Nie tylko złoty pociąg

Na polskiej liście dzieł utraconych znajdują się 63 tysiące pozycji, nie ma wśród nich „złotego pociągu”.

Aktualizacja: 05.09.2015 08:53 Publikacja: 05.09.2015 08:00

Nie tylko złoty pociąg

Foto: youtube

Bo ten najpewniej nie istnieje. To tylko mit rozpalający umysły poszukiwaczy skarbów, podobnie jak Święty Graal, skarb Templariuszy czy Bursztynowa Komnata.

Jeżeli faktycznie na 65 kilometrze szlaku kolejowego z Wrocławia do Wałbrzycha jest zakopany pancerny pociąg, to najpewniej znajduje się w opłakanym stanie. – Nie jest możliwe, aby w takich warunkach zachowały się obrazy, czy archiwalia. Najwyżej, że są tam szlachetne kruszce? – mówi mi znany historyk sztuki, który profesjonalnie poszukuje zaginionych w czasie wojny dzieł sztuki (woli zostać anonimowy, bo nie chce uczestniczyć w medialne przepychance opartej tylko na spekulacjach).

Ale czy w tym miejscu może być złoto. – A dlaczego miało się tam znaleźć? Jeżeli pociąg został zasypany pod koniec 1944 roku, to takich sztab tam nie było. Ochroną rezerw Rzeszy zajmował się bank centralny w Berlinie. Pod koniec wojny tony sztab złota schowane m.in. w sztolniach kopalń – przypomina historyk.

Czyli co? Jeżeli wojskowa komisja (w piątek w Wałbrzychu wojskowi odbyli rekonesans) potwierdzi przypuszczenia poszukiwaczy o wałbrzyskim pociągu, a w przyszłości zostanie on odkopany – to możemy się spodziewać dziesiątki ton złomu? Nie wykluczone. Do dzisiaj z torfowisk, łąk, zalewisk poszukiwacze militariów wyciągają pozostałości po ostatniej wojnie : czołgi, armaty, samoloty. Czy tym razem do tej kolekcji dołączą szczątki pociągu pancernego?

Sprawa złotego pociągu przysłoniła o wiele ważniejszą. Otóż w czasie wojny zostało zagrabionych, skonfiskowanych lub zniszczonych tysiące dzieł sztuki. Część z nich została odnaleziona, inne są poszukiwane do dzisiaj i właśnie o nich warto poważnie mówić.

Jak szacują urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polska straciła w czasie II wojny światowej ponad 500 tys. dzieł. Resort odzyskał dotychczas 600 zabytkowych obiektów, rękopisów, obrazów, zbiorów archeologicznych, broni a nawet czołgów. Będą kolejne? Na pewno, bo – znajdują się w prywatnych kolekcjach (i co jakiś czas wypływają na aukcjach) oraz w muzeach. Takie dzieła znajdują się m.in. w placówkach muzealnych na terenie USA, skąd po wojnie płynęły z Europy, ale także na terenie Rosji.

Arcydzieła w kopalniach

Trudno oszacować skalę niemieckiego rabunku dzieł sztuki. Bo nie tylko były one rabowane przez niemieckich urzędników oraz żołnierzy z muzeów, ale także prywatnych kolekcji. Przypomnę, że już latem 1939 r. niemieccy handlarze sztuki oferowali na akcjach w Szwajcarii odkupione od Żydów po „okazyjnej cenie" dzieła sztuki. W kolejnych latach były one rozprowadzane przez sieć związanych z nazistami handlarzy.

W czasie wojny – dla ochrony przed alianckimi nalotami – dzieła sztuki były przewożone do znajdujących się poza dużymi ośrodkami przemysłowymi i miastami niemieckimi pałacami i zamkami, trafiały też do skarbców bankowych, czy Mennicy. Lokowano je też w betonowych wieżach przeciwlotniczych. Pod koniec wojny zdecydowano się je umieszczać w sieci kopalń m.in. na terenie Turyngii. Trafiły m.in. do kopalni w Grasleben koło Magdeburga.

Masowe przemieszczania dzieł sztuki rozpoczął się dopiero w marcu 1945 r. Trafiły one do wyrażonych tuneli w okolicach Werry na południowy zachód od Erfurtu. Część z nich została złożona w kopalni Kaiseroda koło Merkers. Niemcy ukryli tam nie tylko dzieła sztuki m.in. obrazy, rzeźby, ale także tony złotych sztab, tysiące worków z pieniędzmi . Ponadto „potworne złote trofea zdobyte na ciałach Żydów i innych Untermenschen" – opisuje amerykańska pisarka Lynn H. Nicholas, autorka książki „Grabież Europy".

