Francuzów niepokoi tylko to, jako będzie wyglądać ich praca w najbliższym czasie w nowych warunkach i jak będą wyglądać limity połowów po 2026 r., kiedy Brytyjczycy będą mogli obniżać je co roku w ramach negocjacji. W sytuacji, gdy co najmniej trzy czwarte brytyjskich ryb trafia do Europy, Unia będzie mieć pewne narzędzia nacisku, a w razie ostrego sporu obłożyć cłem import ryb i innych towarów.
„Boris zdrajca”
Dla brytyjskich rybaków umowa o handlu jest zdradą premiera Borisa Johnsona, bo pozwala łodziom z Unii łowić w strefie 6-12 mil (10-20 km) od brytyjskich brzegów, gdzie zasoby ryb i skorupiaków są najbogatsze, a oni postulowali odległość minimum 20 km, bo nie wolno im przekroczyć 12 mil francuskiej strefy przybrzeżnej.
— Boris zdrajca zamordował nas i tego nie zapomnimy. Mieliśmy okazję odzyskać kontrolę i oddaliśmy ją. Politycy byli szczęśliwi, że wykorzystali nas w swej kampanii, a kiedy doszło do końcowego pchnięcia, mogliśmy to zrobić i zostaliśmy zrzuceni z dużej wysokości — powiedział Reuterowi na pokładzie swego trawlera „Govenek of Ladram” Phil Mitchell, 51-letni szyper z Newlyn, największego w Anglii portu rybackiego.
- Zostaliśmy sprzedani — uważa Davis Stevens, 46-letni szyper trawlera „Crystal Sea”. — Najbardziej dotkliwym kopnięciem w zęby jest stały dostęp unijnych statków w granicy 12 mil. Cały czas używano tego sektora jako pionka, uważanego za powód do wyjścia z Unii, a mimo to wepchnęli nas pod autobus. W 1973 r. premier Edward Heath poświęcił sektor ryb za umowę wejścia do Unii. Wychodząc z niej Johnson zrobił to samo, ale tym razem jeszcze gorzej.
Gniew tych rybaków pozwala przyjrzeć się bliżej przyczynom trwającego od 5 lat kryzysu związanego z brexitem i z limitami ugody, jakie Boris Johnson starał się narzucić po burzliwych 48 latach związku z Unią. Chęć odzyskania kontroli nad brytyjskimi wodami pomogła zwolennikom rozwodu w wygraniu referendum w czerwcu 2016 r., gdy za wyjściem z UE zagłosowało 52 proc. obywateli.
Z danych Marine Managament Organisation wynika, że w ciągu ostatnich 30 lat brytyjska flota zmalała z ponad 11 tys. łodzi do 5911; 80 proc. to jednostki do 10 metrów długości, a tylko 4 proc. to ponad 24-metrowe trawlery. Ponad połowę zbudowano przed 1991 r. W 2019 r. złowiono 622 ton ryb o wartości 987 mln funtów, o 11 proc. mniej i o 2 proc. mniejszej wartości z powodu zmniejszenia limitów niektórych gatunków. Ten wyspiarski kraj jest importerem netto ryb, w 2019 r. import wyniósł 721 mln ton, z samej Unii 100 tys. ton za 3,457 mld funtów, a eksport wyniósł 452 mln ton za 2,004 mld funtów. Sektor zatrudnia ok. 12 tys. ludzi, na połowy przypada zaledwie 0,03 proc. PKB kraju, a wraz z przetwórstwem — 0,1 proc.