40 lat temu, 18 sierpnia 1980 roku, powstały poprzedniego dnia Międzyzakładowy Komitet Strajkowy ogłosił 21 postulatów, o których spełnienie będą walczyć zjednoczeni w nim robotnicy. Wypisane na tablicach ze sklejki, zostały umieszczone nad bramą Stoczni Gdańskiej, budząc nadzieję jednych, a strach innych. Pamiętam, że kiedy kilka dni później znalazłem się na tłumnym placu przed bramą, poczułem ducha niezapomnianego Października 1956, kiedy jako 17-letni chłopak zaczynałem swą edukację polityczną; ten duch sprawił, że bez wahania wszedłem do środka i jak potrafiłem, wspierałem strajkujących. Ale nie to jest najważniejsze; nawet nie to, że historyczne tablice są dziś przedmiotem gorszącego sporu między instytucjami powołującymi się na dziedzictwo Solidarności, wymieniającymi między sobą obelgi i groźby sądowe.

Od czasu, gdy biblijna Ewa zerwała zakazane jabłko, człowiek musi wybierać między bezpieczeństwem a wolnością. Istotę sprawy ujął lapidarnie Beniamin Franklin, jeden z ojców założycieli demokracji amerykańskiej, pisząc: „Ten, kto wybiera bezpieczeństwo w miejsce wolności, nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie". Ewa wybrała wolność w miejsce sytego bezpieczeństwa rajskiego i zapłaciła nie tylko „rodzeniem w bólach", ale także niepewnością wyborów, przed którymi ciągle stoimy, i nieświadomością skutków. Wolność to ocean nie tylko bezbrzeżny, ale też burzliwy.

Stali przed takim wyborem nasi przodkowie sprzed 40 lat, bo moje pokolenie, które tamte czasy pamięta, już wymiera. Bezpieczeństwo, jakie zapewniał gnijący PRL, było marne i przaśne, ale przecież jakoś dawało się żyć, a jak komu mało, można było dokraść albo pojechać do pracy na czarno. Skutki były nieznane, ale 40 lat temu większość Polaków opowiedziała się za wolnością, tak samo jak w dziewięć lat później w historycznym 1989 roku. A pomyślmy, gdzie byłaby dzisiejsza Polska, gdyby tchórzliwie wybrali bezpieczeństwo?

W niedawnych wyborach wybraliśmy bezpieczeństwo, choć wiemy, że rządzący coraz mocniej ograniczają naszą wolność. Skutków – jak zawsze – nie znamy, ale nadejdą nieuchronnie.