Igrzyska w Tokio. Nacisk świata rośnie

Polski Komitet Olimpijski apeluje o przełożenie igrzysk. Kanadyjczycy już zapowiedzieli, że do Tokio nie pojadą. Zmiana terminu jest nie do uniknięcia.

Aktualizacja: 23.03.2020 21:45 Publikacja: 23.03.2020 18:33

Trwa smutna podróż olimpijskiego ognia po Japonii

Trwa smutna podróż olimpijskiego ognia po Japonii

Foto: AFP

Tylko jedno w sprawie tokijskich igrzysk jest pewne: nie będą odwołane, niewiadomą pozostaje natomiast data ich rozegrania. Międzynarodowy Komitet Olimpijski decyzję o ewentualnym przełożeniu imprezy chce ogłosić w ciągu czterech tygodni, ale to wydaje się nierealne. Krytyka tego stanowiska jest powszechna, decydować trzeba dużo wcześniej.

Stanowisko MKOl mięknie zresztą z dnia na dzień. Tydzień temu przewodniczący Thomas Bach polecał zawodnikom przygotowywać się do startu „najlepiej jak mogą". We wtorek „na radykalne decyzje było zbyt wcześnie", w sobotę Bach „rozważał różne scenariusze", aż wreszcie MKOl wyznaczył sobie termin na podjęcie decyzji o losach igrzysk. Absurdalnie długi.

Jeżeli tokijska impreza odbędzie się w tym roku, to bez udziału Kanadyjczyków, którzy już o tym oficjalnie poinformowali. I zapewne bez Australijczyków, Nowozelanczków oraz Norwegów, choć tu na razie są tylko medialne informacje.

„Byłoby to niebezpieczne zarówno dla zawodników, jak i dla zdrowia publicznego" – czytamy w oświadczeniu kanadyjskiego komitetu olimpijskiego. – Prowadzimy świat. Jestem dumna z postawy Kanady – komentuje pięciokrotna medalistka olimpijska w hokeju na lodzie Hayley Wickenheiser.

Australijski Komitet Olimpijski polecił swoim sportowcom przygotowywać się do igrzysk w 2021 roku. Jego prezes John Coates jest członkiem MKOl, podobnie jak szefująca Kanadyjczykom Tricia Smith.

PKOl bojkotu nie ma w planach, ale o przełożenie igrzysk także apeluje. – Najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo zawodników oraz jasne zasady rywalizacji. Nie można dłużej czekać z podjęciem decyzji. Ta niepewność zbyt mocno odbija się na sportowcach, odbiera im spokój i zaburza przygotowania – mówi prezes Andrzej Kraśnicki.

Zmiany terminu igrzysk już wcześniej domagały się narodowe komitety olimpijskie Brazylii, Kolumbii, Słowenii i Hiszpanii.

Według szefa World Athletics Sebastiana Coe'a rozegranie zawodów w terminie jest „niewykonalne i niepożądane". – Trenuję, robię co mogę, ale absolutnie nie wierzę, że igrzyska odbędą się tego lata – przyznaje w rozmowie z „Rz" dyskobol Piotr Małachowski.

Gdyby wskazać trzy organizacje sportowe, od których najmocniej uzależniony jest sukces marketingowy oraz telewizyjny igrzysk, byłyby to najprawdopodobniej amerykańskie federacje pływania, lekkiej atletyki i gimnastyki. Dwie pierwsze wprost domagają się przełożenia igrzysk, a szefująca amerykańskiej gimnastyce Li Li Leung zapowiedziała, że przed wydaniem oficjalnego oświadczenia przeprowadzi ankietę wśród sportowców.

– Musimy myśleć zawodnikach, którzy przygotowywali się u od czterech lat. Przełożenie igrzysk sprawiłoby, że wielu straci szansę na sukces – kontruje honorowy wiceprezes Olimpijskiej Rady Azji Chińczyk Wei Jizhong.

Sami zawodnicy mają dość niepewności. – Mamy przez kolejne cztery tygodnie szukać miejsca do treningu i ryzykować zdrowie nasze, trenerów oraz bliskich osób, aby się wreszcie dowiedzieć, że igrzyska będą przełożone? – irytuje się brytyjska sprinterka Dina Asher-Smith. – To nie ma sensu – dodaje mistrzyni olimpijska w skoku o tyczce Greczynka Katerina Stefanidi.

