Z okazji 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau – obozu zagłady stworzonego przez narodowych socjalistów, którzy przemienili się w „faszystów", a potem w „nazistów" – wysłuchałem, jakże przejmujących, ostrzeżeń przed byciem obojętnym na zło, gdy się ono rodzi, od świadków, którzy go doznali, i kilku paraboli do „kaczyzmu". Niestety, nigdy nie został „wyzwolony" żaden gułag. Nie ma więc tak dobrych okazji do refleksji nad tym, do czego prowadzić może zawiść, na której opierają się programy wyrównywania nierówności społecznych. A właśnie w tych dniach pojawiły się nawoływania – bez żadnych ogródek – by „zabrać najbogatszym część ich pieniędzy".

Każdy system kolektywistyczny, w którym jakaś grupa ludzi – bez względu na to, czy naród, czy klasa – uważa się za ważniejszą od jednostki, stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla każdego człowieka. Także dla tych, którym się wydaje, że są członkami kolektywu. „Rewolucja pożera własne dzieci". Nigdy nie było inaczej. Udowodniły to kolejne czystki w kolektywie bolszewickim. Notabene była to frakcja SOCJALDEMOKRATYCZNEJ Partii Robotniczej Rosji. Nie bez powodu Dante umieścił zawistników na gorszym tarasie Czyśćca niż chciwców. Zawiść łatwo przeradza się w nienawiść.

Narodowi socjaliści mieli w swoim programie takie piękne hasła społeczne jak: zniesienie przychodów niezyskanych przez pracę, nacjonalizacja wszystkich gałęzi przemysłu, rozwój systemu ubezpieczeń, komunalizacji wielkich domów handlowych, zniesienie czynszu ziemskiego i zakazanie wszelkich spekulacji ziemią. Na koniec domagali się „postawienia pod sąd tych, których działania szkodzą dobru publicznemu".

A jak pod sąd, to wiadomo po co. „Sąd nie powinien uchylać się od stosowania terroru; byłoby to oszukiwaniem siebie lub innych – powinien natomiast uzasadnić i zalegalizować go pryncypialnie, jasno, bez fałszu i bez upiększania" – twierdził Lenin. Może więc nie jest przypadkiem, że w czasie, gdy PiS robi czystki w sądownictwie i obsadza w nim wiernych zwolenników prokuratora generalnego, działacze innej partii koncentrują się – na razie – na zabieraniu pieniędzy? „Nie wolno być obojętnym!".

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI