litwiński z Instytutu Allerhanda. – Art. 26a ustawy o danych osobowych zakazuje jednak podejmowania rozstrzygnięć wyłącznie na podstawie algorytmu komputerowego. Firma powinna dać możliwość odwołania się i rozpatrzenia sprawy przez pracownika. Brak takiej możliwości narusza przepisy wspomnianej ustawy. Gdyby regulamin mówił wprost, że odwołanie nie przysługuje, taki zapis mógłby być uznany za bezprawną klauzulę umowną.
Ponadto regulamin FB przewiduje wyłączną właściwość prawa stanu Kalifornia oraz tamtejszego sądu. To dodatkowo utrudnia użytkownikom z Polski podjęcie kroków prawnych.
Radca prawny Tomasz Maria Iżyk z Kancelarii Kijewski Graś zauważa jednak, że zastrzeżenie to odnosi się tylko do roszczeń cywilnych. Jego zdaniem pomocny dla poszkodowanych decyzją portalu o usunięciu kont może być art. 138 kodeksu wykroczeń. Przewiduje on karę grzywny dla każdego, kto umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia usługi, do której jest obowiązany, w tym wypadku publikacji posta lub fanpage'a.