78 proc. z czterech tysięcy sportowców głosujących w ankiecie „The Athletics Association" domaga się zmiany terminu igrzysk. 87 proc. z nich podkreśla, że epidemia koronawirusa miała negatywny wpływ na ich trening. – Nakazywanie sportowcom, aby ryzykowali w obecnej sytuacji zdrowie psychiczne i fizyczne, jest nieuczciwe, niemoralne oraz świadczy o olbrzymim braku empatii – przekonują założyciele stowarzyszenia, mistrzowie świata, trójskoczek Christian Taylor i biegaczka Emma Coburn (oboje USA).

– Zawodnicy są ofiarami MKOl, który postępuje w kontrze do zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – przyznaje w rozmowie z „Rz" były płotkarz Marek Plawgo. – Igrzyska powinny się odbyć w 2021 roku. Myślę, że decyzja w tej sprawie została już podjęta i organizatorzy potrzebują po prostu tych czterech tygodni, aby wprowadzić ją w życie.

„New York Times" informuje, że na zmianę terminu igrzysk gotowy jest najważniejszy biznesowy partner MKOl, amerykańska telewizja NBC. Brian Roberts, dyrektor Comcast, właściciela stacji, oznajmił podczas konferencji prasowej, że firma jest ubezpieczona i ewentualne przełożenie tokijskiej imprezy nie przyniesie jej strat.

Problemów finansowych nie przewiduje też MKOl, choć większość typowych kontraktów telewizyjnych obejmuje płatność z dołu, już po rozpoczęciu konkretnej imprezy.

Japończycy też czują presję. Premier Shinzo Abe w poniedziałek pierwszy raz przyznał, że przełożenie imprezy jest możliwe. Na razie pocieszeniem jest dla niego wsparcie Donalda Trumpa. – Będziemy się kierować decyzjami japońskiego premiera, który wykonuje fantastyczną pracę i jest wielkim przyjacielem Stanów Zjednoczonych – pisze prezydent USA.

Sytuacja jest skomplikowana, bo Japonia stoi na progu recesji. Według ekspertów PKB w pierwszym kwartale skurczy się o 2,9 proc. Przełożenie igrzysk i utrata spodziewanych wpływów byłyby kolejnym ciosem, więc organizatorzy zrobią wszystko, żeby zawody odbyły się jeszcze w tym roku.

Igrzyska na jesieni to mniejszy upał (z tego powodu rywalizacja maratończyków i chodziarzy miała się odbyć w Sapporo, a nie w Tokio), ale i większe ryzyko tajfunu. Imprezę łatwiej byłoby wcisnąć w sportowy kalendarz, bo nie odbywają się wówczas żadne wielkie międzynarodowe zawody. Z drugiej strony nie wiadomo, czy w ciągu tych kilkunastu dodatkowych tygodni świat zrobi postęp w walce z koronawirusem.

Wieloletni szef marketingu MKOl Michael Payne w rozmowie z agencją AFP wyjaśnia, że jedyna opcja dla organizatorów to przełożenie imprezy na 2021 rok. – Tokio mogłoby ugościć wówczas najwspanialsze igrzyska w historii, będące świętem dla świata, który poradził sobie w bardzo trudnych czasach – mówi Brytyjczyk.

Trudno się z nim nie zgodzić.

Tylko jedno w sprawie tokijskich igrzysk jest pewne: nie będą odwołane, niewiadomą pozostaje natomiast data ich rozegrania. Międzynarodowy Komitet Olimpijski decyzję o ewentualnym przełożeniu imprezy chce ogłosić w ciągu czterech tygodni, ale to wydaje się nierealne. Krytyka tego stanowiska jest powszechna, decydować trzeba dużo wcześniej.

Stanowisko MKOl mięknie zresztą z dnia na dzień. Tydzień temu przewodniczący Thomas Bach polecał zawodnikom przygotowywać się do startu „najlepiej jak mogą". We wtorek „na radykalne decyzje było zbyt wcześnie", w sobotę Bach „rozważał różne scenariusze", aż wreszcie MKOl wyznaczył sobie termin na podjęcie decyzji o losach igrzysk. Absurdalnie długi.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej