Według CBOS wiara, że Polska zmierza w dobrym kierunku, na chwilę przeważyła nad przekonaniem przeciwnym zaraz po przemianach 1989 r., ale wkrótce zalała ją fala pesymizmu wywołana bezrobociem, inflacją i wszystkimi trudnymi znamionami tamtych czasów. Potem pod koniec lat 90. optymizm nieśmiało zrównał się z dominującym pesymizmem, by pogrążyć się znowu w zapaści, bo zaszkodziły mu reformy AWS. Jeszcze tylko raz po wyborczym zwycięstwie Platformy w 2007 roku na chwilę skoczył do góry, lecz zdławił go światowy kryzys tych lat; niewiele pomogło, że byliśmy „zieloną wyspą". Dopiero od 2016 roku – pod rządami PiS – optymizm w ocenie sytuacji kraju i swojej własnej zdecydowanie przeważył nad pesymizmem i tak jest do dzisiaj. Żaden rząd nie miał z chwilą inauguracji tak wielkiego i ugruntowanego przez cztery minione lata kapitału społecznego.

Niedawno Jan Rokita zastanawiał się na tych łamach, co zostanie po „dobrej zmianie", czy rządzący zmierzą się z wyzwaniami, czy roztrwonią nadzieje? No i mamy zarys odpowiedzi: wydające się głupawym dowcipem mianowanie pani Pawłowicz i pana Piotrowicza na kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego zostało podtrzymane, więc pewnie wkrótce Sejm zatwierdzi, a prezydent podpisze. Niestety, na wszystko są analogie historyczne: niezbyt dobrze zapisany w kronikach starożytnego Rzymu cesarz Kaligula tak ukochał swego rumaka, że postanowił mianować go konsulem, a był to wówczas jeden z najwyższych urzędów w państwie. Ówczesne prawo wymagało jednak, by dostojnik przed mianowaniem pełnił przynajmniej przez trzy lata godność senatora. Koń został więc tylko senatorem, bo Kaligula jednak szanował trochę prawo, a dzisiejsi kandydaci zostaną najważniejszymi sędziami na poczekaniu.

Przyszłość pokazała, że panowanie Kaliguli trwało krótko, skończyło się gwałtownie, a jego następca Klaudiusz kazał odprowadzić rumaka do stajni, gdzie jego miejsce.