Na początku kwietnia 1945 r. konwoje z arcydziełami dzieł sztuki trafiły z Berlina także do kopalni w Grasleben. Zgromadzone w Linzu działa sztuki (tam Hitler planował budowę gigantycznego muzeum sztuki niemieckiej) zostały rozproszone po całej Rzeszy, trafiły też do Austrii. Wśród kolekcji znalazły się dzieła zrabowane w Polsce.

Obrazy, rzeźby, meble zostały ulokowane m.in. w Schloss Wesenstein. „Czeski klasztor w Wyższym Brodzie wypełniały głównie meble i dzieła sztuki ze zbiorów Mannheimera i Rothshilda, a „Ołtarz Gandawski" znajdował się w Neuschwanstein" – opisuje Lynn H. Nicolas.

Tysiące dzieł sztuki trafiły też do kopalni soli Altaussee na wschód od Salzburga. To tam amerykańscy żołnierze znaleźli m.in. dzieła z wiedeńskiego muzeum Schonbrunn, z Neuschwanstein, a także znajdujące się w kolekcji marszałka Rzeszy Hermanna Goringa włoskie dzieła wywiezione z klasztoru na Monte Cassino.

Dama wraca

Tuż po zakończeniu wojny w maju 1945 r. w Polsce zostało powołane Biuro Rewindykacji i Odszkodowań, które podlegało Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków funkcjonującej w strukturach Ministerstwa Kultury. Jego urzędnicy prowadzili działania rewindykacyjne we wszystkich czterech strefach okupacyjnych Niemiec i Austrii. Do najważniejszych obiektów odzyskanych wówczas należą: arrasy wawelskie, kolekcja widoków Warszawy Canaletta, skarbce katedry poznańskiej i gnieźnieńskiej, ołtarz Wita Stwosza czy obraz Leonarda da Vinci „Dama z Gronostajem".

Ówczesnym władzom udało się też odzyskać ponad 12 tys. dzieł sztuki, które znalazły się na terenie Związku Sowieckiego. Do Polski przewieziono je w dwóch etapach w 1946 r. i 1956 r. Do kraju powróciły wówczas m.in. kolekcje obrazów Muzeum Narodowego w Warszawie i w Poznaniu, ale również „Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga czy kolekcja antycznych waz z zamku Czartoryskich w Gołuchowie. Ostatnim epizodem powojennej rewindykacji było sprowadzenie z Kanady w 1961 r. skarbów wawelskich składających się z największej na świecie kolekcji 136 tapiserii, insygniów koronacyjnych polskich królów, bezcennych wyrobów ze srebra, złota, hetmańskich buzdyganów i kolekcji broni.

Na tropie utraconych

Od 1989 roku restytucją dzieł utraconych zajmują się kilkuosobowe zespoły naukowców w MSZ i Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ostatnich latach ich działalność przyniosła duże sukcesy. Do kraju powróciły m.in. obrazy: Oswalda Achenbacha „Via Cassia koło Rzymu", Aleksandra Gierymskiego „Popiersie mężczyzny w renesansowym stroju" oraz „Żydówka z pomarańczami", Juliana Fałata "Przed Polowaniem w Rytwianach" i „Naganka na polowaniu w Nieświeżu" oraz Anny Bilińskiej - Bohdanowiczowej „Murzynka". Trwają starania o zwrot kolejnych kilkudziesięciu obiektów.

Sposób odzyskania dzieła sztuki po latach można prześledzić na przykładzie obrazu Francesco Guardiego „Schody Pałacowe". Obraz został zakupiony w 1925 r. od kolekcjonera Leona Kranza do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Na przełomie listopada i grudnia 1939 r. płótno zostało przewiezione przez Niemców do składnicy w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, a w 1943 r. trafiło do siedziby Hansa Franka na Wawelu. Rok później, podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora, przewieziono je do zamku w Sichowie na Dolnym Śląsku.

Dalsze wojenne losy obrazu pozostają nieznane. Został odnaleziony 24 grudnia 1945 r. w Bawarii przez wojska amerykańskie i przekazany do składnicy dóbr kultury w Wiesbaden, a następnie do Central Collecting Point w Monachium. Trafił na Uniwersytet w Heidelbergu jako obiekt o nieznanym pochodzeniu. W 1980 r. podjęto decyzję o przekazaniu „Schodów pałacowych" w depozyt Kurpfaelzische Museum w Heidelbergu, a następnie do Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Prawdziwe pochodzenie dzieła zostało ustalone w wyniku badań prowadzonych przez dr. Uwe Hartmanna. We wrześniu 2010 r. Departament Dziedzictwa Kulturowego polskiego resortu kultury przygotował wniosek restytucyjny, który przekazano Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Niemcy zdecydowali się na zwrot tego dzieła dopiero w styczniu 2014 r., w trzy miesiące później obraz został przekazany stronie polskiej.

