Jeśli Bóg jest dobry, to powinien trzymać nas w błogości rajskiej, z dala od chorób, bólu, klęsk żywiołowych, marszów z pochodniami i ambitnych dyktatorów. Jeśli Boga nie ma, to trzeba sprytnie i bezlitośnie dbać o własny dobrobyt i bezpieczeństwo, bo mniej zaradni są mierzwą dla naszych sukcesów. Jeśli wierzymy jedynie w świecki humanizm albo w Boga filozofów – który może gdzieś tam jest, ale zbyt daleko, by interesował Go nasz ból – to pozostaje tylko łagodna, ale pozbawiona nadziei wytrwałość stoików. Od wrzasku narodzin po rozpacz całunu jesteśmy zanurzeni w cierpieniu, o którym wiemy tylko, że nie uszlachetnia, lecz niszczy i pozbawia godności; ale nie wiemy, skąd się bierze. Pozostaje rozpacz Hioba albo bezsilne powtarzanie daremnego pytania filozofów: unde malum (skąd zło)?

Ale Wielki Tydzień przynosi inną jeszcze odpowiedź na to tragiczne pytanie. Oto wszechmocny Bóg opuszcza niebo albo nieznane wymiary kosmosu, przybiera ludzkie ciało, żyje ludzkim życiem, cierpi naszym bólem, naucza, byśmy kochali się nawzajem i byli dla siebie dobrzy; w końcu, oskarżony o domniemane zbrodnie, umiera na krzyżu najstraszniejszą i najbardziej w owych czasach hańbiącą śmiercią skazańca. Czy próbujemy zrozumieć potęgę przesłania, które nam przekazuje? Jak bardzo jesteśmy dla Niego cenni i jak wysoko nas wynosi ta Boża solidarność z ludzkim losem? Czy potrafimy dostrzec coś więcej ponad łzawą celebracją wielkopiątkowej męki, częstochowskimi rymami żałośliwych pieśni i radością rezurekcji, kiedy wreszcie można napić się wódki i najeść szynki?

Jeśliby Chrystusa nie było, jeśliby nie wcielił się i nie zmartwychwstał, to wcześniej czy później ktoś z ludzi wymyśliłby i opowiedział taką legendę o Bogu współcierpiącym i miłosiernym, która trafia w samo sedno ludzkiego bólu i nadaje sens naszemu bytowaniu na odległej planecie. Jej autor byłby największym pisarzem w dziejach, a ona sama stałaby się jedyną możliwą religią.

Bo jeśli wierzymy, to On kiedyś spyta nas nie o grzechy, ale o miłość. A jeśli nie wierzymy? No cóż... Bóg się rodzi, kogo jeszcze to obchodzi?