Polska nadal oficjalnie poszukuje blisko 63 tys. dzieł sztuki. Na liście dzieł utraconych znajduje się m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego, ponadto 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego (są tam tacy autorzy jak Rubens, Rembrandt czy Durer), prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.

- „Wciąż czekamy na powrót „Madonny" Cranacha czy „Portretu młodzieńca" Rafaela" – mówiła w poprzednim roku Polskiej Agencji Prasowej Elżbieta Rogowska, naczelnik Wydziału Strat Wojennych w MKIDN.

Rosjanie też nas ograbili

Zrabowane w Polsce dzieła sztuki są rozproszone po całym świecie. Pojawiają się w Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii, Francji, Austrii, Wielkiej Brytanii czy Turkmenistanie. Z Rosji udało się odzyskać na początku lat 90. jeden obraz „Apollo i dwie Muzy" Pompeo Batoniego. Nasi muzealnicy wiedzą, że więcej zrabowanych z Polski dzieł znajduje się na terenie tego kraju. Resort kultury stara się o zwrot 20 dzieł sztuki, a są to istne perełki.

Do czasów II wojny światowej w kolegiacie głogowskiej na Dolnym Śląsku znajdował się bardzo cenny obraz pędzla Łukasza Cranacha Starszego. Opisywany jest najczęściej jako „Madonna Głogowska" i sygnowany charakterystycznym dla Cranacha znakiem „skrzydlatego smoka". Ksiądz Heinrich Werner, ostatni niemiecki proboszcz w Głogowie wspominał: „Madonna Łukasza Cranacha została już w 1943 r. wywieziona dla bezpieczeństwa do Henrykowa, a stamtąd do Lądka Zdroju, gdzie ostatecznie wpadła w ręce Rosjan w 1945". 4 czerwca 1945 ten olej na desce został zarekwirowany przez sowieckiego majora Mosseva. Po 2000 roku reprodukcja pojawiła się na stronie internetowej Państwowego Muzeum Sztuki im. Puszkina w Moskwie. O zwrot obrazu strona polska stara się od 2004. W tym samym Muzeum znajdują się inne obrazy wywiezione z Polski w czasie wojny – „Pejzaż Leśny" Jana Brueghela Starszego oraz „Ptasie podwórko" Daniela Schultza. Na terenie Rosji najpewniej znajduje się też drzeworyt Cranacha Starszego "Kuszenie św. Antoniego".

Szukamy Młodzieńca

Najsłynniejszy obraz zagrabiony z Polski w czasie wojny stał się niedawno bohaterem powieści Zygmunta Miłoszewskiego „Bezcenny". Obraz Rafaela „Portret młodzieńca" należał do kolekcji Muzeum Czartoryskich. We wrześniu 1939 roku wszystkie najcenniejsze dzieła zostały zrabowane przez wojska niemieckie z piwnicy oficyny pałacu w Sieniawie, gdzie je przechowywano. Portret trafił w ręce Kajetana Mühlmanna, pełnomocnika do spraw zabezpieczania dzieł sztuki i skarbów kultury w Generalnym Gubernatorstwie. Znajdował się na liście obiektów przeznaczonych do planowanego przez Hitlera Muzeum Sztuki w Linzu, ale Hans Frank umieścił go na Wawelu. Obraz zaginął podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora.

Na liście dzieł poszukiwanych znajdują się także m.in. rysunki z Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie czyli utworzonego w 1818 roku zbioru grafik. W czasie wojny Gabinet Rycin stracił ponad połowę zbiorów (dotychczas odzyskano niewiele z nich). Do dzisiaj symbolem strat wojennych tej kolekcji stał się – ciągle poszukiwany rysunek "Leżąca lwica" Albrechta Durera.

Bo ten najpewniej nie istnieje. To tylko mit rozpalający umysły poszukiwaczy skarbów, podobnie jak Święty Graal, skarb Templariuszy czy Bursztynowa Komnata.

Jeżeli faktycznie na 65 kilometrze szlaku kolejowego z Wrocławia do Wałbrzycha jest zakopany pancerny pociąg, to najpewniej znajduje się w opłakanym stanie. – Nie jest możliwe, aby w takich warunkach zachowały się obrazy, czy archiwalia. Najwyżej, że są tam szlachetne kruszce? – mówi mi znany historyk sztuki, który profesjonalnie poszukuje zaginionych w czasie wojny dzieł sztuki (woli zostać anonimowy, bo nie chce uczestniczyć w medialne przepychance opartej tylko na spekulacjach).

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie